Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Tego jeszcze nie było!" - anonsowały gazety (zwłaszcza popołudniówki). "Potrójna ekipa bramkarzy nie może sobie poradzić ze szturmującym tłumem wielbicieli Picassa." Lecz były też inne głosy. Krytyczne, pełne niechęci, a nawet potępienia. "Obsesja erotyczna", "odrażająca mania na tle organów płciowych", "żałosny ekshibicjonizm artysty z uwiądem starczym" - srożyli się recenzenci z najróżniejszych pozycji. I kpili z publiczności oraz... władz oświatowych: "Na co walą te tłumy? Co je tam tak przyciąga?" - grzmiał pewien stróż moralności w oskarżycielskiej tyradzie. "Malarstwo? Sztuka? Piękno? Nie dajmy się zwariować! - Odpowiedzi udziela przekrój wiekowospołeczny tej masy zwiedzających. Zasadniczy odsetek stanowią licealiści i wojsko na przepustce! Następnie - brać studencka, a wreszcie - gawiedź miejska, która, jak wiemy z badań, nie chadza do muzeów, ba! której przedstawiciele w przeważającej liczbie (jak wynika to z ankiet) znaleźli się tam obecnie, o zgrozo, pierwszy raz w życiu! Od kiedy to, zapytuję, nasza młodzież i armia, i szary obywatel, pałają taką miłością do sztuki awangardowej? I odpowiadam państwu: odkąd jej głównym tematem stały się treści i sceny... Małżeństwa doskonałego, a środki wyrazu zostały pomyślane w ten sposób, by rzecz była ukazana naraz ze wszystkich stron: z góry, z dołu, z profilu, a nawet en face i w środku. Komu jest to na rękę? Kto sprzyja temu po cichu? Niestety, wstyd powiedzieć, gremia i instytucje będące spadkobiercami chlubnej polskiej tradycji nauki i oświaty, z Komisją Edukacji Narodowej na czele. Od lat zupełnie bezradne wobec palącej kwestii przygotowania młodzieży do życia seksualnego, z uczuciem wdzięczności i ulgi przyklasnęły wystawie." Głos ten i temu podobne podsunęły mi pomysł zrobienia pewnej intrygi. Początkowo myślałem, że przeprowadzę ją sam, z czasem jednak uznałem, iż będzie dla mnie lepiej, jeśli się kimś posłużę. Wybrałem do tej roli klasowego kolegę, który względnie najsprawniej radził sobie z francuskim, a nadto miał wyraźne uzdolnienia aktorskie (swego czasu brał udział w pracach teatru szkolnego; w moim pamiętnym spektaklu grał Mefistofelesa). Pokazałem mu kilka najsmaczniejszych omówień i komentarzy prasowych wokół Picassa w Zachęcie i zacząłem namawiać, by na najbliższej lekcji, gdy przyjdzie do konwersacji, wyskoczył z tym tematem i najpoważniej w świecie zgłosił Madame postulat załatwienia przez szkołę zbiorowego biletu na tę głośną wystawę. - Dlaczego sam tego nie zrobisz? - spytał nieufnie Mefisto. - Wiesz, jak mnie ona traktuje... - wzruszyłem ramionami. - Nie lubi mnie. Nie znosi! We wszystkim węszy podstęp. Cokolwiek mówię czy robię, podejrzewa, że kpię. Mnie nie wyjdzie ten numer. - Uważasz, że mnie wyjdzie? - wciąż nie był przekonany. - Będę cię ubezpieczał - zapewniłem żarliwie. - Podrzucę tekst w razie czego. W końcu dał się przekonać. Opracowaliśmy plan, to znaczy, scenariusz działania i "listę dialogową" z różnymi wariantami. W obranym dniu, na francuskim, usiedliśmy obok siebie. - Depuis plus d'une semaine* (*Od ponad tygodnia) - zaczął śmiało Mefisto, gdy pozwoliła mu mówić - Warszawa żyje Picassem. Wystawa jego grafiki przyciąga tysiące ludzi. Mówi się o niej w radio, pisze się o niej w gazetach. Jest to evenement, który trzeba zobaczyć. Niestety, dostać bilet to prawie beznadziejne. Zachęta jest oblężona. Kolejka się ustawia od wczesnych godzin rannych. Praktycznie, zamyka to drogę takim osobom jak my, licealistom mającym zajęcia przed południem. Zdani na samych siebie, działając w pojedynkę, nie mamy najmniejszych szans. Dlatego też wnosimy, by, wzorem innych szkół, zorganizować wycieczkę i wybrać się na wystawę grupowo, całą klasą. Rokuje to jak najlepiej, bo, dzięki zaleceniu Ministerstwa Oświaty, szkoły w danym wypadku są uprzywilejowane... Na obliczu Madame pojawił się blady uśmiech. - Je ne suis fas au courant* (*Nic o tym nie słyszałam) - stwierdziła przerywając. - La presse en a parle* (*Prasa o tym donosiła) - szepnąłem pochylony, kładąc zarazem palec na "liście dialogowej" pod kwestią, od której powinien kontynuować akcję. - La presse en a parle - powtórzył wiarygodnie i przejął sprawnie pałeczkę. - Poza tym zwiedzać wystawę pod przewodnictwem Madame to dodatkowy przywilej. Bo pani profesor z pewnością zna się na tym malarstwie i mogłaby nam niejedno commenter... expliquer...* (*objaśnić... wytłumaczyć...) - Moi? - znów wpadła mu w słowo. - Czemu bym miała się znać na malarstwie Picassa? - Jest cząstką kultury francuskiej - wypalił sam z siebie Mefisto. - I co to ma do rzeczy? - wzruszyła ramionami. Pośpieszyłem z pomocą. - Vous etes pour nous non seulement...* (*Jes pani dla nas nie tylko...) - zacząłem dyktować szeptem. - Vous etes pour nous non seulement... - powtórzył głośno Mefisto. - la lectrice de français...* (*lektorką francuskiego...) -... la lectrice de français... - mais aussi notre maitresse...* (*lecz również naszą mistrzynią) -... mais aussi notre maitresse... - de culture et de vie.* (*w dziedzinie kultury i życia) - ... de culture et de vie. Parsknęła krótkim śmiechem. - J'ai grand plaisir a l'entendre* (*Bardzo mi miło to słyszeć) - zagrała (całkiem zręcznie) dworne podziękowanie w stylu późnego rokoko - choć byłabym szczęśliwsza, gdyby to jeszcze było mniej śmiesznie powiedziane. - Co w tym było śmiesznego? - zapytał zdziwiony Mefisto. - Passons* (*Nieważne) - potrząsnęła głową. - No więc co z tą wystawą... - wróciłem do podpowiedzi. - Więc jak? Możemy liczyć, że pójdziemy tam z panią? - przełożył sprawnie Mefisto. - Allez-y dimanche* (*Idźcie sobie w niedzielę) - poradziła rzeczowo. - W niedzielę? - Mefisto zgłupiał. - Dostała się w niedzielę? - udałem niedowierzanie. - Dostała się pani w niedzielę? - przekazał głośno Mefisto. - Ça n'a pas d'importance.* (*To nie ma nic do rzeczy) - A w jaki dzień pani poszła? - znów szepnąłem przez zęby. - To kiedy pani tam była? - spytał uprzejmie Mefisto. - Je n'y suis pas allee* (*Nie byłam w ogóle) - odpowiedziała spokojnie. - Pas allee? - osłupiałem. - Pas allee? - podał dalej. - Non. Pas encore* (*Nic. Jeszcze nie) - dodała i szybko zmieniła temat. Ręka Hipolita Że odrzuci petycję, a nawet że nie będzie traktować jej poważnie - to było oczywiste i co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości. Że jednak zaprzeczy faktom, że wyprze się samej bytności na wystawie w Zachęcie - tego, przynajmniej w tej formie, nie wziąłem był pod uwagę