Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Kirisk o maBo si nie spaliB ze wstydu, |e spudBowaB i z jego winy polowanie przepadBo. Ale ojciec ju| mu podawaB kul:  Aaduj! Szybko strzelaj! To, co si wydawaBo wcale nie takie znów trudne  zaBadowa i wystrzeli (ile| razy robiB to najzwyczajniej, kiedy uczyB si strzela)  teraz si nie udawaBo. Zamek nie ustpiB od razu. MyBgun w tym czasie oddaB dwa strzaBy do uciekajcych nerp. Jedn raniB nad samym brzegiem. Stado ju| si skryBo w morzu, a ranne zwierz ze wszystkich siB próbowaBo doczoBga si do wody. Gdy 56 my[liwi podbiegli tam, nerpa ]uz zdoBaBa zsun si z brzegu i wlokc za sob krwaw rozchybotan smug popBynBa. WiosBujc pBetwami z wolna pogr|aBa si w gBb morza. Wyraznie wida byBo jej wytrzeszczone z przera|enia oczy i jasnoliliowy pas na grzbiecie od karku do samego koDca ogona. MyBgun opu[ciB podniesiony winchester  teraz nie byBo sensu jej dobija.  Daj spokój, i tak utonie  powiedziaB Emrajin. Kirisk staB zasapany, zgnbiony, zBy na siebie. SpodziewaB si daleko wicej. A tymczasem, to ci dopiero  wspaniaBy my[liwy! MilczaB, z najwikszym wysiBkiem panowaB nad sob, |eby nie pBaka z |alu. Tak mu byBo przykro.  To nic, jeszcze ci si uda  uspokoiB go MyBgun, kiedy si zabrali do patroszenia zabitej nerpy.  Teraz popByniemy na Sutk Zredni, tam jest wicej zwierzt.  Ja si po prostu po[pieszyBem  zaczB Kirisk, ale ojciec mu przerwaB:  Nie tBumacz si. Nikt nie zostaje my[liwym ju| po pierwszym strzale. Bdz spokojny, umiesz strzela i zwierz nigdzie przed tob nie ujdzie. Kirisk nie odpowiedziaB, ale w gBbi ducha byB wdziczny, |e doro[li nie robi mu wyrzutów. I teraz przysigB sobie: na polowaniu nigdy si nie [pieszy i nie my[le o niczym 57 innym, strzela na pewniaka, kiedy oko i oddech  wejd w celownik"  jak uczyB go ojciec. Wtedy trzeba wystrzeli! Nerpa byBa du|a, ci|ka, jeszcze caBkiem ciepBa, jak |ywa. MyBgun z zadowoleniem pocieraB rce pBatajc jej brzuch:  Widzisz, ile tu tBuszczu  na cztery palce. Dobra!" Kirisk zapomniaB ju| o swoim zmartwieniu i pomagaB mu z zapaBem. A Emrajin tymczasem poszedB do starego Organa, |eby bli|ej przycumowa Bódk. Po chwili wróciB szybkim krokiem, zakBopotany.  Czas ucieka, po[pieszcie si!  SpojrzaB na niebo i dodaB:  Nie podoba mi si ta pogoda... My[liwi raz dwa wypatroszyli nerp, z wntrzno[ci zostawiajc tylko wtrob i serce, po czym przycignli j na zwizanych |erdziach do Bodzi. Kirisk szedB za nimi, niósB strzelby  oba winchestery. Na brzegu, przy Bodzi oczekiwaB Organ. ByB zadowolony