Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Po prostu: to raczej niezwykła rzecz - bronił się Mishkin - natknąć się na zamek i stwierdzić, że istnieje on w wyobraźni. - Nie widzę w tym nic niezwykłego - zawyrokował robot. - Od czasu ostatniej rewizji statutów probierczych prawdy, dziesięciu bogów, cztery dominujące religie oraz osiemset dwadzieścia pomniejszych kultów zostało określo- nych mianem istniejących w wyobraźni, a mimo to całkowicie zgodnych z prawem. 17. Prowadzeni przez zakrystianina - niskiego, pogodnego starszego człowieka z białą brodą i drewnianą kulą zamiast nogi - Mishkin i robot wyruszyli na wycieczkę po zamku wyobraźni. Szli przez długie, duszne refektarze i przez krótkie, przewiewne korytarze poprzeczne, mijając pokryte fałszywą patyną zbroje, a także niby zblakłe i sztucznie dekatyzowane gobeliny na ścianach, przedstawiające dzie- wice i jednorożce w bardzo różnorodnych pozach. Zaglądali do cel tortur, gdzie - w celu zaszczepienia im wiary - pozorni więźniowie cierpieli katusze, miażdżeni przez oszu- kańcze koła, męczeni przez fałszywe szczypce do wyrywania kawałków ciała, a także przez podrobione narzędzia do wyłamywania palców, które dzierżyli w spracowanych dłoniach zgarbieni torturmistrze, których okulary w rogowej oprawie pozbawiały ich jakiegokolwiek prawdopodobieńs- twa. (Prawdziwa była tylko pasteryzowana krew, ale nawet ona nie wydawała się przekonywająca). Mijali zbrojownie, w których nobliwe panienki o zadartych noskach wypisy- wały na maszynach zamówienia w trzech kopiach, dotyczą- ce na przykład ostatniego modelu miecza Świętego Graala lub też włóczni Wielkiego Barbarzyńcy. Weszli na blanki i zobaczyli z nich kadzie z supergestym olejem firmy Smith & Wesson, którym można zarówno namaszczać świętych w niskiej temperaturze, jak też i do- prowadzać go do wrzenia. Zajrzeli do kaplicy, w której chłopięco wyglądający kapłan o rudych włosach, posługując się sanskrytem, opowiadał dowcipy przed zgromadzeniem peruwiańskich górników z kopalni cyny, Judasz zaś, ukrzy- żowany na mocy jakiegoś z trudem wymyślonego błędu teologicznego, spoglądał zdezorientowany w dół z sym- bolicznego krzyża, zrobionego z najrzadszych gatunków drewna, dobranych specjalnie z racji wrażliwości ich zdrew- niałych tkanek. Weszli w końcu do wielkiej sali bankietowej, gdzie znajdował się stół, na którym piętrzyły się smalone kurczaki, dzbany z sokiem pomarańczowym, hot-dogi z chili, połówki muszli ze znajdującymi się wewnątrz mięczakami, płaty pieczonej wołowiny o grubości pięciu centymetrów, przyrzą- dzonej tak, że była na zewnątrz chrupiąca, a wewnątrz - półsurowa. Były tu także talerze pełne doskonałych lodów, tace z pizzą, zarówno neapolitańską, jak i sycylijską, z dodat- kiem sera i kiełbasy, sardeli, grzybów i kaparów. Znajdowali się tu opakowani w folię ptasi bohaterowie i tchórze, a także kombinacje jednych i drugich; wielowarstwowe kanapki z pasztecików z cynaderkami, peklowaną wołowiną, siekaną wątróbką, łososiem, białym kremowym serem i cebulą; sałatki z kapusty i ziemniaków oraz przygotowane z koperkiem, a także zakwaszane marynaty. Były tu wielkie kadzie z zupą z kalarepy i inne, pełne rosołu z makaronem. Były kotły z krewetkami sprowadzonymi z Kantonu, półmiski, na których piętrzyły się przygotowane na słodko i zwyczajnie kotlety schabowe, papierowe pojemniczki z prasowaną kaczką, przyprawioną orzechami włoskimi. Były wreszcie pieczone nadziewane indyki w sosie żurawinowym, cheesebur- gery, krewetki w sosie fasolowym i jeszcze wiele innych rzeczy. - Co się ze mną stanie, jeśli trochę tego zjem? - zapytał Mishkin. - Dokładnie nic - odpowiedział zakrystianin. - Wy- obrażone jedzenie nie jest w stanie cię nakarmić, ale także nie może ci zaszkodzić. - A czy będzie to miało jakiś efekt psychiczny? - spytał - Tom, próbując hot-doga z chili