Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- A czemu kazała te fałszywe kamienie oszlifować tak samo? - To dla jakiejś księżny, która sprzedała prawdziwe brylanty i chce na ich miejsce mieć fałszywe; pani Mathieu mówiła, że wielkie damy często tak robią. - A ile ci pani Mathieu zapłaci za tę robotę? - spytała znowu Magdalena. - Nic, przecież jeszcze jestem jej winien sto dwadzieścia franków. - Nic ci nie zapłaci! A my już nie mamy ani jednego sous! Wiem o tym - odpowiedział Morel smutnie. - Co zrobimy? - Nie wiem. - Widzisz, co to znaczy pracować dla faktorów; co innego mieć do czynienia z jubilerami. Ale ty zawsze dajesz się skubać! To twoja wina! - Moja wina! - zawołał biedak, zniecierpliwiony wymówkami. - Przecież to twoja matka jest przyczyną wszystkich naszych nieszczęść! Gdybyśmy nie musieli zapłacić za brylant, który mi zgubiła, mielibyśmy zapas, mielibyśmy swoje tysiąc franków, cośmy musieli odebrać z kasy oszczędności, i nie bylibyśmy winni notariuszowi Ferrand tysiąc trzysta. - I jego także nie chcesz prosić o pieniądze; prawda, że skąpiec, lecz można spróbować. - Nigdy! Wolałbym umrzeć z głodu, niż go prosić. Nie wspominaj mi o tym człowieku, bo oszaleję. - Tak, gniewaj się na niego, za to wsadzi cię do więzienia za weksel na tysiąc trzysta franków. Ja sama go nie cierpię, ale ma nas w ręku, trzeba więc... - Poświęcić mu naszą córkę! - krzyknął Morel gniewnym głosem. - Ach! Boże, bądźże cicho! Dzieci nie śpią, mogą cię usłyszeć. - Niech słuchają! - odpowiedział Morel ze strasznym śmiechem - powtórz jeszcze, że ma nas w ręku, że może mnie wtrącić do więzienia, że trzeba mu oddać na pastwę Ludwikę. - Tu głośno zapłakał. - O, moje biedne dzieci! - zawołał ze łzami. - Moja dobra, śliczna Ludwika! Dlaczego jest taka ładna? Jej uroda to przyczyna wszystkich naszych nieszczęść. Gdyby nie jej śliczna buzia, notariusz nie pożyczyłby mi pieniędzy, a ja bym nie musiał teraz znosić jego umizgów do mojej córki. - Co zrobimy, mężu? Notariusz powiedział Ludwice: "Jeżeli ode mnie odejdziesz, każę wsadzić do więzienia twojego ojca". Ale ona jest uczciwa, wiesz sam. - Tak, jest uczciwa, pracowita i dobra. Ile mnie to kosztowało, kiedy nam zginął brylant i ona musiała iść do służby. Ona musi służyć! Jest źle traktowana, poniżana, ona, z tak dumną naturą! Dlatego często żartem nazywaliśmy ją księżną. Jak umiała ciebie pielęgnować, rozweselać! Jak się opiekowała braćmi i siostrami! Na wszystko znalazła czas. Z Ludwiką przepadło całe nasze szczęście. - Przestań, nie wspominaj mi o niej; rozdzierasz mi serce! - rzekła Magdalena z płaczem. - A kiedy pomyślę, że może ten stary poczwara... Ludwika jest uczciwa, ale jeżeli notariusz zagroził jej, że mię każe wziąć do więzienia, może dla nas wszystko poświęcić. Na tę myśl tracę rozum. - I kiedy pomyślisz, że jednym z tych brylantów, co leżą u ciebie na stole, można by zapłacić dług notariuszowi, odebrać od niego naszą córkę i na zawsze przy nas ją trzymać