Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Do licha, jego więźniowie pomogli mu po wojnie zostać amerykańskim obywatelem. Proszę oddzielić oficerów od reszty, a tę ostatnią podzielić na zwykłych marynarzy i podoficerów. Wszystkie trzy grupy trzymać oddzielnie. Zapewnić im wszelkie wygody. Proszę ich nakarmić, dać papierosy i sprawić, by poczuli się bezpiecznie. Jeśli przypadkiem wie pan o jakiejś butelce na pokładzie, proszę zaaplikować każdemu po parę solidnych drinków. Wszyscy mają dostać nową odzież; starą zabrać i przesłać do kwatery starszych oficerów. Zobaczymy, może mają ze sobą coś ważnego. Proszę traktować ich łagodnie. - Zrobione, kapitanie. 384 • TOM C LANCY Szef odszedł, kręcąc głową. Ale tym razem na drzwiach sterowni wymaluje już sylwetkę całego podwodnego okrętu. Morris wrócił do sterowni. Polecił sprowadzić fregatę na przydzielone jej stanowisko bojowe. Następnie połączył się z dowódcą eskorty i zameldował o jeńcach. - "Pharris" - odparł dowódca eskadry. - Macie rozkaz wymalować złote "A" na waszej wyrzutni ASROC. Wyśmienita robota, Ed. Jesteście najlepsi w naszej grupie. Płyniemy do was po jeńców. Kapitan obejrzał się i zobaczył, że wachtowi nie wyszli jeszcze z pomieszczenia. Słyszeli słowa komandora. Nagromadzone od tygodnia zmęczenie minęło, a uśmiechy, jakimi obdarzyli Morrisa, znaczyły dla kapitana więcej niż pochwała dowódcy. Kijów, Ukraina Aleksiejew popatrzył znad leżących na biurku materiałów wywiadu. Jego szef wyjechał do Moskwy na odprawę oficerów wysokiego szczebla. Leżące właśnie przed generałem informacje różniły się nieco, a w każdym razie powinny się różnić - poprawił w myślach - od tych, które usłyszał jego dowódca. - Sprawy w Niemczech nie idą najlepiej? - zapytał kapitan Siergietow. - Fatalnie. Przypuszczaliśmy, że przedmieścia Hamburga zdobędziemy mniej więcej po trzydziestu sześciu godzinach. Plan zakładał półtorej doby. Nie dotarliśmy tam do dzisiaj, zaś lotnictwo NATO zadało Trzeciej Armii Uderzeniowej ogromne straty... - urwał i zapatrzył się w mapę. - Gdybym był dowódcą Paktu Atlantyckiego, przeprowadziłbym kolejny kontratak dokładnie w tym miejscu. - Może są za słabi? Pierwszy kontratak odparliśmy. - Za cenę dywizji czołgów i sześćdziesięciu samolotów. Niepotrzebne nam takie sukcesy. Na południu sytuacja niewiele lepsza. NATO gra na zwłokę. Robi to znakomicie. Ich siły lądowe i lotnictwo taktyczne operują na terenach, które znają od trzydziestu lat. Ponieśliśmy już prawie dwukrotnie wyższe straty od zakładanych i nie potrafimy CZERWONY SZTORM • 385 nic na to poradzić. - Aleksiejew odchylił się do tyłu. Strofował się w duchu za defetyzm. Pragnął znaleźć się na polu walki. Był przekonany, jak każdy generał, że on pokierowałby wszystkim o wiele, wiele lepiej. - A straty Paktu? - Chyba też niemałe. Bardzo rozrzutnie szafują sprzętem. Niemcy rozpaczliwie bronią Hamburga i musi ich to drogo kosztować. Na ich miejscu, gdybym nie był w stanie kontratakować, oddałbym pole. Miasto nie jest warte tego, by zachwiać równowagę w całej armii. Nauczyliśmy się tego pod Kijowem... - Wybaczcie, towarzyszu generale, a Stalingrad...? - To trochę co innego, kapitanie. A swoją drogą to zadziwiające, jak historia lubi się powtarzać - mruknął Aleksiejew, studiując mapę na ścianie. Potrząsnął głową. Niemcy Zachodnie miały zbyt dobrze rozwiniętą komunikację drogową. - KGB donosi, że NATO ma zapasy na dwa, najwyżej trzy tygodnie. To będzie czynnik rozstrzygający. - A co z naszym paliwem i zaopatrzeniem? - spytał młody kapitan. Generał zgromił go wzrokiem. Islandia W nowym miejscu była woda. Potoki wypływały z topniejących w słońcu lodowców, które zajmowały cały środek wyspy. Śniegi padające przed tysiącami lat, w okresie, kiedy atmosfera nie była jeszcze zanieczyszczona, z upływem czasu zamieniły się w twardy lód. Dawał on obecnie krystalicznie czystą wodę o przepysznym smaku, ale zupełnie pozbawioną soli mineralnych. Potoki były przeraźliwie zimne i przeprawy przez nie nie należały do przyjemności. - Została jeszcze tylko jedna dzienna racja, poruczniku - zauważył pod koniec posiłku Smith. - No cóż, będziemy musieli coś wymyślić. Edwards starannie zebrał resztki i Garcia zaczął je zakopywać w ziemi. Gdyby jeszcze istniał sposób zacierania śladów stóp, Smith zapewne i tego by zażądał. 25 - Czerwony sztorm 386 •TOM CLANCY Tutaj, na wzgórzu 482, zakopywanie śmieci nie było prostą czynnością. Edwards, montując radio, słyszał mruczane pod nosem po hiszpańsku przekleństwa, które towarzyszyły dźwiękom uderzającej o kamienie saperki. - Brytan, tu Ogar, kończy nam się żywność. - To niedobrze, może dosłać wam trochę pizzy? - Wesoły skurwiel - powiedział Edwards, nie przełączając nawet radia. - Co mamy teraz robić? - Spotkaliście kogoś? - Przecież żyjemy. Oczywiście, że nie. - Co widzicie? - No cóż, w odległości jakichś trzech kilometrów stąd, po północnej stronie, biegnie droga gruntowa. Dalej jest coś w rodzaju farmy, ale trudno powiedzieć, czym obsiane są pola. Na zachód od nas farma owcza, którą minęliśmy, idąc na to wzgórze. Masa owiec. Dziesięć minut temu przejechała ciężarówka