Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

W całej sali panowała cisza, przerywana jedynie wyciem wiatru i odgłosami zbliżającej się burzy. To było przynajmniej jakieś urozmaicenie. Dopiero kiedy piorun uderzył bardzo blisko, spojrzał w kierunku okna. Jego podświadomość próbowała podpowiedzieć mu coś, ale on nie mógł sobie przypomnieć co. Na korytarzu słychać było coraz wyraźniej kroki wielu ludzi. Tam nic nie powinno się dziać, a jednak ... Teraz już wszyscy słyszeli kroki. Morg wstał i odwrócił się w kierunku ogromnych drzwi. Reszta zebranych spoglądała ukradkiem to na drzwi to na Morga. Światła lekko przygasły i w tym samym momencie błyskawica rozjaśniła niebo. Drzwi nagle otworzyły się z hukiem i do sali weszli uzbrojeni ludzie. Utworzyli szpaler prawie do samego tronu. Teraz już wszyscy patrzyli zdziwieni i przerażeni na uzbrojonych ludzi i na otwarte drzwi. Światła zaczęły się powoli zapalać, gdy usłyszeli znowu kroki. To były kroki jednego człowieka, ale dudniły jak gdyby po korytarzu szło parę osób. I nagle Morg przypomniał sobie. To nie było możliwe, a jednak ... Wszystko wyglądało tak jakby działo się w zwolnionym tempie. Nawet błyskawice i grzmoty jakby zwolniły tempo, choć efekt był nawet bardziej niesamowity. Kroki zbliżały się. Słychać je było coraz wyraźniej. Były tuż, tuż ... I nagle do sali weszła ubrana w czarną długą pelerynę postać. Przekroczyła próg i zatrzymała się po paru krokach. Uzbrojeni ludzie wyprostowali się jakby na komendę. - To niemożliwe ... - szepnął Morg. Postać, ubraną w czarną rękawiczkę dłonią, zsunęła z głowy kaptur, zasłaniający szczelnie jej twarz. Oczom wszystkich ukazała się piękna lecz wyrazista kobieca twarz, otoczona prostymi czarnymi jak noc włosami. Jej oczy były równie czarne, a usta wykrzywione były w ironicznym uśmiechu. - Witaj Morg. - powiedziała. - To niemożliwe ... - powtórzył Morg, podchodząc parę kroków do kobiety. Jednak drogę zagrodzili mu dwaj uzbrojeni ludzie. Stanął jak wryty. - Zaskoczony? - zapytała kobieta, podchodząc powoli do niego. Nie dała żadnego znaku, nawet najmniejszego gestu, a jednak stojący tyłem do niej żołnierze powrócili na swoje miejsca. - Nie sądziłeś chyba, że ci na to pozwolę. - powiedziała, mijając Morga. Ten patrzył na nią wciąż zaskoczony. Nie mógł uwierzyć w to co się stało. Kobieta stanęła obok tronu stojącego na podwyższeniu. - Wszyscy wiemy po co się tu zebraliśmy. - powiedziała do zgromadzonych. - Nie wszyscy jednak wiedzą, kto powinien zasiąść na tronie. Tym, którzy jeszcze o tym nie wiedzą, oświadczam, że dynastia Króla Mathiasa nie wygasła, choć on sam i jego syn ... no cóż, już wygaśli. - dodała z lekką ironią. Po raz pierwszy od chwili jej pojawienia się, wśród tłumu rozległy się szepty. Ucichły jednak, gdy kobieta przestała się uśmiechać. - Jestem Sharina, pierworodna córka Króla Mathiasa i jedyna pretendentka do tronu. Szepty znowu rozległy się w sali. W jednej chwili odżyły legendy krążące po kraju od prawie dwudziestu lat. Tym razem Sharina nie przerwała szeptów. Usiadła na tronie i powoli zaczęła zdejmować rękawiczki. Przyglądała się tłumowi z rozbawieniem. Tak, wejście miała niezłe. Prawdę mówiąc lepsze, niż oczekiwała. ****************************************** Noc nadeszła równie nagle, jak nagle umilkła burza. Wiatr uspokoił się na tyle, że można było wyjść bez obaw na zewnątrz. Nieliczne chmury przesuwały się leniwie po niebie, zasłaniając co jakiś czas księżyc. Sharina stała przy jednym z okien w pustej sali tronowej. Rozmyślała nad przyszłością. Stała się władczynią ogromnego kraju. Przygotowywała się do tego odkąd tylko pamiętała. Już jako dziecko przysięgła sobie, że wróci kiedyś na dwór. I to nie jako więzień, ale jako zwycięzca. A jednak w głębi duszy czuła smutek. Wolałaby być teraz w zamku Drakemor. To był jej dom, znała otaczających ją ludzi. Nie obawiała się niczego, ale mimo to ... Ruszyła w kierunku drzwi. Zrobiła nieznaczny ruch dłonią i drzwi otworzyły się z cichym szelestem. Korytarze o tej porze były puste. Żaden dźwięk nie zakłócił panującej wszędzie ciszy. Nawet jej kroki były znacznie cichsze. Jej peleryna powiewała bezgłośnie przy każdym ruchu. Wyglądała jak zjawa przemierzająca puste korytarze zamku. Tak właśnie wyglądała jej matka, gdy mąż wygnał ją ze swojego domu. Tak samo bezszelestnie przemierzała puste korytarze zamku Drakemor ... ****************************************** Nikt nigdzie nie mógł jej znaleźć. Wszyscy jednak czuli jej obecność. Tylko Karim nie poddawał się zbiorowej panice. Wiedział, że wcześniej czy później Sharina pojawi się. I tak też się stało. Gdy tylko weszła do sali obrad Rady, rozmowy ucichły. Karim stał przy fotelu Przewodniczącego Rady. Skłonił się lekko, gdy podeszła do niego. Znowu ubrana była na czarno i mimo, iż była raczej drobną kobietą, stwarzało to wrażanie potęgi i groźby. - Szanowni panowie. - zaczęła, siadając w fotelu. - Jak wiecie, zgodnie z prawem tego kraju, objęłam tron po moim zmarłym ojcu. Proszę, aby każdy z panów przygotował na wieczór obszerny i szczegółowy raport dotyczący spraw państwa. Zanim podejmę jakąkolwiek decyzję, chcę zaznajomić się ze stanem tego co pozostawił Król Mathias. W sali rozległy się ciche szepty. - Czekam więc do wieczora. Raporty proszę przekazać Karimowi. - Sharina wskazała stojącego obok Karima. - To byłoby wszystko, panowie. Mężczyźni wstali, kłaniając się jej lekko. Gdy sala opustoszała, wskazała Karimowi miejsce obok siebie. Mężczyzna usiadł. - Gdzie jest Morg? - zapytała, nie patrząc na Karima. - Pod strażą w przygotowanej dla niego celi. - Doskonale. Znajdź i sprowadź do mnie Armena. - Tak jest. - Jak wygląda sytuacja w zamku? - Wszyscy są jeszcze w szoku, ale odnoszę wrażenie, że odczuwają ulgę. Morg nie cieszył się zbytnią sympatią. Sharina uśmiechnęła się lekko. Nie powiedziała ani słowa, lecz po chwili Karim wstał, ukłonił się i wyszedł z sali. - Głupi ludzie. - powiedziała. ****************************************** Obudził go szelest. To nie był powiew wiatru. Nie słyszał też, aby drzwi otwierały się. Wstał z łóżka, rozglądając się dookoła. Gdyby tylko miał broń ... Ale nie miał jej. Był w tej chwili bezbronny. Wolnym krokiem przemierzał pokój, zaglądając w różne zakamarki. - Szukasz czegoś? - usłyszał nagle. Odwrócił się gwałtownie