Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Nim światła Punta del Este zdążyły zniknąć za rufą, wszyscy członkowie załogi i pasażerowie zostali włączeni przez uzbrojonych porywaczy do brygad przymusowej pracy. Oficerowie statku, stewardzi, kucharze i kelnerzy oraz zwykli marynarze - wszyscy walili młotkami i harowali całą noc jak niewolnicy przy konstruowaniu fałszywych kontenerów. Żadna z ważnych osobistości nie została oszczędzona. Senator Pitt, Hala Kamil, prezydenci Hasan i De Lorenzo wraz ze swoimi ministrami i urzędnikami również zostali zmuszeni do pracy. Kiedy “Lady Flamborough” spotkała się z kontenerowcem “General Bravo”, fałszywe kontenery były już zainstalowane, a statek przemalowany i zmieniony. Od linii wodnej w górę “Lady Flamborough” mogła z daleka ujść za kontenerowiec. Z samolotu również nie dałoby się zauważyć różnicy. Dopiero bliższa obserwacja z morza ujawniłaby oczywiste fałszerstwo. Kapitan Juan Machado i osiemnastu członków załogi statku “General Bravo” przenieśli się na “Lady Flamborough”, otworzywszy uprzednio wszystkie przegrody i luki ładowni swojego statku i odpaliwszy umieszczone w kadłubie ładunki. Po serii stłumionych wybuchów statek zapadł się w morze. Gdy niebo na wschodzie zaczęło się rozjaśniać, przemieniona “Lady Flamborough” szła pełną parą ku portowi przeznaczenia kontenerowca “General Bravo”. Kiedy jednak San Pablo w Argentynie znalazło się czterdzieści kilometrów z prawej burty, “Lady Flamborough” ominęła port i popłynęła dalej na południe. Plan Ammara udał się znakomicie. Minęły trzy dni, a świat wciąż trwał w przekonaniu, że “Lady Flamborough” i jej znamienici pasażerowie spoczywają gdzieś na dnie oceanu. Ammar siedział przy stole z mapami i wyznaczał ostatnią pozycję statku. Potem wyrysował linię prostą do miejsca przeznaczenia, które zaznaczył literą X. Zadowolony z siebie rzucił ołówek i zapalił długiego dunhilla, wydmuchując dym na mapę. Szesnaście godzin, myślał. Jeszcze szesnaście godzin drogi i nie ścigany przez nikogo statek zostanie bezpiecznie ukryty w miejscu, gdzie nikt go nie znajdzie. Z mostka wszedł kapitan Machado, balansując w ręku małą tacą. - Ma pan ochotę na filiżankę herbaty i rogalika? - zapytał doskonałą angielszczyzną. - Dziękuję, kapitanie. Prawdę mówiąc, nie jadłem nic, odkąd wypłynęliśmy z Punta del Este. Machado postawił tacę na stole i nalał herbaty. - Nie spał pan, odkąd wszedłem z załogą na pokład. - Jeszcze jest wiele do zrobienia. - Może rozpoczniemy od formalnego przedstawienia się sobie. - Wiem, kim pan jest, a przynajmniej znam nazwisko, którego pan używa - odparł Ammar obojętnie. - Nie interesują mnie przydługie biografie. - Ach tak...? - Tak. - Może wtajemniczy mnie pan jednak w swoje plany - powiedział Machado. - Nie wiem nic prócz tego, że po zatopieniu “General Bravo” miałem się przesiąść na ten statek. Bardzo mnie interesuje następny krok... a zwłaszcza to, jak nasze załogi mają opuścić statek, aby uniknąć aresztowania przez międzynarodowe siły bezpieczeństwa. - Przepraszam, byłem zbyt zajęty, by pana dokładniej poinformować. - Może teraz jest odpowiednia na to pora - naciskał Machado. Ammar spokojnie dopił herbatę i zjadł rogalika. Potem spojrzał nad stołem na Machado. - Nie zamierzam jeszcze opuszczać statku - rzekł. - Według instrukcji otrzymanych od naszych przywódców mamy czekać z ostatecznym zniszczeniem “Lady Flamborough”, aż nadejdzie właściwy moment. Machado z wolna odprężył się. Spojrzał przez otwory w masce w ciemne oczy Egipcjanina i zrozumiał, że ma do czynienia z człowiekiem, który całkowicie panuje nad sytuacją. Uniósł dzbanek. - Jeszcze herbaty? - zapytał. Ammar podał mu swoją filiżankę. - Co pan robi, kiedy nie zatapia pan statków? - Specjalizuję się w zabójstwach politycznych - odparł Machado tonem człowieka prowadzącego towarzyską rozmowę