Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Mecenas zdziwił się wyznaniu, ale potrzebował słuchać do końca. — Może pani rozkaże, aby nikt nam nie przerywał? — spytał. — O! tak! żeby nikt nie przerywał! — powtórzyła baronowa — je vous dirai tout comme ? un confesseur. Nieszczęśliwy Jacek wszedł na odgłos dzwonka, wysłuchał po cichu danych rozkazów i odszedł milczący a ponury. Baronowa tymczasem wzdychała, rozpatrując się w mieszkaniu Szkalmierskiego, w którego głębie ciekawy wzrok zapuszczała. — Siadaj, mój dobry panie — rzekła — siadaj i słuchaj, to są tragedie życia mego! — westchnęła. — Nie wiesz pan, że ojciec mój, czcigodny staruszek, żył dotąd. Nie chcąc mu być ciężarem, zostawiwszy przy nim siostrę moją, biedną, ułomną istotę, sama zamieszkałam, poświęcając się wychowaniu mojej drogiej Albinki, Bóg tylko wie, z jakim poświęceniem. Byłam młodą, miałam starających się, złożyłam jej w ofierze życie moje. Nie dość na tym, prezes, stary prezes, biedny — nie mogę tego inaczej nazwać jak obłąkaniem z jego strony, po kilkakroć natarczywie ofiarował mi swą rękę. Nie chciałam go doprowadzać do ostateczności, zwlekałam, na ostatek wyperswadował to sobie. Tak upłynęło lat wiele. Ojciec był nadzwyczaj oszczędny, ale nam nic nie dawał. J’avais une affection de coeur — dodała rumieniąc się — człowieka godnego mojej miłości, a nie mogłam za niego wyjść, oszczędzając zmartwienia prezesowi i dlatego, że był ubogi. Teraz papa mnie i siostrze zostawił znaczny majątek, tak jest, panie, jestem wolną nareszcie. Prezes mnie tyranizuje, abym mu dotrzymała słowa, teraz, gdy nareszcie mogę pomyśleć o własnym szczęściu, chce zagarnąć tytułem pokrewieństwa i opieki nasze interesa. Entre nous, il est ruine. Mecenas udał, że nie wie. — Co ja mam począć? jak się uwolnić? gdzie szukać opieki. Szkalmierskiego z całej spowiedzi najboleśniej dotknęło, że się dowiedział o jakimś bohaterze umiłowanym od dawna. — Więc pani baronowa —rzekł po namyśle — ma już opiekuna w tym, w tym, w tej osobie. Pani Żabicka spuściła oczy. — Prawdziwie — nie wiem od lat kilku nawet, czy żyje i gdzie się ukrywa, służy w wojsku. Pan wie, wojskowi nie są panami swych czynności. — Jak to? nie pisze nawet. — Nie. — Może listy nie dochodzą? — Śliczny brunet — przerwała, jakby sama do siebie, baronowa — oczy czarne, wychowanie, dowcip, on le prendrait pour un Français! Mecenas ostygł znacznie, wchodziła tu nowa komplikacja niespodziana, która jego nadzieje w proch obracała. Ale był to człek odważny i wiedział, jak miękkim jest serce niewieście, zwłaszcza gdy rotmistrze od huzarów po lat kilka listów nie piszą. Westchnął więc spuszczając oczy i jakby preludium odegrywając do wielkiego koncertu, na który był przygotowany. — Pani — rzekł tęskno jakoś — czy to przywiązanie do… tego lekkomyślnego człowieka jest tak nieprzezwyciężonym, czy go lata i obojętność zbrodnicza z jego strony nie osłabiły? Pani baronowa potrzebowała się spytać sama siebie. — Ja nie wiem — rzekła — ale dowodem, że serce to bije dla niego jest, że w pierwszej chwili, gdym się uczuła wolną, pomyślałam o nim. — Ależ pani ma oprócz niego tyle gorących przyjaciół i wielbicieli, którzy by się dla niej poświęcić byli gotowi, Baronowa uśmiechnęła się, kładąc mu rękę na dłoni. — No — to nie mówmy o nim? ale co ja pocznę? wymknęłam się, mogę powiedzieć, żem się wykradła z Zakrzewka. Jeśli powrócę, będę narażoną na nalegania i prześladowania prezesa, jestem, sama, nie rozumiem interesów, na łasce ludzi. A! głowę tracę! Mecenas był zamyślony, szczęściem Jacek wszedł z tacą i śniadaniem najwykwintniejszym, na jakie dom się mógł zdobyć, a baronowa znużona drogą przyjęła zaproszenie i siadła, zawsze wzdychając, pokrzepić się. Szkalmierski chodził i dumał głęboko. Spadek po ojcu baronowej nie był zlikwidowanym, któż mógł wiedzieć, co zawierał? Na ślepo stawić było niepodobna ani się wiązać za gwałtownie, należało związać baronowę, o ile możności, pochwycić jej zaufanie, interesu czynić nadzieje, ale pod pokrywką szlachetnej bezinteresowności, zwlekać, dopóki by się rzeczy nie wyjaśniły. Pozyskanie tego serca, w którym jeszcze jednią nogą stał rotmistrz od huzarów, było warunkiem koniecznym. Więc choć mecenasowi chwilami, jak widmo, zjawiał się cień mściwy matki, choć niepokoił się w duchu, choć był roztargniony niezmiernie — rachował przecie, rachował. Miał przed sobą trzy drogi, wszystkie wiele obiecujące. Baronowę z milionami fantastycznymi nieco, pannę Albinę z wielkim kłopotem, ale z wielkimi nadziejami, na ostatek Polcie Zwiniarską, którą już wniósł na swój regestr matrymonialnej sperandy. Chodził po salce, a baronowa przekąsywała śniadanie; smutek po ojcu i kłopotliwe położenie nie przeszkadzało jej wykrzykiwać przy śniadaniu