Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

.. Zaczyna być poetycznie, co? Wprowadził mnie adiutant. (Żaden z tych, których już poznałem.) Gospodarz i władca był już niemal w łóżku, to znaczy siedział na krawędzi takiej dużej kołyski, wspartej na czterech słupkach i z moskitierą. Przy nim kucał na macie (mimo że krzesła obok stały wolne) dziwny facet o dużej głowie, obarczonej włosami zwiniętymi w istne strąki i o oczach zda się bezdennych. Obok kobieta w strasznie czerwonym i pomarszczonym stroju pieściła w dłoniach czarne kuleczki w kształcie ludzkiej czaszki. Czyżby dostosowywała się do twarzy przekrwionej i w drobniutkich zmarszczkach? Jednak byłem raczej skłonny podejrzewać, że odbywa się tu jakieś spotkanie z duchami i zabobonami. Ci dwoje chyba służyli pomocą pułkownikowi, którego ubiór teraz wskazywał raczej na to, że mamy do czynienia z kierownikiem cyrku w Europie, a nie z wodzem wojskowym. Głowę miał owiniętą czarną szmatą, przetykaną złotem; natomiast piersi i plecy przyoblekały drogie jedwabie, wolno puszczone, z lewej strony koloru czerwonego, a z prawej koloru białego. Czarami rozszyfrowywali przyszłość? Może i ja byłem zagadką do ostatecznego rozszyfrowania? Ale nie uległem pysze, nie dałem się prosić, żebym usiadł i zaproponowałem wprost: — Przyszedłem prosić o zlikwidowanie oblężenia. — Zlikwidować? — Aidit Manu poderwał się, czarodziejskie szmaty przekręciły się na jego głowie. — Kto tu rządzi? — Pan, panie pułkowniku. Dlatego właśnie... — Pan zna moje warunki. — Tak. Dlatego przyszedłem. — Bezczelność! Widział pan dziś egzekucję tego... komunisty? — Właśnie dlatego... ' 142 143 łem. Co „dlatego"? Przyszedłem spełnić pańskie żądanie. Przemyśla- — Allach jest wszechmocny! — krzyknął do swych pomocników. ;i Zrobili gesty okrągłe, które mogły świadczyć,, że wszystko jasne, wszak wyczarowywali... — Ale... — bąknąłem. Uśmiech zniknął z twarzy gospodarza. Przewidział, że moja prośba wyrażona na wstępie jest obwarowana warunkami i znów nasrożył się. Chytrzy biali! Zlikwidować oblężenie i w ten sposób pomóc ucieczce... Allach by się wyparł takiego głupca. Wyznawcy Mahometa są chytrzejisi od białych. Mniej więcej tymi słowami próbował podeptać moje nadzieje, czarownik obrócił się gwałtownie w moją stronę, uczynił ruch, jakby chciał rzucić się na mnie, lecz Aidit Manu chwycił go za przegub ręki. Roześmiałem się. Postanowiłem kończyć pertraktacje. Być lub nie być.... — Panie pułkowniku, jakże my uciekniemy w piątkę? — Siedmiu was — poprawił. — Niemcy zawsze zostaną. Dla nich wymarzona sytuacja... Przyjrzał mi się teraz przyjaźniej. — Jest pan tego pewny? — Tak. Jak miłości Sari. Uciekniemy na zgubę? Tu się czujemy słabi, a co dopiero w dżungli. Przecież wy będziecie sto razy silniejsi. Aidit Manu skinął głową, ale zauważył: — Pan może dużo szkody narobić tym swoim dziwnym karabinem maszynowym, który można nieść na ramieniu... — Ach, to! — Udałem, że zapomniałem o najważ- 144 niejszym. — Na dowód szczerości zaraz oddam tę maszynkę w wasze ręce. — Zaraz? — Zaraz. Pułkownik zastanawiał się. Powstał i postąpił kilka kroków w, cień, trwał chwileczkę, jakby teraz naradzał się z innymi duchami. — Szczerość za szczerość — ciągnąłem. — Zaufanie za zaufanie. — I omal nie udławiłem się własnymi słowami, kłamstwo nie sprawiało mi ulgi. — Zgoda — powiedział i wyszedł z cienia, ba, uścisnął mnie. — Poślę straż, która weźmie tę maszynkę. Pan umie się z nią obchodzić? — Jeszcze raz próbował mnie uściskać. — Adiutant odwoła oblężenie. Jesteście wolni. Jutro przyjdę do pana na rozmowę. — O, właśnie! Ale przy pożegnaniu Aidit Manu nawiedziły podejrzenia od nowa. Być może, brak wzajemności w czułościach z mojej strony i uniki posiały w nim nieufność. — A wie pan, jak się umiera od zatrutych strzał? — Nie. Jeszcze nie umierałem. -— To się pan dowie, jeśliby panowie usiłowali bez broni przedzierać się przez dżunglę. Jedna doba cierpień od takiej strzały to nie za dużo. Nasi plemienni bracia wzdychają do takich zdobyczy. — Natchniony wzniósł ręce do góry i prawie się modlił: — Oni przygotowują dla nas w dżunglach groby, ale będą dla nich..