Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Odgłosy z sypialni w głębi mieszkania weszływ fazę intensywną. Marianna zawołała psa półgłosem, ale 96 nie zareagował. Nic dziwnego. Stał w progu sypialni, zainteresowany nieznaną mu zabawą, i coraz radośniej merdałogonem. Gdy okrzyki rozkoszy doszły do zenitu. Kapryspowitał je entuzjastycznym szczekaniem. W sypialni zapadła martwa cisza. Marianna oparta sięo ścianę przydrzwiach wejściowych, bliska zawału. Kaprysradośnie wybiegł do przedpokoju z miną: "Nie uwierzysz,co ja tam widziałem! ". Tuż za nim, owiniętyniedbale damskąkoszulkąnocnąw kwiatki, doprzedpokoju wbiegł. wiarołomny mążBożeny we własnejosobie. - Przyniosłam dyskietkę- oświadczyła Marianna bohatersko, wiedząc, że cokolwiek powie w tej sytuacji, zabrzmiidiotycznie. - Dla Bożeny. to pilne. - Aha - odpowiedział Paweł równie idiotyczniei wolnąręką wziął nieszczęsną dyskietkę. -Nie zamknęliście drzwi - bąknęłaMarianna słabo. Nie zapadła się pod ziemię tylko dlatego,że chwyciła Kaprysa za kolczatkę i jednym ruchem wysunęła się za drzwi. Nimdoszła do schodów, dobiegł jąpodwójny ryk śmiechu. Rzuciła się w dół, jakby ją kto gonił, aKaprys, wietrząc nowązabawę, pobiegł przednią, radośnie poszczekując. Na wszelkiwypadekprzebiegła przez podwórko, nie odwracając głowy. - Nie mogę! - kwiczała Agnieszka, bezskutecznie próbując powstrzymać kolejną falę chichotu. Czerwona jak burak Marianna siedziała obok, bliska uduszenia z tego samego powodu. - Po jaką cholerę dotykałaśklamki? - Niemam pojęcia -odpowiedziała Marianna zgodniez prawdą. Maleńka poczekalnia gabinetu profilaktyki chorób piersi była z pewnością świadkiem niejednego, ale raczej nieataków śmiechu. Na szczęście były ostatnimipacjentkamitego dnia. 97. Marianna przychodziła tu regularnie od czterech lat,zwykle poddając się od progu ciężkiej atmosferze oczekiwania i niepokoju. Nie dzisiaj. Dzisiaj po raz pierwszyudałojej się przywlec Agnieszkę. - Która z pań? - zapytał lekarz, stając w drzwiachgabinetu USG. - Chyba ja- podniosła sięAgnieszka. Niemal jednocześnie miła pani obsługująca mammografpoprosiła Mariannę. Z umiarkowanym entuzjazmem poddała się rutynowemu badaniu. Starając się nie koncentrować na piersi ściskanej na placekw pionie i poziomie,próbowałazmniejszyćból, dysząc sposobem zapamiętanym ze szkoły rodzenia. - Auu! - wyrwało jej się. - Już tylko chwilka. -Z jakichś tajemniczych powodów druga zawsze bolibardziej - poskarżyłasię Marianna. - Nie chciałaby mieć pani tylkojednejdo badania. Zapewniam - mruknęła operatorka. - Może gdybym miała trochę większy biust, nie czułabym się jak w imadle. Operatorka dała znak, że Marianna może już się ubierać. - Powiem pani -odezwała się, siadając za biurkiem - żerobię tobadanie od wielu lat i nie zauważyłam żadnegozwiązku między wielkościąpiersi a tym, jak boli. To po prostubardzo nieprzyjemne badanie. -- Co się stało? -zawołała Mariannaod drzwi na widokAgnieszki płaczącej niemal w głosw pustej poczekalni. -Mam. mam. -Co masz! - Torbiele! - wyszlochała Agnieszka. - Ile? - zapytała Marianna, podając przyjaciółce czystąchusteczkę. 98 Agnieszka bez słowa wyrzuciłazmięte papierowe coś,czego właśnie zamierzała użyć do ocierania łez. - Dwie. -Witaj w klubie, jamam pięć. A dwamiesiące temumiałam osiem. - Żartujesz? - Agnieszka zrozmachem otarta łzy,udowadniając światu,że jej najnowszy tusz dorzęs jest naprawdę wodoodporny. - Nie wytłumaczył ci, co to jest? -Coś mówił, ale nie mogłam się skoncentrować - wzruszyła ramionami Agnieszka. Wytarła nos i spojrzała na Mariannę nieco przytomniej. - Czy to znaczy, że niemówimy o słowie na "r"? - Nie chrzań! - odpowiedziała Marianna mato elegancko i dość głośno. -Jedyne słowo na "r", o jakimmożemyporozmawiać, to "romans"! Lekarz chrząknął dyskretnie i gestem zaprosił Agnieszkę na mammografię. Marianna w ostatniej chwili ugryzłasię w język i darowałasobie życzliwe rady. Być możebyłw tym również cień zemsty za to, żeAgnieszka od dwóch latignorowała wszelkiealuzje, napomnienia i prośby dotyczące badania piersi. Na widok przyjaciółki ciężkim krokiemwychodzącejz badania Marianna współczującopokiwała głową