Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Boże, Aleksandrze... - Jak długo tu jesteśmy? - Nie wiem. Kilka minut? - Gdzie twój "dokładny" zegarek? - W plecaku. Chciałem, żeby czas przestał płynąć. - Śpisz? - Nie. Mam zamknięte oczy. Jestem... odprężona. - Powiesz mi prawdę, jeśli cię o coś spytam? - Oczywiście - szepnęła z uśmiechem. - Czy kiedykolwiek dotykałaś mężczyzny? Tylko dotykałaś... Otworzyła oczy i roześmiała się cicho. - Szura, co ty pleciesz? Nie licząc mojego brata, kiedy był młodszy, nigdy w życiu nie widziałam nagiego mężczyzny. Leżała w jego ramionach, pieszcząc jego policzek i jabłko Adama. Przytknęła palec do tętnicy szyjnej. Pocałowała ją i przywarła do niej wargami, chcąc poczuć, jak pulsuje. Dlaczego jest dla mnie taki dobry, taki kochany? - pomyślała. Dlaczego tak słodko pachnie? - A te hordy młodych, dzikich lubieżników, którzy ścigali cię po całej Łudzę? Żaden z nich... - Żaden z nich co? - Cię nie dotknął? Pokręciła głową. - Jesteś zabawny. Nie. - Nawet przez ubranie? - Co takiego? - Nie odrywała ust od jego szyi. - Oczywiście, że nie. Szura, co ty chcesz ze mnie wyciągnąć? - Wszystko to, co było przede mną. - Przed tobą? - spytała żartobliwie. - Czy w ogóle coś przed tobą było? - To ty mi powiedz. - No dobrze. Co chcesz wiedzieć? - Kto widział cię nago. Oprócz rodziny. Ale nie wtedy, kiedy jako ośmioletnia dziewczynka robiłaś te słynne gwiazdy. A więc tego chciał? Całej prawdy? Tak bardzo bała się mu powiedzieć. Jak to zniesie? - Szura, pierwszym mężczyzną, który widział mnie częściowo rozebraną, byłeś ty. Tam, w Łudzę. - Naprawdę? - Podniósł głowę, żeby spojrzeć jej w oczy. Potarła ustami o jego szyję. - Naprawdę. - I nikt cię nie dotykał? - Dotykał? - No wiesz. Piersi i... - Sięgnął w dół i odnalazł ją czubkami palców. - Boże, oczywiście, że nie. - Serce zabiło mu szybciej: wargami czuła pulsowanie krwi. Skoro tak bardzo tego chciał, dobrze, powie mu to tu i teraz. - Pamiętasz las w Łudzę? - Jakże mógłbym zapomnieć? To był najcudowniejszy pocałunek w moim życiu. - Szura, tam, w tym lesie, pierwszy raz całowałam się z mężczyzną. Pokręcił głową i spojrzał jej w oczy z powątpiewaniem, a może na wet z niedowierzaniem, jakby wyznała mu jedynie pół prawdy. - No co? - spytała z uśmiechem. - Wprawiasz mnie w zakłopotanie. - Co się stało? - Nie mów mi tylko, że... - Dobrze, nic ci nie powiem. - Powiedz, tak proszę. - Przecież mówię. Osłupiały Aleksander szybko zamrugał. - Kiedy pocałowałem cię w Łudzę... - Tak? - Powiedz. - Szura... - Przylgnęła do niego całym ciałem. - Czego ty chcesz? Prawdy czy czegoś innego? - Nie wierzę. - Pokręcił głową. - Po prostu nie wierzę. - No to nie wierz. - Położyła się na wznak z rękami pod głową. Nachylił się nad nią. - Mówisz tak, bo wiesz, że chcę to usłyszeć - szepnął, pieszcząc jej piersi i brzuch. Nie mógł oderwać od niej rąk; były w ciągłym ruchu. - A chcesz? Długo nie odpowiadał. - Nie wiem. Nie. Tak, niech Bóg mi dopomoże. Ale powiedz całą prawdę. Poklepała go po plecach. - Już powiedziałam - rzuciła wesoło. - Oprócz ciebie, nikt mnie nig dy nie dotknął. Lecz Aleksander wciąż był poważny. Spojrzał na nią maślanymi oczami i spytał: - Jak to możliwe? - Nie wiem, po prostu możliwe. - Jak tyś to zrobiła? Prosto z łona matki trafiłaś w moje ramiona? - Prawie - odrzekła ze śmiechem. - Kocham cię. Rozumiesz? Przed tobą nie miałam ochoty nikogo całować. W Łudzę tak bardzo tego pragnęłam, że nie wiedziałam, co zrobić. Nie wiedziałam, jak ci to powiedzieć. Pół nocy nie spałam, próbując coś wymyślić, zmusić cię, żebyś mnie pocałował. I kiedy weszliśmy do tego lasu, powiedziałam sobie, teraz albo nigdy. Że jeśli ty mnie nie pocałujesz, nie pocałuje mnie już nikt. - Dotykała go i nieustannie pieściła. - Boże, wiesz, jak na mnie działasz? - wyszeptał chrapliwie. - Przestań. Co ty ze mną robisz? - A ty ze mną? Kochali się, nie odrywając od siebie ust i gdy roznamiętniony dotarł wreszcie na szczyt spełnienia, gdy ona dotarła tam razem z nim, była niemal pewna, że Szura stłumił w sobie głośny krzyk. - Taniu-tchnąłjej prosto w usta. -Nie wiem, jak ja z tobą przeżyję. - Skarbie - wymruczał, przygniatając ją całym ciałem. - Otwórz oczy. Dobrze się czujesz? Tatiana milczała. Wsłuchiwała się w czuły ton jego głosu. - Taniu - szepnął, pieszcząc jej twarz, szyję i piersi. - Masz skórę jak noworodek, wiesz? - Nieprawda. - Skórę jak noworodek, słodki oddech i jedwabiste włosy. - Ukląkł, by delikatnie ssać jej sutki. - Jesteś boska, absolutnie boska. Objęła go za głowę. Spojrzał jej prosto w oczy. - Przebacz mi, Tatiano - powiedział ze łzami w oczach. - Zraniłem twe czyste serce zimną, obojętną twarzą. Ale wierz mi, moje serce zawsze było gorące, zawsze tobą przepełnione. Nie zasłużyłaś na to, co zesłał ci los, przez co musiałaś przejść. Ani na cierpienia, jakich do znałaś od siostry, ani na to, co przeżyłaś w Leningradzie, ani na to, co zrobiłem ci ja. Tuż przed waszym odjazdem, tam, nad Ładogą... Opuściłem brezent, zasłoniłem wejście i nawet na ciebie nie spojrzałem