Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Groszek i ja byliœmy ju¿ w kosmosie, mamo - powiedzia³ Nikolai, wchodz¹c w rolê. - Nie jest tak Ÿle. - Dlatego prowadziliœmy tê wojnê - w³¹czy³ siê Groszek. - Formidzi chcieli Ziemi, bo jest taka jak planety, na których ¿yli. Czyli teraz, kiedy ich ju¿ nie ma, my przejmujemy ich œwiaty, które powinny nam odpowiadaæ. To sprawiedliwe, prawda? Oczywiœcie, rodzice zrozumieli, o co chodzi. Ale Groszek zna³ mamê dostatecznie dobrze, by siê nie zdziwiæ, gdy spróbowa³a zadaæ ca³kiem niepotrzebne i niebezpieczne pytanie. Musia³a siê upewniæ. - Ale przecie¿ naprawdê... - zaczê³a. Ojciec delikatnie zamkn¹³ jej usta d³oni¹. - To jedyny sposób, ¿ebyœmy byli bezpieczni - powiedzia³. - Kiedy ju¿ osi¹gniemy prêdkoœæ podœwietln¹, dla nas minie tylko kilka lat, a na Ziemi dziesiêciolecia. Zanim dotrzemy do celu, wszyscy, którzy chc¹ naszej œmierci, sami poumieraj¹. - Jak Józef i Maria, którzy wywieŸli Jezusa do Egiptu - zauwa¿y³a mama. - W³aœnie. - Tyle ¿e oni wrócili potem do Nazaretu. - Gdyby Ziemia sama siebie zniszczy³a w jakiejœ g³upiej wojnie - podj¹³ ojciec - dla nas nie bêdzie to ju¿ mia³o znaczenia. Zaczniemy nowe ¿ycie w nowym œwiecie. Ciesz siê z tego, Eleno. To znaczy, ¿e mo¿emy zostaæ razem. Poca³owa³ j¹. - Pora ruszaæ. - Graff zerwa³ t³umik z lampy. - Niech pañstwo wezm¹ ch³opców. ¯o³nierze, którzy czekali w korytarzu, nosili mundury MF - w polu widzenia nie by³o ani jednego greckiego. I byli uzbrojeni po zêby. Eskortowali ich do schodów - ¿adnych wind, ¿adnych drzwi, które mog¹ rozsun¹æ siê nagle i pasa¿erowie znajd¹ siê w pu³apce, zdani na ³askê wroga, który mo¿e cisn¹æ do kabiny granat albo parê tysiêcy pocisków. Groszek zwróci³ uwagê, jak prowadz¹cy ¿o³nierz obserwuje wszystko, sprawdza ka¿dy zakamarek, œwiat³o pod ka¿dymi drzwiami w korytarzu - nic nie mo¿e go zaskoczyæ. Widzia³ tak¿e, jak cia³o tego m³odego cz³owieka porusza siê pod ubraniem z hamowan¹ energi¹, tak ¿e materia³ wydaje siê cienki niczym chusteczki higieniczne; ¿o³nierz móg³by rozerwaæ go lekkim szarpniêciem, poniewa¿ nic nie mog³o go powstrzymaæ oprócz w³asnego opanowania. Wydawa³o siê, ¿e jego pot to czysty testosteron. Taki w³aœnie powinien byæ mê¿czyzna. ¯o³nierz. Ja nigdy nie by³em ¿o³nierzem, pomyœla³ Groszek. Spróbowa³ wyobraziæ sobie siebie takiego, jaki by³ w Szkole Bojowej, kiedy wk³ada³ przyciête fragmenty skafandra, który nigdy porz¹dnie nie pasowa³. Groszek zawsze wygl¹da³ jak ma³pka przebrana dla ¿artu za cz³owieka. Jak maluch, który w³o¿y³ ciuchy z szuflady starszego brata. Ten mê¿czyzna z przodu... Kimœ takim chcia³by zostaæ, kiedy doroœnie. Ale choæby nie wiadomo jak siê stara³, nie potrafi³ wyobraziæ sobie siebie du¿ego. Nie, nawet siebie normalnego wzrostu. Owszem, jest p³ci mêskiej, jest cz³owiekiem, ale nigdy nie bêdzie mêski. Nikt nigdy nie spojrzy na niego i nie powie: Oto prawdziwy mê¿czyzna. Z drugiej strony ten ¿o³nierz nigdy nie wyda³ rozkazów, które zmieni³y bieg historii. Œwietny wygl¹d w mundurze to nie jedyny sposób, by zyskaæ swoje miejsce w œwiecie. W dó³ po schodach, trzy poziomy, a potem krótkie oczekiwanie daleko od wyjœcia ewakuacyjnego. W tym czasie dwóch ¿o³nierzy wysz³o na zewn¹trz i zaczeka³o na sygna³ ze œmig³owca MF, stoj¹cego o trzydzieœci metrów od drzwi. Sygna³ nadszed³. Graff i siostra Carlotta poprowadzili ca³¹ grupê, wci¹¿ szybkim marszem. Nie rozgl¹dali siê, ale patrzeli wprost na maszynê. Wsiedli, zapiêli pasy, œmig³owiec przechyli³ siê, uniós³ i polecia³ nisko nad wod¹. Mama chcia³a natychmiast poznaæ prawdziwy plan, lecz Graff grzecznie, choæ krzykiem uci¹³ rozmowê. - Zaczekajmy, a¿ bêdziemy mogli rozmawiaæ bez wrzasków! Mamie siê to nie podoba³o, jak zreszt¹ nikomu. Ale obok siedzia³a siostra Carlotta ze swym najlepszym uœmiechem zakonnicy, "dziewica na szkoleniu". Jak mogliby jej nie zaufaæ? Po piêciu minutach w powietrzu wyl¹dowali na pok³adzie okrêtu podwodnego. By³ du¿y, a na kiosku mia³ wymalowan¹ amerykañsk¹ flagê. Groszek pomyœla³, ¿e przecie¿ nie wiedz¹, jaki kraj porwa³ inne dzieci. Czy mog¹ mieæ pewnoœæ, ¿e nie wchodz¹ w³aœnie sami w rêce wroga? Kiedy jednak zeszli do wnêtrza, przekona³ siê, ¿e chocia¿ za³oga nosi amerykañskie mundury, broñ mieli tylko ¿o³nierze MF, którzy ich tu dostarczyli, i jeszcze kilku czekaj¹cych na okrêcie. Poniewa¿ w³adza p³ynie z lufy karabinu, a jedyne karabiny tutaj by³y pod rozkazami Graffa, uspokoi³ siê trochê. - Jeœli próbuje nas pan przekonaæ, ¿e mo¿emy rozmawiaæ tutaj... - zaczê³a mama, ale ku jej zdumieniu Graff uniós³ d³oñ, a siostra Carlotta gestem nakaza³a milczenie. Graff ruszy³ za prowadz¹cym ¿o³nierzem przez w¹ski korytarz. Wreszcie ca³a szóstka znowu wcisnê³a siê do ciasnego pomieszczenia - tym razem by³a to kajuta oficera - i raz jeszcze zaczekali, a¿ Graff uruchomi t³umik dŸwiêku. Kiedy zamruga³o œwiate³ko, mama odezwa³a siê pierwsza