Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Nie wiedziałem, co na to odpowiedzieć, a on podjął po chwili: - Zrobiłem to odkrycie trzy dni temu, próbując ustalić granice zasięgu aparatury. Mógłbym dotrzeć na większą głębokość, ale jestem skłonny przypuszczać, że ta struktura będzie zbyt gęsta, aby moje promieniowanie mogło się przez nią przedostać. Przemyślałem z tuzin teorii, ale w końcu wracam wciąż do tej samej. Wiemy, że ciśnienie na tej głębokości musi wynosić osiem do dziewięciu tysięcy atmosfer i że temperatura musi być dostatecznie wysoka, by stopić skałę. Ale normalna materia mimo wszystko składa się przecież prawie wyłącznie z próżni. Załóżmy, że tam w dole istnieje życie: oczywiście nie życie organiczne, tylko życie oparte na materii częściowo skondensowanej, w której powłok elektronowych jest mało albo wcale ich nie ma. Pan rozumie, co mam na myśli? Dla takich stworzeń nawet lita skała na głębokości dwudziestu dwóch kilometrów nie będzie stanowiła przeszkody większej niż, dajmy na to, woda... A my wraz z całym naszym światem będziemy nieuchwytni jak duchy. - Więc to, co tutaj widzimy... - Jest miastem. Albo czymś podobnym. Znając już jego rozmiary, może pan sam ocenić cywilizację, która je musiała zbudować. Cały ten świat, który znamy, wszystkie nasze oceany i góry i kontynenty, są zaledwie mglistą powłoką, która otacza coś przechodzącego nasze pojęcie. Przez chwilę żaden z nas nic nie mówił. Pamiętam niemądre zaskoczenie spowodowane myślą, że jestem jednym z pierwszych ludzi na świecie, którym dano poznać straszliwą prawdę: bo jakoś ani przez chwilę nie wątpiłem, że to jest prawda. I zastanowiłem się jeszcze, jak też reszta ludzkości zareaguje na ogłoszenie tej prawdy. Wreszcie przerwałem milczenie. - Jeśli pańska teoria jest słuszna - powiedziałem - to dlaczego oni... czymkolwiek są... nie nawiązali z nami nigdy kontaktu? Profesor spojrzał na mnie jakby z politowaniem. - Uważamy się za niezłych inżynierów - rzekł - a w jakiż to sposób myśmy się mogli z nimi skontaktować? Zresztą wcale nie byłbym taki pewien, czy nie było kontaktów. Niech pan sobie tylko przypomni wszystkie te podziemne stwory: trolle, koboldy i tym podobne. Nie, to niemożliwe! Co też ja wygaduję! Niemniej jest to wyobrażenie dość sugestywne. Tymczasem obraz na ekranie trwał bez zmiany: siatka jarzyła się słabo, szydząc z naszego zdrowego rozsądku. Usiłowałem sobie wyobrazić ulice, budynki i te stworzenia, jak się tam przechadzają: istoty zdolne przenikać przez rozżarzone skały jak ryba płynąca przez wodę. Fantastyczne... l nagle uświadomiłem sobie, jak niewiarygodnie wąski jest zakres temperatur i ciśnień, w jakich może istnieć gatunek ludzki. To my jesteśmy wybrykiem natury, a nie oni: przecież prawie cała materia, występująca we wszechświecie, ma temperaturę tysięcy albo nawet milionów stopni. - Więc - odezwałem się z wahaniem - co robimy? Profesor nachylił się ku mnie gorączkowo. - Przede wszystkim musimy się dowiedzieć o wiele więcej, a całą sprawę trzymać w absolutnej tajemnicy, póki nie zyskamy pewności. Czy może pań sobie wyobrazić panikę, jaka by wybuchła, gdyby to się rozeszło? Oczywiście, prędzej czy później prawda musi wyjść na jaw, ale niech to się dokona stopniowo... Pojmuje pan. że geologiczna przydatność moich prac staje się tera? czymś całkowicie nieistotnym. Naszym pierwszym zadaniem jest zbudowanie szeregu stacji, które pozwolą zbadać rozmiary tej struktury. Przewiduję, że budowalibyśmy je co jakieś piętnaście kilometrów w kierunku północnym, ale pierwszą umieściłbym gdzieś na południe od Londynu, aby stwierdzić, jak daleko to sięga. Całe to przedsięwzięcie winno być utrzymane w takiej tajemnicy, jak budowanie pierwszej zapory radarowej pod koniec lat trzydziestych. Ja tymczasem będę dalej powiększał moc swego nadajnika. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zwęzić wiązkę, przez co uzyskam znacznie lepsze ześrodkowanie energii. Jednak to pociągnie za sobą wiele trudności natury technicznej, będę więc potrzebował pomocy w szerszym aniżeli dotąd zakresie. Obiecałem dołożyć wszelkich starań, aby taką pomoc uzyskać. Prof