Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Zostało tylko przekształcić te dane na współrzędne realne i przekazać je". Bron rozpoczął odwrót. - Sądzę, że teraz mnie zostawicie? Macie już przecież wszystko. "Mamy przerwać łączność zgodnie z planem, to znaczy dopiero po potwierdzeniu zniszczenia planety-bazy. Takie są rozkazy Sztabu Generalnego. Sądzę jednak, że Doc chce ciągnąć dalej te misje jako zwykłe ćwiczenie Komanda. Ananias dziwnie się zachowuje, co zmusiło nas do zastanowienia się, czy za tym wszystkim nie kryje się coś więcej". Szybkimi ruchami Bron ściągał z siebie gumowy kombinezon. Był cały spocony. - Połącz się ze mną za minutę, Jaycee. Mam wrażenie, że zaraz nastąpi skok. Słyszał już za sobą kroki wracających techników. Minął poczekalnie, ale wciąż ktoś mógł go dostrzec z progu. Ubrany ponownie w swoją tunikę był łatwo rozpoznawalny. Jedyną nadzieją było dojście do śluzy zanim ktoś wejdzie. W tej samej sekundzie, kiedy zamykały się za nim drzwi śluzy usłyszał głosy wchodzących do poczekalni techników. Jego obecność tutaj nie była oczywiście sprzeczna z poleceniami Cany, ale zainteresowanie matrycami zupełnie nie pasowało do akademickiej postaci Synkretysty. Od tej pory jednak Komando miało wszystkie informacje i Bron mógł rozgrywać dalsze partie według własnego uznania. Mógł już teraz nawet spróbować opracować jakiś plan przeżycia. Niedługo miała się rozegrać największa w historii bitwa kosmiczna, a, sądząc po pierwszych ocenach, on znajdował się po niewłaściwej stronie. Jego nadzieje na przeżycie stawały się przez to raczej symboliczne. Sygnał alarmu podprzestrzennego przerwał te rozmyślania i zmusił go do znalezienia wolnych pasów, z których większość należała do ludzi z wachty. Znalazł wreszcie wolne stanowisko nie opodal sali łączności i z ulgą zapiął pasy. Plan nawigacyjny był tak precyzyjny, że ostatni ludzie dotarli do pasów zaledwie na kilka sekund przed skokiem. Statek wszedł w podprzestrzeń na pełnej szybkości. Niszczyciele nie przejmowali się ani ludźmi, ani sprzętem. Następne 32 sekundy przeżywał potworny ból rozrywanych wnętrzności i miażdżonych kości. Świadoma cześć mózgu Brona odrzucała to, czego nauczono go w szkole, że zgodnie z zawiłym procesem przemiany podprzestrzennej, cały statek znikał z realnej przestrzeni, by lecieć dalej wzdłuż siatki miedzianych drucików z makiety galaktycznej matrycy. Wśród nawigatorów krążyły legendy, mówiące o wspaniałych miedzianych belkach, dostrzeganych miedzy gwiazdami tuż przed końcem skoku. Bron wiedział, że niektórzy technicy, którzy pozostawali w pomieszczeniu matryc w czasie skoku, dostrzegali ślady jonizacji, pozostawione przez statek w trakcie przemieszczania się po drucie. Słyszał takie opowieści bezpośrednio z ust tych nielicznych, którzy przeżyli pobyt obok matrycy w czasie skoku. Rozdział XV Statek wszedł w drugą fazę skoku i potworny ucisk zniknął nagle. Bron odpiął pasy i zdał sobie sprawę, że teraz pozostało mu tylko znaleźć szansę na przeżycie. Jedną na dziesięć miliardów. Jego pozycja na statku była delikatna. Nie mógł zrobić nic, co mogłoby zaszkodzić misji ale w tych wąskich granicach, które mu pozostały miał jednak prawo do szukania ratunku. Tylko kim był naprawdę? Siedząc sam w swojej kabinie, oceniał wagę tego pytania. - Jaycee! Powiedz coś o mnie... mam inne imię? "Żadnego" - odparła Jaycee z cieniem złośliwości. "Znalazła cię delegacja ziemskich handlowców na rynku na Anhatinie w systemie Bela-Six. Lecieli małym śmigaczem i przy lądowaniu rozbili kupę śmieci. Ty leżałeś na wierzchu. Miałeś cztery tygodnie i nikt nie chciał niczego o tobie wiedzieć... Boże! Gdyby mogli cię zastawić... Ale dla Ziemian życie jest świętością. Wiec zabrali cię do kosmoportu. Ani policja, ani celnicy nie raczyli nawet na ciebie spojrzeć. Zabrali cię na Ziemię. Nikt nie wie, skąd wzięło się twoje imię, ale pochodzi chyba ze stempla celnego na dokumentach pokładowych. Muszę powiedzieć, że nawet ci z nim dobrze". - Nie kłamiesz? "Nie. Wszystko jest w twoich aktach. Na Ziemi delegacja miała z tobą sporo kłopotów