Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Tess otar³a ³zê. — Pamiêtam. Ja... — Co, najdro¿sza? — Zbyt rzadko to mówiê. Kocham ciê, mamo. — Wiem. Nigdy w to nie w¹tpi³am. Zostañ rano w ³ó¿ku, jak d³ugo zechcesz. Tylko zadzwoñ do kuchni i powiedz Ednie, co zjesz na œniadanie. A potem zadzwoñ do mnie. Chcia³abym dotrzymaæ ci towarzystwa. Tess poci¹gnê³a nosem, ocieraj¹c policzki. — Ju¿ nie mogê siê doczekaæ. — Wola³abym, ¿ebyœ nie p³aka³a. — Oczywiœcie. Pamiêtam. Uczucia zawsze ciê krêpowa³y. — Nie tyle uczucia, co ich okazywanie — odpar³a matka. — Tê ró¿nicê ¿ona dyplomaty poznaje bardzo szybko. — Obawiam siê, ¿e ja nie jestem ¿on¹ dyplomaty. Tylko twoj¹ córk¹. — Córk¹ Remingtona Drake’a. Nie mów „tylko”. Wcale nie. Jesteœ owocem si³y. Oka¿ pos³uszeñstwo swojemu dziedzictwu. B¹dŸ silna.— Bêdê, mamo. Obiecujê. — Powtarzam — kocham ciê. A przy okazji, pod twoim ³ó¿kiem nie chowa siê ¿aden potwór. Gwarantujê. Tess patrzy³a, jak matka idzie korytarzem, zmêczona starsza kobieta, trochê niepewnie stawiaj¹ca kroki, ale zachowuj¹ca dobr¹ postawê, staraj¹ca siê zachowaæ godnoœæ. Dopiero gdy wesz³a do sypialni, dziewczyna z bólem serca schroni³a siê do swojej. 6 Ten pokój by³ sypialni¹ Tess przez wiêkszoœæ jej ¿ycia. W³¹czy³a górne oœwietlenie, zamknê³a za sob¹ drzwi, przyjrza³a siê ³ó¿ku z baldachimem ze z³o¿on¹ narzut¹. Ktoœ, prawdopodobnie lokaj, rozpakowa³ jej torbê, k³ad¹c spodenki i podkoszulek na obszytej koronk¹ poduszce. Przygl¹da³a siê wnêtrzu ogarniêta dziwnym uczuciem. W jej pamiêci nak³ada³y siê jedna na drug¹ przeœwituj¹ce fotografie — przypominaj¹c go w ró¿nych okresach jej m³odoœci; ³ó¿eczko dziecinne, domek dla lalek (zrobiony przez ojca), zwierz¹tka-zabawki, a potem wiêksze ³ó¿ko i rêkawica baseballowa na biurku, kij, obok pi³ka, plakaty ze zdjêciami gwiazd sportu, które potem ust¹pi³y plakatom gwiazd rocka, oraz sterta p³yt obok zestawu stereo, ksi¹¿ki, z których uczy³a siê w college’u (nie chcia³a mieszkaæ w akademiku, wola³a zostaæ w domu i byæ blisko ojca). Teraz wszystko minê³o. Nie zosta³o nic. Czuj¹c dreszcz ¿alu, podda³a siê nostalgii, zapatrzy³a na trzyman¹ w rêku ksi¹¿kê i zmusi³a do zastanowienia nad powodem, dla którego przyjecha³a w³aœnie tutaj. „Pierœcieñ na szyi go³êbia”. Na stronie tytu³owej napisano, ¿e dzie³o Ibn Hazma zosta³o przet³umaczone z hiszpañskiego przez A.R. Nykla w roku 1931. Kartkuj¹c wstêp w drodze do ³ó¿ka dowiedzia³a siê, ¿e Ibn Hazm by³ Arabem, który wyemigrowa³ z Afryki Pó³nocnej do po³udniowej Hiszpanii na pocz¹tku jedenastego wieku i napisa³ tê ksi¹¿kê, traktat o mi³oœci platonicznej, w roku 1022. Platon. Nagle uœwiadomi³a sobie, ¿e „Dialogi zebrane Platona” równie¿ widzia³a na pó³ce w sypialni Josepha. Z bólem przypomnia³a sobie coœ jeszcze: upór Josepha, ¿eby ich znajomoœæ nigdy nie by³a fizyczna, a wy³¹cznie platoniczna. „To jest lepsze — powiedzia³ — bo wieczne”. Przygnêbiona, zapali³a lampkê nocn¹, siêgnê³a do kontaktu, wy³¹czaj¹c górne œwiat³o, i opad³a na ³ó¿ko. U³o¿y³a sobie poduszki pod plecami i dalej przegl¹da³a ksi¹¿kê. Rozumia³a, dlaczego matce wyda³a siê ona nudna. By³ to bowiem rozbudowany esej, nie opowiadanie, a sztywny jêzyk przek³adu dowodzi³ próby oddania œredniowiecznego hiszpañskiego. Na dodatek pe³no tu by³o kazañ i pojêæ oderwanych. Ze wstêpu do „Pierœcienia na szyi go³êbia” wynika³o, ¿e w swoich czasach by³o to dzie³o niezwykle popularne, czêsto rêcznie przepisywane; druku jeszcze wtedy nie znano. Ostatecznie ksi¹¿ka utorowa³a sobie drogê przez Hiszpaniê do po³udniowej Francji, gdzie w po³owie dwunastego stulecia sta³a siê jednym z tekstów, które formowa³y podstawy wyidealizowanego pogl¹du na stosunki miêdzy mê¿czyzn¹ a kobiet¹, co znano pod okreœleniem „mi³oœci dworskiej”. Zwrot ten przyci¹gn¹³ uwagê Tess. Nagle przypomnia³a sobie inn¹ ksi¹¿kê z pó³ki Josepha: „Sztuka mi³oœci dworskiej”. Ale dlaczego w³aœnie ten temat tak go zafascynowa³? Coraz bardziej zaciekawiona czyta³a dalej, dowiedzia³a siê, ¿e pojêcie mi³oœci dworskiej spodoba³o siê i by³o popierane przez królow¹ Francji Eleonorê Akwitañsk¹ (jej biografia równie¿ znajdowa³a siê na pó³ce Josepha!), a póŸniej przez jej córkê, Mariê Francusk¹. Obie kobiety gromadzi³y wokó³ siebie poetów i minstreli, nakazuj¹c im komponowanie wierszy i pieœni wychwalaj¹cych zrytualizowany, ugrzeczniony i wyrafinowany zestaw zasad, które winny obowi¹zywaæ w stosunkach miêdzy mê¿czyznami a kobietami. Tess potar³a czo³o. Nie wiedzia³a, w jaki sposób te zagadkowe elementy pasuj¹ do siebie, ale Joseph z ca³¹ pewnoœci¹ zachowywa³ siê w stosunku do niej zgodnie z zasadami mi³oœci dworskiej. Podczas gdy jeden z od³amów tej pradawnej tradycji traktowa³ mi³oœæ dworsk¹ jak swego rodzaju wstêp, preludium do seksu, inny utrzymywa³, ¿e kontakt fizyczny jest nieczyst¹, niedoskona³¹ form¹ mi³oœci. Wed³ug autora „Pierœcienia na szyi go³êbia” prawdziwa mi³oœæ nie polega na poci¹gu fizycznym, a raczej na przyci¹ganiu siê pokrewnych dusz