Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Wojsko! mówią, że polskie! lecz te fizyliery, Sapery, grenadiery i kanonijery! Więcej słychać niemieckich tytułów w tym tłumie Niżeli narodowych! Kto to już zrozumie! 390 A muszą też być z wami Turki czy Tartary, Czy syzmatyki, co ni Boga, ani wiary: Sam widziałem, kobiety w wioskach napastują, Przechodniów odzierają, kościoły rabują! Cesarz idzie do Moskwy! daleka to droga, Jeśli Cesarz Jegomość wybrał się bez Boga! Słyszałem, że już podpadł pod klątwy biskupie; Wszystko to jest...>> Tu Maciej chleb umoczył w supie I jedząc nie dokończył ostatniego słowa. Nie w smak Podkomorzemu poszła Maćka mowa, 400 Młodzież zaczęła szemrać; Sędzia przerwał swary Głosząc przybycie trzeciej narzeczonej pary. Był to Rejent, sam siebie Rejentem ogłosił, Nikt go nie poznał; dotąd polskie suknie nosił, Lecz teraz Telimena, przyszła żona, zmusza Warunkiem intercyzy wyrzec się kontusza; Więc się Rejent rad nierad po francusku przebrał. Widno, że mu frak duszy połowę odebrał, Stąpa, jakby kij połknął, prosto, nieruchawo, Jak żuraw; nie śmie spójrzeć ni w lewo, ni w prawo; 410 Mina gęsta, lecz z miny widać, że jest w męce, Nie wie, jak się pokłonić, gdzie ma podziać ręce, On, co tak gesty lubił! ręce za pas sadził - Nie masz pasa - tylko się po żołądku gładził; Postrzegł omyłkę; bardzo zmięszał się, spiekł raka I ręce obie schował w jedną kieszeń fraka. Idzie jakby przez rózgi śród szeptów i drwinek, Wstydząc się za frak, jakby za niecny uczynek; Aż spotkał oczy Maćka i zadrżał z bojaźni. Maciej dotąd z Rejentem żył w wielkiej przyjaźni, 420 Teraz wzrok nań obrócił tak ostry i dziki, Że Rejent zbladnął, zaczął zapinać guziki, Myśląc, że Maciej wzrokiem suknie z niego złupi; Dobrzyński tylko dwakroć wyrzekł głośno: <> I tak strasznie zgorszył się z Rejenta przebrania, Że zaraz wstał od stołu i bez pożegnania Wymknąwszy się, wsiadł na koń, wrócił do zaścianka. A tymczasem Rejenta nadobna kochanka, Telimena, roztacza blaski swej urody I ubior od stóp do głów co najświeższej mody. 430 Jaką miała sukienkę, jaki strój na głowie, Daremnie pisać, pióro tego nie wypowie, Chyba pędzel by skreślił te tiule, ptyfenie, Blondyny, kaszemiry, perły i kamienie, I oblicze różane, i żywe wejrzenie. Poznał ją zaraz Hrabia, z zadziwienia blady Wstał od stołu i szukał koło siebie szpady: <> Goście powstali, Rejent okropnie się zmieszał, Podkomorzy rywalów zagodzić pośpieszał; Lecz Telimena wziąwszy Hrabiego na stronę: <>. Hrabia rzekł: <> <