Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Jest twardy i gładki jak stal. Muszę oświetlać moje ręce, żeby zobaczyć, gdzie się znajdują. - Milczał kilka chwil. - Nie wiem, czy drapię powierzchnię tego obiektu, czy też nie. Wziąłem próbkę? - Komputer mówi, że nie - odparł Roj. Jako lekarz nie miał teraz nic do roboty poza monitorowaniem komputera. - Nie wywieram żadnego wpływu na tę powierzchnię. Chcę się przekonać, jak bardzo jest twarda. - Palnik? - spytała Agnes. -Tak. - Nie rób niczego, co mogłoby ich rozgniewać! - zaprotestowała Roz. - Kogo? - spytał Danny. - Ich. Tych, którzy to zbudowali. Danny zachichotał. - Jeżeli jakieś istoty są tam w środku, to albo wiedzą, że tu jesteśmy, albo zdają sobie sprawą, iż nie dostaniemy się tam, gdzie sobie tego nie życzą. Jedno albo drugie. Muszę zrobić coś, co przyciągnie ich uwagę. Palnik rozjarzył się, ale jego blask nie odbił się od powierzchni Obiektu Trojańskiego. Widać go było tylko na tle gazu, który rozsiał w przestrzeni. - Żadnego rezultatu. Nawet nie podniósł temperatury powierzchni - podsumował w końcu Danny. Wypróbowali laser. Eksperymentowali z materiałami wybuchowymi. Poddali próbie diamentowe wiertło na świdrze, którym naprawiano ich statek. Nic nie wywarło żadnego wpływu na gładką powierzchnię. - Chcę stąd wyjść - odezwała się Agnes. - Nie ma mowy! - odparł Danny. - Proponuję, żebyśmy udali się na któryś z biegunów tego globu. Może tam znajdziemy coś innego - Wychodzę! - oświadczyła Agnes. - Jak ci się zdaje, co takiego możesz zrobić, czego ja już nie wypróbowałem?! - spytał gniewnie Danny. Agnes bez ogródek przyznała, że nic. Mówiąc to wygramoliła się ze statku i zeskoczyła na powierzchnię obiektu. - To beznadziejnie głupie postępowanie - poinformował ją głośno Danny przez radio. W tej samej chwili zwrócił się w stronę Agnes i zaświecił jej w oczy lampą. Zauważyła z niepokojem, że znajduje się tuż pod nią. Nie mogła już opaść w innym miejscu. Dlatego ześlizgnęła się w prawo, a potem próbowała się odwrócić. Jednak z powodu paniki, w jaką wpadła na myśl o kolizji z Dannym (co zawsze było niebezpieczne w kosmosie) i opóźnienia, kiedy manewrowała, by go wyminąć, uderzyła o powierzchnię obiektu znacznie szybciej niż zamierzała. Powierzchnia ugięła się pod nią, gdy jej dotknęła. Nie sprężyście jak guma, gdyż wtedy odepchnęłaby rękę Agnes. Stawiła opór godny zastygającego cementu - dlatego dłoń kobiety-pilota zagłębiła się w niej. Agnes oświetliła ją lampą na hełmie. Gładka powierzchnia globu była nietknięta, nie powstało nawet najmniejsze wgłębienie, ale ręka astronautki tkwiła pogrążona w niej aż po nadgarstek. - Danny - powiedziała, nie wiedząc, czy się cieszyć, czy bać. Początkowo nie usłyszał jej, gdyż krzyczał do nadajnika: -Agnes, nic ci nie jest?! - Nie zauważył, że się do niego zwraca. Po chwili uspokoił się i odnalazł ją z pomocą lampy. Później zbliżył się do Agnes, manewrując ostrożnie swoim shaddlem, by utrzymać się na powierzchni Obiektu Trojańskiego. - Moja ręka! - jęknęła Agnes. Danny przesunął dłonią po ramieniu kobiety-pilota, aż odnalazł po omacku jej rękę. - Agnes! Możesz ją wyciągnąć? - Nie chciałam próbować, póki tego nie zobaczysz. Co to znaczy? - To znaczy, że jeśli to był wilgotny cement, to teraz stwardniał i nigdy cię zeń nie wyciągniemy! - Nie bądź osłem! - odrzekła Agnes. - Obejrzyj otoczenie. Zobacz, czy się zmieniło. Danny przeprowadził te same testy co poprzednio, z wyjątkiem użycia palnika. Aż do brzegu skafandra Agnes powierzchnia Obiektu Trojańskiego była absolutnie nieprzenikliwa, całkowicie pochłaniająca energię, niemagnetyczna - innymi słowy, nie poddająca się żadnym testom. Nie mógł jednak zignorować faktu, że ręka Agnes w niej tkwi. - Zrób zdjęcie - poleciła. - A cóż ono pokaże? Twój nadgarstek z obciętą ręką - zaoponował. Mimo to Danny zrobił kilka kroków do przodu, położył kilka swoich narzędzi na powierzchni Obiektu Trojańskiego, by na fotografii było widać, gdzie się ona znajduje. Później zrobił około tuzina zdjęć. - Po co je robię? - zapytał. - Na wypadek, gdybyśmy wrócili i ludzie nie chcieli uwierzyć, że mogłam wsadzić rękę w coś twardszego od stali - powiedziała Agnes. - Ja mógłbym im to obwieścić. - Jesteś moim Podporowym. Podporowi byli bardzo dobrzy pod wieloma względami, ale nikt nigdy by nie chciał zostać oskarżycielem w sprawie, w której oskarżenie opierałoby się tylko na świadectwie Podporowego. Podporowi najpierw byli lojalni, a dopiero potem uczciwi. Musieli tacy być. - Dlatego mamy zdjęcia. - W takim razie wydostaję się stąd. - A możesz? - spytał Danny. Dotąd starał się nie myśleć o grożącym Agnes niebezpieczeństwie; teraz niepokój znów wkradł się do jego serca. - Moje kolano i druga ręka pogrążyły się na taką samą głębokość. Ta pierwsza nadal tkwi w powierzchni obiektu tylko dlatego, że zacisnęłam ją w pięść i się trzymam. - Czego się trzymasz? - Tego, z czego zrobiono to cholerstwo. Moja druga ręka i kolano wypłynęły na powierzchnię po kilku sekundach. - Wypłynęły! - Tak to odczułam. Puszczam to teraz. Kiedy Agnes powoli rozwarła pięść, jej dłoń wydostała się na powierzchnię i została delikatnie odepchnięta. Lecz na dziwacznym materiale nie pojawiła się żadna zmarszczka