Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Kiedy poślubiłem Glorię, nie miałem grosza przy duszy. Jednak w trakcie swojego wzlotu na zawrotne wyżyny sukcesu, nauczyłem się dostrzegać wszystkie subtelne wariacje kobiecych fatałaszków, od taniej, seryjnej sukienki, do jedynych egzemplarzy kreacji z Paryża. Nie znaczy to, że Gloria spędzała wiele czasu w zasięgu odchudzającego portfel zwierciadła mody. Rozwinęła w sobie talent do szybszego wydawania pieniędzy, niż je zarabiałem, co stanowiło jeden z przedmiotów sporu między nami. Orientowałem się więc na tyle, aby wiedzieć, że Alix Aarvik nie ubierała się jak dziedziczka fortuny. Usiadłem na wskazanym mi krześle i powiedziałem: — Proszę mi teraz opowiedzieć o Paulu. — A co chce pan wiedzieć? — Na początek może mi pani opowiedzieć o jego stosunku do ojca. Spojrzała na mnie zdumiona. — Zaszedł pan już tak daleko? — Nie było to trudne. — Czcił ojca jak bohatera — powiedziała. — Nie oznacza to wcale, że znał go na tyle, aby zapamiętać... Peter Billson zginął, kiedy Paul miał dwa lata. Słyszał pan już o katastrofie lotniczej? — Chyba są co do tego pewne wątpliwości. W jej oczach dostrzegłem ból. — Pan również? — Pokręciła głową. — To właśnie ta niepewność trawiła umysł Paula. Pragnął, aby ojciec nie żył. Wolał raczej martwego bohatera, niż żywego oszusta. Czy pan rozumie, co to znaczy, panie Stafford? — Proszę mi powiedzieć. — Załatwiłam Paulowi leczenie psychiatryczne. Lekarz powiedział mi, że właśnie ta dręcząca niepewność jest przyczyną załamania Paula. To straszne, czcić kogoś jak bohatera; w dodatku ojca; a jednocześnie pragnąć, aby nie żył. — A więc miał nerwicę. Jaką formę ona przybrała? — Generalnie rzecz biorąc, do pasji doprowadzała go niesprawiedliwość. Zwłaszcza takie cwaniactwo, kiedy ktoś przypisuje sobie zasługi za osiągnięcia innych. Kolekcjonował niesprawiedliwości. Chyba była taka książka „Kolekcjoner niesprawiedliwości”, prawda? To właśnie Paul. — Powiedziała pani „generalnie”, a jak wyglądały szczegóły? — W odniesieniu do ojca uważał, że Peter Billson został potraktowany niesprawiedliwie, że pośmiertnie oczerniono go. Wie pan o rozprawie sądowej? — Skinąłem głową, a ona powiedziała: — Chciał oczyścić imię ojca. — Dlaczego mówi pani o Paulu w czasie przeszłym? — zapytałem ostrożnie. Ponownie spojrzała ze zdumieniem i zbladła. — Nie... nie wiedziałam... — Splotła ręce i wyszeptała: — Chyba myślę, że nie żyje. — Dlaczego miałaby pani tak myśleć? — Nie wiem. Ale nie znam też żadnego powodu, dla którego miałby zniknąć. — A jeśli chodzi o tę nerwicę związaną z niesprawiedliwością, czy odnosił ją również do siebie? Czy uważał, że jego potraktowano niesprawiedliwie? Spojrzała wprost na mnie i zaprzeczyła stanowczo: — Nigdy! Zawsze troszczył się o innych. Panie Stafford, powiem wprost, że Paul nie był... — zreflektowała się. — Nie jest zbyt rozgarnięty. Skoro pracuje pan w ochronie Franklin Engineering, to powiem panu, że Paul nie jest złodziejem, ani kimś w tym rodzaju. Może nie jest zupełnie zrównoważony, ale uczciwy. — Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, panno Aarvik —odparłem. — Prowadzę to dochodzenie zarówno w interesie Paula, jak i Franklin Engineering. Zarząd Franklin bardzo interesuje się losami swoich pracowników. Miałem nadzieję, że przełknie tę wypowiedzianą w zbożnym celu bzdurę. Ani Stewart, ani Isaacson nie okazali krzty zainteresowania. — Paul wiedział... wie, że nigdy nie będzie mu się dobrze powodziło na tym świecie, ale nigdy sienie uskarżał. Wiedziałam, że miał trudności, żeby utrzymać się za te dwieście funtów miesięcznie, ale nigdy się nie skarżył. Otworzyłem już usta, aby jej zaprzeczyć, ale zamknąłem je ponownie. Odczekałem przez dziesięć uderzeń serca zanim powiedziałem: — Czy tylko tyle miał? — Dwa tysiące czterysta funtów rocznie, tyle był wart — odparła z lekkim smutkiem. — Ale z pewnością już pan to sprawdził. — Tak — powiedziałem oszołomiony. — Dokładna cyfra wyszła mi z głowy. A więc Paul oszukiwał siostrę. Mówił jej, że zarabia 2.400 funtów rocznie, chociaż dostawał ponad trzy razy tyle. Jednak najpierw Hoyland, a teraz siostra Billsona twierdzili, że najprawdopodobniej tyle właśnie był wart. Myślisz, że poznałeś kogoś gruntownie, że jego życie rozpościera się przed tobą, jak motyl przyszpilony w gablocie, a on zaskakuje cię nagłym brakiem konsekwencji. — Czy kiedyś wspomagała go pani finansowo? Zawahała się. — Nie bezpośrednio. Powoli wyciągnąłem z niej tę historię. Utrzymywała ich matkę w ostatniej chorobie. Pani Aarvik boleśnie i przewlekle umierała na raka. Alix opłaciła pielęgniarkę i prywatną opiekę szpitalną, a pod koniec usługi specjalistów. Wszystko to wykraczało poza absolutną konieczność określoną przez Narodową Służbę Zdrowia. Koszty były bardzo wysokie i wyczerpała całe swoje oszczędności. — Później Paul potrzebował opieki — ciągnęła. — Tego psychiatry, o którym panu mówiłam. Psychiatra miał także prywatną praktykę i też był drogi. Bankier panny Aarvik okazał się jednak bardzo wyrozumiały i pozwolił jej na spore przekroczenie konta, mimo powszechnych utrudnień kredytowych. — Spłacam to tak szybko, jak potrafię. — Uśmiechnęła się smutno. — Dlatego tak cieszę się z tej pracy w Kanadzie. Płaca jest dużo wyższa. Paul Billson nic nie dołożył. — Wiedziałam, że nie udałoby mu się nic zaoszczędzić. Cóż więc innego mogłam zrobić? Rzeczywiście, cóż innego? Pomyślałem o 12.000 funtów zgromadzonych na rachunku oszczędnościowym Paula i zdumiałem się osobliwymi wynaturzeniami rodzaju ludzkiego