Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

– A ty? – Paweł spojrzał na niego wyczekująco. – Zdaje się, że lubię psuć im szyki – powiedział Kot niedbale i po chwili dodał: – Jak na razie, nie ustawiają ich zbyt misternie. A poza tym ja działam na innych falach. Te ich sprawy nie mają dla mnie żadnego znaczenia, ale bawi mnie przewidywanie różnych sytuacji. Kiedy zobaczyłem cię już pierwszego dnia, wiedziałem, że będziesz miał kłopoty. – Zawsze mam kłopoty – machnął ręką z rezygnacją. – Zauważyłem – powiedział z przekąsem Kot patrząc wymownie na jego rozbitą wargę. Paweł otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, ale po chwili wahania dał spokój wyjaśnieniom. Wrócili do klasy w milczeniu. Odszukał wzrokiem dziewczynę, z którą rozmawiał na korytarzu. Znał już jej imię. Anka. Gdy przyglądał się jej teraz, jak ze swobodą rozmawia o czymś z koleżankami, poczuł przypływ jakiejś bezsensownej zazdrości. Na szczęście otrząsnął się z tego szybko. Roześmiał się w duchu, kiedy to sobie uświadomił. Jeszcze raz spojrzał na dziewczynę. Siedziała pochylona nad zeszytem, twarz miała skupioną, lekko rozchylone wargi. Odgarnęła dłonią włosy zsuwające się na policzek. Tym razem wydała mu się inna. W wyobraźni kadrował portret na tle okna. Jesienne słońce prześwietliło jej jasne włosy kontrastujące w tym ujęciu z ciemnym konturem profilu. „Portret lirycznej dziewczyny” – powiedział sobie w myśli z rozbawieniem. Ocknął się z zamyślenia, kiedy uświadomił sobie, że od pewnego czasu kątem oka spogląda na niego Kot. Zwrócił twarz w jego stronę. Tamten uniósł lekko brwi i wysunął dolną wargę, w jego spojrzeniu mógł odczytać pobłażliwą ironię. Paweł chrząknął i z nagłym zainteresowaniem zaczął przeglądać podręcznik fizyki. Zdawało się, że park pogrążony jest w jakimś letargu. Nie słychać było ludzkich głosów, tylko świergot ptaków i terkotanie owadów w wysokiej, nie skoszonej jeszcze trawie. Paweł wszedł w aleję porośniętą z obu stron gęstymi krzewami i spuścił psa. Stracił go z oczu niemal od razu. Po chwili usłyszał radosne ujadanie. Ruszył w tę stronę. Gdy minął ostatnią kępę krzewów, dostrzegł psa podskakującego dokoła jakiejś dziewczyny w dżinsowej sukience. Klnąc pod nosem głupotę rozbrykanego kundla przyspieszył kroku. Sytuacja nie wyglądała najgorzej – dziewczyna nie bała się Kajmana i jego żywiołową sympatię przyjmowała z rozbawieniem. Gwizdnął na psa, ale ten zajęty zabawą nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Chłopcu wydawało się, że sylwetka dziewczyny, wciąż zwróconej do niego tyłem, kogoś mu przypomina. Dopadł wreszcie zwierzaka i przytrzymał za skórę na karku. 19 – Przepraszam za niego – rzekł zdyszanym nieco głosem. – Jest jeszcze młody, pewnie myśli, że każdy chce się z nim bawić. Chyba nic się nie stało? Dopiero teraz przyjrzał się dziewczynie uważniej. Nie widział jeszcze jej twarzy, ale w pochyleniu głowy, w jasnych włosach zsuwających się na policzek dostrzegł coś znajomego. Podniosła na niego roześmiane piwne oczy, które po chwili rozszerzył wyraz zaskoczenia. Stali naprzeciw siebie. Dziewczyna miała buty na wysokim obcasie, wydawało się więc, że są tego samego wzrostu. Roześmiała się nagle odsłaniając drobne, równe zęby, bo w niebieskich oczach chłopaka malował się wyraz kompletnego osłupienia. Kiedy odezwała się, w jej głosie zabrzmiała nuta zaskoczenia: – To ty?! Paweł nie miał już wątpliwości, przed nim stała Anka. – Anka? Hej, co tu robisz? – poprawił się jednak po chwili: – Prawda, głupio pytam, przecież zdaje się, że mieszkasz dwa kroki stąd. Uśmiechając się kiwnęła głową dla formalności. – Za to ty z Bródna masz ładny kawałek – powiedziała i oboje roześmieli się z lekkim skrępowaniem. Paweł rozluźnił chwyt na karku szamoczącego się Kajmana, a ten pomknął w krzaki w dzikich podskokach. – Czy jesteś z kimś... – zaczął Paweł, poprawił się po chwili, bo doszedł do wniosku, że pytanie zabrzmi niezręcznie: – Sama tak spacerujesz? Chrząknął, bo i w tej formie pytanie zdawało się wykraczać poza granice zwykłej ciekawości. – Sama – odpowiedziała z naciskiem patrząc mu przy tym w oczy. – Lubię to – dodała nieco ciszej. – Okazja do przemyśleń? – zapytał siląc się na ironię, ale wypadło to dość banalnie. – Może – przechylając głowę rzuciła przez ramię i tym razem jemu wydało się to banalne. Rozmowa nie kleiła się. Oboje odczuwali skrępowanie. Paweł zdecydował się wycofać z niezręcznej sytuacji: – Jeżeli się spieszysz, to... Nie dokończył jednak, dziewczyna przerwała mu zdanie w połowie. – To co? – zapytała po prostu. – Nic – wzruszył ramionami i zaproponował bez najmniejszego przekonania: – Mogę cię odprowadzić kawałek. – Nie musisz – rzuciła nonszalancko, ale zaraz dodała normalnym już tonem. – Właściwie nigdzie się nie spieszę