Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
A raczej wtedy wlaśnie była szczególnie zabawna. Też się biedaczce nie układa, myślałam, ciągle coś na nią spada, i to ni stąd, ni zowąd. A tu czasy niespokojne, nie wiadomo, co przyniesie jutro! Zresztą, może się wszystko obróci na dobre. I tak by się z Wiktorią nie dogadały. Zaniosę jej trochę konserw, pomyślałam. Pół godziny temu byli u nas dwaj Anglicy, których poznaliśmy u Youngów, żeby się z nami pożegnać. Najpierw odwiedzili Youngów, a później zaszli do nas. Ponieważ wojsko angielskie dostało rozkaz wycofania się z Grecji, żołnierze w pośpiechu opuszczali miasto. Z samego rana otwarto magazyny wojskowe i rozdawano ludności żywność i inne dobra. żeby nie wpadły w ręce Niemców. Nasi znajomi przyjechali ciężarówką wyładowaną różnymi rzeczami: od konserw po kaski przeciwsłoneczne, których używa się w Afryce podczas polowań na dzikie zwierzęta. Wiedzieli, że nie należymy do ludzi, którzy by się cisnęli w tłumie po parę puszek konserw. Jeszcze wtedy, dzięki Bogu, niczego nam nie brakowało. Połowę tego wszystkiego zawieźli do Youngów, a resztę przywieźli nam. Jeden z nich, Tam, podkochiwał się w Irenie. "O, cześć, Tom!", mówię. "Ch-chał ar ju?" Zaczynałam 206 207 się z nimi jako tako porozumiewać. Zaglądałam czasami do:'. podręcznika dla samouków. "Dudududududu", odpowiedział. Tom. 'IYzaskał jak karabin maszynowy. Nie zrozumiałam ani słowa. "Oj, Tom. Not anderstand", powiedziałam. "Nie usiądą ;., na chwilę, żeby się napić kawy`?". spytała ciotka Katingo. Ga ' powatość tej kobiety mogła człowieka wyprowad2ić z równowa- `a gi. "O jakiej kaaże mama mówi?", spytała Irena. "Nie widzi mama, że się zwijają jak w ukropie!" Tom patrzył na nią usiłując:. wzrokiem wyrazić to, czego nie mógł wyrazić słowami. Był czetwony z przejęcia. "Good bye, Ajrin", nazywał ją Ajńn. "Jacy to , mili chłopcy!", powiedziała do mnie Klio Young, która stała ną':. balkonie i dostrzegła mnie w chwili, gdy wychodziłam z domu: `'i "Moja Berta jest szaleńczo zakochana w Merwinie. Jak się po; powrocie z pracy dowie, że przyszedł ją pożegnać i jej nie zastał, rozchoruje się z rozpaczy. Jeszcze wczoraj wieczorem' przysięgali sobie dozgonną miłość..." W ten sposób się wyraża- :: ła. Ktoś, kto nie znał Klio, mógł pomyśleć, że wcale ją nie ob-: chodzi, czy jej dziewczęta mają po stu czy więcej kochanków..:`Później, gdy zostałyśmy przyjaciółkami i dobrze ją poznałam u niej w domu spędzałam za okupacji wieczory, które jeszcze jako tako można było znieść - przekonałam się, że to najbardziej oddana żona i najrozsądniejsza matka pod słońcem. Tym się różniła od innych Greczynek, że nie była głupio podejrzliwa i o wszystkim mówiła wprost. Nie należała także do tych, które sądzą, że przyzwoitość to sprawa od pasa w dół, i które udają święte, a po cichu robią różne świństwa. Jej mąż był Anglikiem i jego wpływ nie był bez znaczenia. Willy pracował jako główny inżynier u "Powera", mieszkał w Grecji prawie od trzydziestu lat. Teraz wszyscy są w Londynie. "Truciznę trzeba mi było przynieść, a nie pkornd-bif«, powiedziała kita-Ekawi, gdy jej dałam konserwy. "Mówię ci, Ninka, ja już długo nie pociągnę, nie vrytxzymam tego wszystkiego ". "Co się stało?", pytam. "Znalazła się w końcu twoja synowa czy nie?" - "Oby się nigdy nie znalazła, Panienko Przenajświętsza, dopomóżl Żeby ją nagła cholera wzięła, wydrę jedną! Koniec, Ninka, straciłam Dimitńsa, straciłam mojego syna. Na pochyłe drzewo i kozy skaczą". Usiadła i opowiedziała mi, co zaszło: Dimitris zorientował się, że Wiktoria zniknęła bez śladu, więc zaczął rozpaczać i grozić, że popełni samobójstwo. Za jakąś godzinę wrócił z redakcji Teodor. Dowiedziawszy się, dlaczego wszyscy są na nogach o takiej porze, wybałuszył, jak to on, oczyska i zaczął wymyślać Dimitńsowi. "Nigdy nie wydoroślejesz, ty taki owaki?", wołał. "Nigdy nie będziesz mężczyzną? Jeśli masz choć trochę ambicji, to idź i się powieś!" Więc Dimitńs poszedł. W środku nocy. Ale następnego dnia wrócił po rzeczy. "Gdybyś przyszła trochę wcześniej", powiada kita-Ekawi kiwając się w przód i w tył w skrajnej rozpaczy, "zastałabyś go jeszcze. Był cichy i łagodny jak spokojne morze, uśmiechał się, jakby śnił najpiękniejszy sen". - "To znaczy, co?", pytam. "Znalazł ją?" Bo nie mogłam zrozumieć. Wyjaśniła mi. "Niebywałe! Ach, ty biedaczkol" Nie wiedziałam, co powiedzieć, co robić, by ją pocieszyć. Dokładnie tak jak Dinos, myślałam. Już lepiej by sobie żyły podciął. "Co za magnes jest w tobie, kobieto", mówię, "przyciągasz do siebie te wszystkie nieszczęścial" Wiedziałam, na nic się nie żda, jeśli jej powiem, że moim zdaniem, ona sama była temu winna. 'Ilko bym jej przykrość sprawiła. Gdybym miała choć odrobinę nadziei, że to, co powiem, będzie dla niej nauczką, wygarnęłabym jej raz a dobrze, choćby mi miała więcej dzień dobry nie powiedzieć. Mój ojciec nieboszczyk zawsze powtarzał, że ludzie nie potrafią kojarzyć faktów i wyciągać wniosków i dlatego cierpią tak ciągle i cierpią. A bo to ja sama jestem lepsza? Uznałam jednak za swój obowiązek dać jej dobrą radę. "Dalej", mówię, "nie trać czasu. Pogadaj ze starszym synem i zaprowadźcie Dimitrisa, choćby siłą, do jakiegoś dobrego lekarza, zanim wpadnie w nałóg"