Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Pochwaliłem za sprawność bojową i hart ducha oraz dyscyplinę w ich jednostkach. Wyróżniłem szczególnie majora Sternhagela z Schutzpolizei. Zachowywał się wspaniale, spokojnie i odważnie. Dawał przykład odwagą i zdyscyplinowaniem, a jednocześnie konieczną ostrożnością w działaniu. Stał się via facti17 moim zastępcą i bezpośrednim pomocnikiem. Toteż wyznaczyłem go na dowódcę walki w dniu następnym. 17 Via facti (lać.) - drogą czynu. WP RAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 193 - Około godziny 20 zacząłem wycofywać moje oddziały. Ustała strzelanina. Żydzi milczą jak zaklęci, jakby ich nie było w domach, w fabrykach i podziemiach getta. Wszystkie jednostki wycofałem (nawet te ze zdobytych terenów) i zwolniłem do kwater. Ale chcąc być pewny, że oddziały AK-owskie i innych organizacji konspiracyjnych nie nawiążą bezpośredniej łączności z Żydami, zmieniłem system straży zewnętrznej. Zamiast około 120 "askarisów", którzy otaczali od kilku dni getto, dałem na posterunki przy murach i bramach od strony "aryjskiej" około 250 żołnierzy Waffen SS plus kilkudziesięciu policjantów niemieckich i Werkschutzmannów narodowości niemieckiej. W razie nocnej napaści oddziałów polskich rozkazałem im, uzbrojonym po zęby, brutalnie ostrzelać, a nawet palić sąsiednie domy "aryjskie". - Herr Generał opowiadał nam o stratach spowodowanych przez SS-Oberfuhrera doktora von Sammern-Frankenegga. Zostało wtedy rannych, jak słyszeliśmy, sześciu SS-mannów i sześciu "askarisów". A wielu padło (lub zostało rannych) od 8 rano do 8 wieczór, kiedy Herr Generał bezpośrednio dowodził? - zapytał Gustaw Schiełke. Stroop się troszkę skrzywił. Ale rozgrzany opowiadaniem, odpowiedział natychmiast: - Straty nasze tego dnia zamykały się liczbą 24 rannych. Poległych nie mieliśmy. Gdy ja dowodziłem, raniono nam dziesięciu SS-mannów, żadnego "askarisa", a ponadto - przypadkowo - dwóch posterunkowych Policji Polskiej. Niepotrzebnie się tam zaplątali i ulegli lekkim postrzałom. Wśród rannych znaleźli się, niestety, dwaj członko-|wie Sicherheitsdienst (SD) z pięćdziesięciu policjantów bezpieczeństwa, jacy brali udział w pierwszym dniu akcji. Obaj byli w ciężkim stanie. i Fatalne postrzały. Doktor Hahn natychmiast się nimi zajął, a później | mi delikatnie wypominał, że pozwoliłem funkcjonariuszom tej specjalnej służby znaleźć się na terenach szczególnie zagrożonych przez wroga. - Gdy wróciłem do swej osobistej kwatery, był tam już Hahn z doskonałą kolacją. Siedział w klubowym fotelu i popijał drobnymi łyczkami francuski aperitif. Patrzał na wiosenne niebo, na gwiazdy. Stając na progu gabinetu, usłyszałem: ,,Gratuluję, Herr Generał! Doskonale! Wydobył pan nas z sytuacji kompromitującej. Niech pan się już nie kąpie, tylko umyje ręce i siada do knedli, bo wystygną. Przed chwilą przynieśli je nam." 13 - Rozmowy z katem 194 ROZMOWY Z KATEM - Po dwóch, trzech minutach zaczęliśmy w milczeniu zajadać. Nafaszerowaliśmy się knedlami, które - jak się okazało - doktor Hahn również bardzo lubił albo udawał, że lubi. Przy daniu pieczystym z dziczyzny i przy truflach (skąd ten Hahn wydobył trufle?!) wymieniliśmy poglądy oraz informacje. Zaczęliśmy od zranionych funkcjonariuszy SD. Szło mu szczególnie o życie rannego SS-Oberscharfuhrera Rudolfa Kosmali, zasłużonego wywiadowcy Hahna w Warszawie18. Przyrzekłem, że zrobię wszystko, aby żaden członek SD nie został ranny lub zginął. Co prawda w końcu kwietnia i początku maja straciliśmy jeszcze dwóch ludzi z przydzielonego mi oddziału Policji Bezpieczeństwa. Jeden został ranny, drugi poległ19. Ale ponieważ Hahn o nich nie wspominał, myślę, że nie byli z SD. - Pan myśli, że zaraz poszedłem spać? Wprost przeciwnie. Wykąpałem się, zmieniłem bieliznę, mundur i buty oraz wziąłem się do roboty. Przeprowadziłem rozmowę z Krugerem, który się niecierpliwił w Krakowie, oraz zameldowałem krótko Heinrichowi Him-mlerowi o przebiegu i efektach moich dwunastogodzinnych działań w getcie. O ile na rozmowę z Kriigerem czekałem dwadzieścia minut, to połączenie telefoniczne z SS-Reichsfuhrerem uzyskałem natychmiast. Musiałem tylko w centrali sieci telefonicznej SS powiedzieć specjalne hasło. Heinrich Himmler wyraził swe zadowolenie i powinszował. Stwierdził głosem miękkim i przyjemnym, że się na mnie nie zawiódł, ale równocześnie przestrzegł przed zbytnim optymizmem, jeśli idzie o dni najbliższe. Wysłuchując moich relacji, doszedł do wniosku, że Żydzi są zdeterminowani, zorganizowani i wyposażeni oraz mają poparcie społeczeństwa polskiego i polskiej konspiracji wojskowej. "Lieber Stroop - powiedział - będą jeszcze trudne dni. Nawet bardzo trudne. Niech pan będzie ostrożny i niech pan konsultuje się 18 SS-Sturmscharfuhrer (a nie Oberscharfuhrer) Rudolf Kosmala, ur. 1901, ranny 19 kwietnia 1943 r. W opracowaniu Reginy Domańskiej Policja bezpieczeństwa dystryktu warszawskiego i jej więzienie ..śledcze" Pawiak, "Biul. G. K. B. Z. H. w Polsce", T. XXVIII, Warszawa 1978, s. 213, mylnie wymieniony jako poległy w tym dniu. 19 W rzeczywistości jeden zabity i dwóch rannych: SS-Rottenfuhrer Edmund Lotholz, ur. 1904, zginął l maja 1943 r., SS-Rottenfuhrer Fritz Rilhrenschopf, ur. 1910, członek załogi oddziału kobiecego Pawiaka, ranny 19 kwietnia 1943 r.; SS-Scharfuhrer Hugo Nieratschker, ur. 1909, ranny 25 kwietnia 1943 r. WPRAWKI I UWERTURA DO GROSSAKTION 195 z Hahnem. Upoważniam pana do stosowania wszystkich dostępnych środków, ale gdy zajdzie potrzeba. Niech pan stara się nie palić i nie burzyć domów, dopóki wszystkie zakłady przemysłowe w getcie, a szczególnie zbrojeniowe, nie zostaną ewakuowane. Naszych ludzi, maszyny, narzędzia i surowce oraz wyprodukowane towary należy szczególnie chronić przed pożarem, obstrzałem i wybuchami." - Po tych rozmowach telefonicznych i konferencji z doktorem Hahnem, przeprowadziłem odprawę z osobistym sztabem i dowódcami samodzielnych jednostek bojowych. Specjalny nacisk położyłem na pełne wykonywanie obowiązków przez podległych mi oficerów i żołnierzy Wehrmachtu. Położyłem się późno spać, bo jeszcze musiałem zanotować coś niecoś w kalendarzu. Wypiłem jeden kieliszek burgunda i wyciągnąłem się w luksusowej pościeli wygodnego łóżka, które zasłał ordynans. - Już miałem zasypiać, gdy otrzeźwił mnie dzwonek jednego z trzech aparatów telefonicznych, stojących na mahoniowym stoliku przy moich poduszkach. "Donnnerwetter! - ryknąłem w tubkę telefonu. - Jak śmiecie mnie budzić! Czy jesteście tacy durnie, iż nie wiecie, że za kilka godzin mam znów dowodzić akcją w getcie i że muszę przedtem choć cztery godziny się przespać?!" W telefonie usłyszałem chrząknięcie. Chciałem obsztorcować rozmówcę. Ale się zorientowałem, że to przecież znajomy głos. Rzeczywiście usłyszałem Heinricha Himmlera