Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

On wie kiedy i jak zadziałać, jak zaradzić, by szerzące się zepsucie nie zniszczyło wszystkich ludzi i nie doprowadziło do zwątpienia w Boga... I pod tym względem Manaen umiał widzieć właściwie, dostrzegając powód Mego przyjścia w tym czasie. Powinieneś też złagodzić twą zachowawczość, Bartłomieju, nowatorskim duchem Manaena, aby miara była sprawiedliwa, a przez to – doskonały sposób sądzenia. Każda skrajność jest zawsze szkodliwa. Dla tego, kto ją czyni, dla tego, kto jej doznaje lub dla tego, kto się nią gorszy i – jeśli to nie jest dusza uczciwa – posługuje się nią przeciwko braciom, aby na nich donieść. To jednak jest dzieło Kaina i nie dokonają go synowie Światłości, bo to jest dzieło Ciemności.» Mężczyzna całkiem okryty swoim płaszczem w taki sposób, że widać jedynie jego czarne oczy, bardzo żywe, który ostrzegł Manaena, żeby nie mówił zbyt wiele, klęka przy Jezusie i bierze Jego rękę, mówiąc: «Ty jesteś dobry, Nauczycielu. Zbyt późno Cię poznałem, o, Słowo Boże! Ale jeszcze na czas, by Cię umiłować, jak na to zasługujesz, jeśli już nie będę Ci mógł służyć długo, jak tego chciałem, jak tego chciałbym teraz.» «Nigdy nie jest za późno dla godziny Boga. Ona przychodzi we właściwej chwili. I On udziela czasu, którego trzeba, aby służyć Prawdzie, jak tego chce wola.» «Ale kto to jest?» – szepczą między sobą apostołowie i pytają o to uczniów. Daremnie. Nikt nie wie, kto to jest, a jeśli wie, nie chce tego powiedzieć. «Kto to jest, Nauczycielu?» – pyta Piotr, kiedy może podejść do Jezusa. Idzie On pośrodku grupy, mając niewiasty z tyłu, przed Sobą – uczniów, po bokach – kuzynów, a wokół – apostołów. «Dusza, Szymonie, nic więcej» [– odpowiada mu Jezus.] «Ale... ufasz, nie wiedząc, kto to jest?» «Ja wiem, kto to jest, i znam jego serce.» «Ach! Zrozumiałem! To tak jak z zasłoniętą niewiastą w „Pięknej Rzece”... Już o nic nie zapytam...» Piotr jest radosny, bo Jezus, oddalając Jakuba, pozwala mu iść blisko Siebie. Już mają wejść do Jerycha. Od strony bramy nadciągają ludzie, wykrzykujący „hosanna”. Z trudem Jezus może posuwać się naprzód, żeby przejść przez miasto i dojść do Nike, która mieszka poza Jerychem, z przeciwnej strony. Błagają Go, żeby przemówił. Podnoszą w górę małe dzieci, aby z nich uczynić mur żywy i nie do przebycia, licząc na miłość Jezusa do małych. Krzyczą: «Możesz mówić. On już uciekł do Jerozolimy» – a wypowiadając te słowa, pokazują palcem wspaniały, zamknięty pałac Heroda. Manaen potwierdza: «To prawda. Wyjechał w nocy bez rozgłosu. Boi się.» Ale nic nie zatrzymuje Jezusa. Idzie mówiąc: «Pokój! Pokój! Niech ten, kto ma troski lub boleści, przyjdzie do Nike. Niech ten, kto chce Mnie słyszeć, przyjdzie do Jerozolimy. Tu jestem Pielgrzymem, jak wy wszyscy. To w domu Ojca będę przemawiał. Pokój! Pokój i błogosławieństwo! Pokój!» To już mały tryumf, zapowiedź wejścia do Jerozolimy, odtąd tak bliskiego. Zaskakuje tylko nieobecność Zacheusza aż do chwili, gdy widzę go stojącego na skraju posiadłości Nike, pośród swoich przyjaciół, pasterzy i uczennic. Wszyscy wybiegają Jezusowi na spotkanie, oddają Mu pokłon i towarzyszą. On zaś, błogosławiąc ich, wchodzi do ogrodu, kierując się w stronę gościnnego domu. 40. «CZY JESTEŚCIE PEWNI, ŻE RĘKA SAMARYTANINA NAPISAŁA TO OSKARŻENIE?» Napisane 15 marca 1947. A, 11020-11027 Bardzo wielu ludzi zgromadziło się na łące należącej do Nike, gdzie siana suszą się w słońcu. Dwa ciężkie i okryte wozy czekają blisko tych łąk. Rozumiem powód tego oczekiwania, widząc, że idą tam wszystkie uczennice i że wsiadają do nich po pożegnaniu i pobłogosławieniu ich przez Nauczyciela. Najświętsza Maryja odjeżdża z innymi uczennicami i także chłopiec z Enon. Wielu uczniów ustawia się po obu stronach wozów i kiedy te poruszają się ciągnięte przez kroczące powoli woły, uczniowie także ruszają w drogę. Na łąkach pozostają apostołowie, Zacheusz i jego przyjaciele oraz mała grupa całkowicie okrytych płaszczami mężczyzn, jakby chcieli uniknąć rozpoznania. Jezus odwraca się powoli i siada pośrodku łąki na stosie siana już na wpół suchego, które wkrótce zostanie przeniesione do szopy. Jest zamyślony i wszyscy szanują to skupienie. Pozostają w trzech różnych grupach, nieco oddalonych od Niego i od siebie wzajemnie. Jego rozmyślanie trwa nadal. Przeciąga się też oczekiwanie. Słońce staje się coraz mocniejsze i ogrzewa łąkę, która wydaje silny zapach suszącego się siana. Oczekujący chronią się na obrzeżach łąki, gdzie ostatnie drzewa sadu rzucają orzeźwiający cień. Jezus pozostaje sam, sam w słońcu już mocnym, całkiem blady w lnianej szacie i z nakryciem głowy z cienkiego płótna, lekko poruszającym się pod wpływem wiatru. Być może jest to nakrycie utkane przez Syntykę. Z pobliskiej obory dochodzi muczenie powolne i płaczliwe, kwilenie piskląt od strony sadu i ptaków z przestworzy. Słychać ptaszki w gniazdach i śmiałe kurczęta. Życie trwa i odnawia się co roku z nadejściem wiosny. Gołębie kołują w powietrzu lotem pewnym i spokojnym, nim powrócą do gniazd pod dachem. Nie wiem, czy to z domu sąsiadującego z domem Nike lub może z jakiegoś pola dochodzi do nich kobiecy głos śpiewający kołysankę