Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Handlować? Nigdy! - Weyr tak poniżony, żeby prowadzić handel? Najazd! - R'gulu, prędzej dokonamy najazdu. Handlować, nigdy! Propozycja Lessy dotknęła wszystkich spiżowych jeidźców do żywego. Nawet S'lel poczuł się oburzony. K'net z niecierpliwości nieomalże tańczył, tocząc dookoła dzikim wzrokiem. Tylko F'lar stał nieruchomo. Skrzyżował ramiona na piersi i utkwił w Lessie zimne spojrzenie. - Najazd? - ze zgiełku przebił się głos R'gula. - Żadnego najazdu! Wszyscy umilkli momentalnie słysząc jego majestatyczny ton. - Żadnych najazdów? - nalegali chórem T'bor i D'nol. - Dlaczego nie? - ciskał się D'nol, aż żyły nabrzmiały mu na szyi. On nie jest przecież sam, jęknęła w duchu Lessa, próbując wypatrzyć S'lana. Przypomniała sobie, że S'lan pozostał na zewnątrz, na polu treningowym. Niekiedy, podczas obrad, on i D'nol działali razem przeciw R'gulowi, ale D'nol nie był wystarczająco silny, aby przeciwstawić mu się w pojedynkę. Lessa zerknęła z nadzieją na F'lara. Dlaczego nic nie mówi? - Jestem już chory od tego paskudnego, żylastego mięcha, starego chleba, od korzeni o smaku drewna - krzyczał doprowadzony do wściekłości D'nol. - Pern kwitnie tego Obrotu. Niech zatem trochę tego bogactwa trafi do nas, tak jak każe tradycja. T'bor stojący obok niego, jedynie pomrukiem wyrażał swoje poparcie. Toczył wzrokiem po milczących spiżowych jeźdźcach. Jego wzrok zatrzymywał się to na jednym, to na drugim. Lessa miała nadzieję, że T'bor mógłby zastąpić S'lana. - Nie możemy w tej chwili prowokować lordów - przerwał R'gul, unosząc ostrzegawczo rękę - bo wszyscy lordowie ruszą przeciwko nam - jego ręka opadła w dramatycznym geście. R'gul popatrzył prosto w oczy dwum buntownikom. Stał na lekko rozstawionych nogach i było widać, że nie ma ochoty na żarty. Przewyższał krępego D'nola i szczupłego T'bora o półtorej głowy. R'gul był żywym obrazem patriarchy strofującego błądzące dzieci. - Drogi są przejezdne - kontynuował złowieszczo R'gul - nie ma ani śniegu, ani deszczu, które mogłyby zatrzymać armię lordów. Musimy pamiętać, że od chwili, gdy zabito Faxa utrzymują oni pod bronią wszystkie straże - R'gul spojrzał z ukosa na F'lara. - Z pewnością pamiętacie, jak niegościnnie przyjęto nas w czasie poszukiwań? - popatrzył po kolei na każdego jeźdżca. - Znacie również nastroje w posiadłościach - potrząsnął głową. - Czy jesteście aż takimi głupcami, aby stawać przeciwko nim? - Dobre zionięcie smoczym kamieniem... - wyrwało się D'nolowi. Pochopne słowa zaszokowały zarówno D'nola, jak i pozostałych jeźdźców. Nawet Lessie zaparło dech na myśl o celowym użyciu smoczego kamienia przeciwko człowiekowi. - Coś trzeba przecież zrobić... - próbował tłumaczyć się D'nol. Szukając porozumienia odwrócił się najpierw do F'lara, a potem, mniej bezradnie, do T'bora. Jeśli R'gul zwycięży, to będzie już koniec, pomyślała ~ furią Lessa. W Ruatha o wiele łatwiej rozzłoszczało się ludzi. Gdyby tylko mogła... Nagle na zewnątrz zatrąbił jakiś smok. Lessę przeszył rozdzierający, ostry ból. Ogłuszona zatoczyła się do tyłu i upadła na F'lara. Niczym stalowymi kleszczami ścisnął palcami jej ramię. - Ośmieliłaś się kontrolować... - wycharczał jej do ucha i udając troskliwość pchnął ją na tron. Lessa przełknęła łzy i usiadła sztywno na tronie. Kiedy wreszcie doszła do siebie, zdała sobie sprawę, że moment kryzysu minął. - Tym razem nic nie możemy zrobić - gwałtownie zaznaczył R'gul. - Tym razem... - Lessie dzwoniło w uszach, a słowa R'gula odbijały się gdzieś pod czaszką. - Weyr ma młode smoki, które musi wytrenować. Młodych ludzi, których należy wychować zgodnie z tradycjami. Pustymi tradycjami - pomyślała Lessa. - Oni doprowadzą jeszcze do tego, że również sam Weyr zostanie kiedyś pusty. Popatrzyła z furią na F'lara, którego ręka wciąż zaciskała się ostrzegawczo na jej ramieniu. Gdy palce przycisnęły ścięgna niemal do kości, Lessa omal nie straciła przytomności. Poprzez łzy, które napłynęły jej do oczu, zobaczyła klęskę i wstyd wypisane na twarzy K'neta. Mimo potwornego bólu zobaczyła jednak też pewną nadzieję. Zmusiła się do rozluźnienia mięśni. Robiła to wolno, aby F'lar sądził, że rzeczywiście ją przeraził. Chciała, aby uwierzył w jej kapitulację. Koniecznie musi porozmawiać z K'netem na osobności. Będzie znakomitym sprzymierzeńcem w realizacji jej planów. Jest młody i nie oprze się równie młodej władczyni Weyr. - Jeźdźcy smoków muszą unikać przesady - zaczął R'gul. Zachłanność ściągnie niedolę na Weyr. Lessa wytrzeszczyła ze zdumienia oczy. Nie mogła jednak nie podziwiać R'gula za to, że potrafił tak umiejętnie przemienić moralną klęskę Weyr w przewrotne przesłanie