Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Octave błyskawicznie piął się w górę w vienneńskim towarzystwie. Rodzina królowej stanowiła ostatni szczebel w tej hierarchii, a już od dawna krążyły plotki na temat jej dziwnych zainteresowań. - Nigdy nie sądziłem, że mają jakiś plan. Myślałem, że Octave chce zagarnąć jak najwięcej, a jego czarnoksiężnik jest po prostu niespełna rozumu. Ale... - Ale to, co powiedziałem, sprawiło, że zmieniłeś zdanie. - Tak. - Nicholas niecierpliwie zabębnił palcami o parapet. - Potrzebny nam Arislide. Gdybym go słuchał uważniej, kiedy rozmawialiśmy po raz ostatni, może... Reynard zaklął. - Przestań gdybać. Gdybym spalił ten nieszczęsny list od przyjaciela zamiast zachowywać go z czystego sentymentalizmu i gdybym zaczął coś podejrzewać, kiedy zdałem sobie sprawę, że gdzieś mi zginął, zamiast uznać to za wynik mojego niedbalstwa, - ten młody głupiec nadal by żył. A gdybym wciąż myślał o swoich błędach, już dawno wpadłbym w taki sam nałóg i bez przerwy litował się nad sobą, tak jak nasz przyjaciel czarnoksiężnik. Nicholas milczał, przypominając sobie, że sam mówił czarnoksiężnikowi coś bardzo podobnego tego wieczoru, gdy miał ostatni atak. Gdy Nicholas poznał Reynarda, przez jakiś czas zastanawiał się, czy kochał on młodego człowieka, który z powodu szantażu popełnił samobójstwo. Po jakimś czasie uznał jednak, że jest to mało prawdopodobne. Młody człowiek był przyjacielem, więc Reynard po prostu poczuwał się do odpowiedzialności za jego nieszczęśliwy los. Nicholas uważał, że ilekroć Reynard przekracza pewne granice, wynika to z jego nadmiernie rozwiniętego poczucia odpowiedzialności. Ciekaw jestem, z jakich powodów ja przekraczam granice, pomyślał. Lepiej się nad tym zbytnio nie zastanawiać. - Nie przejmuj się tym aż tak bardzo - stwierdził wreszcie sucho. - Gdybym miał sam zacząć litować się nad sobą, prawdopodobnie zrobiłbym coś jeszcze gorszego niż uleganie nałogowi. - Zabrzmiało to o wiele za poważnie, więc dodał: - Ale musiałbym najpierw uzyskać pozwolenie Madeline. Wargi Reynarda drgnęły w uśmiechu. - Sam się dziwię, jak ta dziewczyna z tobą wytrzymuje. - Madeline... ma swoje własne życie i własne sprawy. - Na szczęście, bo dzięki temu może znosić pewne twoje zachowania, za które ja miałbym ochotę dobrze ci przyłożyć. - Kiedy poznasz jej babkę, będziesz wiedział, skąd wzięła się ta jej odporność. Powóz zbliżał się do więzienia miejskiego, ale Nicholas nie widział oznak niepokoju, o których mówił Reynard. Na ulicach panował zwyczajny ruch. Z pewnością szkody wyrządzone przez Klątwę przy placu Lethe spowodowały pewne zamieszanie, ale w długiej historii Vienne zdarzały się tutaj znacznie gorsze rzeczy. Pojazd minął gmach ministerstwa finansów i wjechał na Plac Sądowy. Więzienie zajmowało jedną stronę wielkiego placu. Jego wykonane z pociemniałego kamienia mury wznosiły się na wysokość kilku pięter, łącząc sześć wielkich warownych wież. Dawno temu była to część murów obronnych miasta i widać było wyraźnie miejsca, w których zostały zamurowane bramy. Za murem znajdowało się kilka oddzielnych budynków, ale potem zostały ze sobą połączone, a dziedziniec pokryto dachem. Nicholas odwiedził je ostatni raz kilka lat temu, kiedy dopiero zaczynał odkrywać niektóre zbrodnicze występki hrabiego Montesqa. Dowiedział się wtedy, że pewne brutalne morderstwo, o którym aż huczało w całym Vienne, zostało popełnione przez dwóch ludzi opłaconych przez Montesqa. Mężczyzna, który odsiadywał za nie karę w więzieniu, miał nieszczęście znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze i został w nie wrobiony. Nicholas nie miał dowodów i brakowało mu wiary w panujący system sprawiedliwości, więc sam zatroszczył się o uwolnienie niewinnego człowieka, W ten właśnie sposób poznał Cracka. Zorganizowanie ucieczki Cracka z więzienia okazało się wielkim sukcesem. Oficjalnie nie miała ona miejsca, podano, że Crack zmarł i został pogrzebany na znajdującym się poza miastem cmentarzem dla ubogich. Przejeżdżając przez Plac Sądowy, minęli starą szubienicę - ponure świadectwo działania vienneńskiej sprawiedliwości. Nie używano jej od pięćdziesięciu lat, czyli od czasu, gdy minister nakazał, by egzekucje odbywały się na terenie więzienia, co pozwalało unikać zamieszek wywoływanych przez zgromadzone tłumy. Tuż po śmierci Edouarda, Nicholas przychodził tu codziennie, by jej dotknąć i przypomnieć sobie wszystko, co oznacza. Ronsarde’a nie trzymano w więzieniu, lecz w biurach prefektury, dobudowanych do murów w głębi placu. Kwatera główna prefektury kontrastowała z ponurym gmachem więzienia licznymi oknami, ozdobnymi facjatkami i kutymi kratami