Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- To było... - Prezydent nerwowo przygryzał wargi szukając odpowiedniego słowa - ... zbyteczne okrucieństwo z naszej strony. - Niech pan tego teraz nie przeżywa - doradził profesor. - Mam nadzieję, że wszelkie dalsze kontakty z jakimikolwiek innymi kosmitami zakończą się już pomyślnie. Ci zaś w pewnym stopniu sami sobie są winni. Rozbłyski Słońca, coraz słabsze, obserwowano jeszcze ponad miesiąc, następnie heliofizycy stwierdzili, że zgodnie z hipotezą promieniowanie i stan Słońca wrócił do normalnego poziomu. Teoretyczny model promieniowania słonecznego dawał podstawę do przypuszczeń, że stan spokojnego Słońca trwał będzie co najmniej miliard lat. Kiedy Prezydent oznajmił w przemówieniu radiowym, że ludności Esperii pozostawia się wolny wybór - wracać, czy pozostać - nastały chwile głębokiej rozterki w wielu milionach serc i umysłów. Esperia spełniła pokładane w niej nadzieje, zasłużyła na swą nazwę. łagodny, ciepły klimat, bujna, barwna roślinność, niemal zupełny brak dokuczliwych owadów lub jakichkolwiek ich odpowiedników, zielone, czyste morza... - niejednemu wygnańcowi z Ziemi przypadła do serca nowa ojczyzna, a większość uświadamiała to sobie dopiero teraz, w chwili trudnego wyboru. Wreszcie wszystkie decyzje zapadły, biura administracyjne przekazały materiały Rządowi. Powrót na Ziemię wybrała blisko jedna trzecia mieszkańców Esperii, wśród nich - Prezydent: Ziemskie zamiłowanie do uroczystych imprez dało o serie znać po raz pierwszy w nowej ojczyźnie: pozostający zapragnęli zorganizować wielkie, podniosłe pożegnanie powracającym. Do tego potrzebny był... nowy rząd, jako że większość członków starego wybrała - w ślad za Prezydentem - powrót. Zarządzono więc wybory. Wytypowanie kompletu kandydatów sprawiło znaczne trudności; najdłużej brakowało chętnego do zajęcia fotela prezydenta, lecz w końcu - zgodzili się kandydować profesor Orwid i... Dyrektor Służby Łączności. Profesor Orwid otrzymał prawie sto procent głosów. Po raz pierwszy od czasów Uług - Bega astronom sprawował władzę. Płynęły łzy, łamały się ze wzruszenia głosy, długie były pożegnalne uściski. Wypowiedziano miliardy szczerych życzeń - dobrej, szczęśliwej przyszłości. W honorowej eskorcie Floty Kosmicznej Esperii ruszyły kosmoloty w stronę spokojnego już Słońca. Zbigniew Dworak - Planeta Grozy Z oddali ten glob porażał wzrok zielenią, odwiecznym kolorem nadziei. W promieniach swego słońca, niczym specjalnie nie wyróżniającej się gwiazdy, błyszczał na tle czarnego nieba niczym szmaragd. Ta osobliwa zieleń planety wydołała niemałe zamieszanie wśród egzobiologów, kiedy rakieta Automatycznego Zwiadu Kosmicznego przestała na Ziemię barwne obrazy układu planetarnego gwiazdy oznaczonej zaledwie numerem katalogowym. Ponieważ gwiazda znajdowała się w odległości kilku parseków od Ziemi, zorganizowano pospiesznie wyprawę załogową i z niecierpliwością oczekiwano bezpośrednich relacji z powierzchni nowo odkrytej planety... Niestety, pierwszy - po latach podróży - komunikat donoszący o wejściu na orbitę stacjonarną i przygotowaniu do lądowania był zarazem ostatnim. I - co dziwniejsze - nie odebrano żadnego sygnału zagrożenia. Żeglarze oceanu próżni znajdują się w stokroć niewygodniejszej sytuacji niż dawni podróżnicy i odkrywcy, niemniej tak nagła zamilknięcie statku w najbardziej nieoczekiwanym momencie. zaniepokoiło i zdumiało ludzkość. Podczas gdy dziennikarze, których nastawienie do wszelkiego rodzaju wydarzeń nie zmieniło się od tysiącleci, wysuwali coraz to śmielsze hipotezy mające jakoby wyjaśnić zaginięcie wyprawy, naukowcy przystąpili do ponownego, niezwykle skrupulatnego sprawdzania danych o zielonej planecie. Był to po prostu stracony czas. Żadnej znaczącej informacji o nowo odkrytym układzie planetarnym nie udało się uzyskać. Gwiazda jak gwiazda, planeta poza barwą też niczym osobliwym nie wyróżniała się spośród setek odkrytych dotąd planet. Uznano więc zaginięcie wyprawy za mało prawdopodobny, ale jednak możliwy przypadek katastrofy - innymi słowy zawiedli, bądź zawinili ludzie. Kiedy jednak kolejna wyprawa pomimo zachowania szczególnych środków ostrożności - nie, żeby podejrzewano o coś planetę, ale tak na wszelki wypadek - przepadła bez wieści, zatrwożono się już poważnie i poczyniono stosowne kroki w celu wyjaśnienia niezrozumiałych zaginięć. Przede wszystkim poproszono dziennikarzy by nie wspominali nawet o zielonej planecie. Było to nad wyraz rozsądne postanowienie - w brulionach, szkicach doniesień dziennikarskich były tak radykalne hipotezy dotyczące rzeczonej planety, że wielu naukowców jak też pracowników Federacji Lotów Kosmicznych doorało zawrotu głowy