Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- A jeśli nas dogoni... Gannaway rozluźnił sobie nieco kołnierzyk. - Jest to jedyna moja sposobność - rzekł ochrypłym głosem - i jedyna twoja sposobność... Pośpiesz się. Molly tymczasem powzięła decyzję. Z uśmiechem potrząsnęła przecząco głową. - Przesada, proszę pana - rzekła. - Wiem, co tato miał na myśli mówiąc, że pan jest Europejczykiem. Jest nim pan wtedy, w ogromnym stopniu... Może kryje się tu ździebko niebezpieczeństwa... Kiedy zaczyna mówić o Królu, myśli, że wszyscy są przeciwko niemu, nawet ja, nawet pan! A jednak gdybyśmy odeszli, co by się stało, gdyby wrócił do chaty i nie zastał nikogo? Och, nie jestem dla niego odpowiednim towarzystwem, ale przynajmniej jestem. Pomagam mu trochę, trochę się nim opiekuję. Gdybym odeszła - byłby stracony na wieki. Proszę mi powiedzieć - tak między nami - czy nie mam racji? Gannaway pobladły i wstrząśnięty chciał coś zełgać, ale słowa uwięzły mu w gardle. Cień jakiś poruszył się i przysunął do Białego Wilka. Usłyszał złowróżbny szept La Sombry. - Widzisz, lęk mój miał słuszne podstawy, nie opierał się na żadnych urojeniach... Znalazłam cię tutaj... Och, mój synu, czyż nie wiesz, że człowiek zastawia różnego rodzaju sidła, że chwyta nie tylko zębami z żelaza? Pójdź za mną! Szybko! Terier zwiesiwszy głowę powlókł się za nią krokiem tak nieostrożnym, że odgłos ich zwrócił na siebie wzrok dziewczyny. Zerwała się z okrzykiem. - Co to, Molly? - Wilk, a za nim coś białego, proszę pana, czy to czasem nie Biały Wilk. XXVI Następnego dnia wilki zostawiły kości łosia i z rozkazu Marco Blanco skierowały się przez wzgórza w niższą dolinę Dunkeld, przepłynęły rzekę Siedmiu Sióstr po drodze. Szły wąskim przejściem między wzgórzami Dunkeld, gdy wtem ostry, żałosny głos zabrzmiał ze skały na brzegu kanionu. Spojrzawszy w górę, Biały Wilk ujrzał lisa, siedział na szczycie skalnym, tuż nad przepaścią, ale zdawał sobie nic nie robić z zagrażającego mu niebezpieczeństwa. Czy to są wilki ze stada Dunkeld? - zawołał lis. Tak jest - zawył Marco Blanco. - Czego chcesz od nas, ty diable parszywy? Czy to są wilki, których wódz biegnie na szarym końcu? Zejdź na dół, kochasiu - odpowiedziała La Sombra warknąwszy gniewnie - i zajrzyj w paszczę temu powolnemu dowódcy. Siła jego dowództwa leży nie gdzie indziej, a w pysku. To kulawa wilczyca ze swym synem bękartem - rzekł lis, przyglądając im się bacznie, a starcze jego ciało zdawało się zwisać nad zwałem skalnym. - Powiedz mi, przemądra matko, czy nie spotkałaś go wczoraj, przesiąkniętego świeżym zapachem człowieka? Oby myszołów pozbierał twoje kości jeszcze przed nastaniem nocy! - ryknęła La Sombra. - Idźmy dalej, bracia, nie zwracajmy na niego uwagi. Stado zatrzymało się, usiadło, uniosło nosy, utkwiwszy błyszczące oczy w rudym wścibskim. Siedzicie tu jak szczenięta gotowe do wysłuchania bury od ojca. Posłuchajcie zatem, maleństwa! Czy wodzem waszym jest wilk_pies, czy też pies_wilk? Jeśli matką jego jest La Sombra - spójrzcie na nią i na niego. Czy, kiedy siada, ogon zabezpiecza go od zimna i śniegu? Czy ogrzewa mu nos podczas snu? Przemówcie do mnie, maleństwa, i powiedzcie, czy jesteście wilkami, czy jesteście ślepe? Odpowiedziały pomrukiem oburzenia, a kilku młodszych śmiałków usiłowało wdrapać się na gładką ścianę skalną. Lis zaśmiał się. Dobrze. Ziarno, które zasiałem - wzejdzie. Spójrzcie na niego i powiedzcie prawdę. Ale, ale... chcę dać wam dowód, że jestem waszym przyjacielem, i że zjadam kości pozostawione przez was po polowaniu. Głupiec, kłamca i pyszałek - Czarny Wilk, wmówiwszy sobie, że ma skrzydła u nóg, gonił mnie dziś rankiem; nawet moja wypełzła skóra wydawała mu się godnym pożywieniem. Gonił mnie - oby zdechł i zgnił za to. ścigał mnie, ale ja jestem tutaj, on zaś spoczywa w małej jaskini, gdzie można by napaść na niego we troje... Słyszycie, bracia? Słyszymy! - zawołały ogarnięte zachwytem. Czarny Wilk, ten samotny olbrzym, wyraził się tak ujemnie o stadzie, że wywołał drwiny drapieżników, myśliwych z gór San Jacinto. - Słyszymy i idziemy! A co się tyczy informacji o waszym wodzu, bracia z Dunkeld, udzielam wam ich z łaski. Przyjdźcie do mnie, jeśli zapragniecie dowiedzieć się czegoś więcej, opowiem wam wszystko, co warto wiedzieć. íegnajcie! Biały Wilk, dygocąc z oburzenia, spojrzał na stado posuwające się ku gardzieli kanionu. Na górze mignął mu przed oczyma uśmiechnięty lis i jego spróchniałe kły. Czyście słyszeli? - spytała La Sombra gorzko, kusztykając obok swego mlecznego syna. - Ach, że też taki kundel śmie wypowiadać podobne słowa o moim synu, synu mego łona, mojej krwi! íe też stado słucha czegoś podobnego, jakby dawało temu wiarę. Jakaż istnieje między nami różnica, której miłość moja dopatrzeć się nie może? Powiedz mi, o Biały Wilku! Ogarnięty czułością przysunął się do niej nieco bliżej. Lis niech sobie gada, a stado niech słucha. Potrzebuje mnie do łowów i zatrzyma mnie tak długo, jak długo stary Marco Blanco nie wysadzi mnie z siodła. Czy zauważyłaś, jak rozmawiał z młodymi wilczkami? NIe jestem ślepa - westchnęła La Sombra biegnąc z trudem. - Widziałam i słyszałam, z jakim patosem wspominał minione dni, łowy, którym przewodził, dowództwo stadem większym niż stado z Dunkeld! Ten zdrajca żywi do nas złość, mój synu. Zaufaj mi jednak, a wszystko będzie dobrze. A teraz pędźmy co tchu. Celem naszym jest dziś Czarny Wilk! I pognali w ślad za stadem przez lasy sosnowe i cedrowe, przeskakując rowy i szczeliny. Księżyc szedł wysoko ponad czernią gór, zdobiąc pokryte śniegiem wiecznie zielone gałęzie baśniowym srebrem z krainy czarów. Dotarli do rozległych przestrzeni doliny, minęli ją obok Dunkeld, skierowali się ku rzece, biegnąc cicho, bezgłośnie, przeciwko wiatrowi. Mimo wytężonego biegu, Biały Wilk pozostawał daleko w tyle, a zbliżywszy się do celu wyprawy, usłyszał już chóralne ujadanie i warczenie, nad którym górowało głośne, dalekie, żałosne wycie. Przybywszy na miejsce, ujrzał jednego z członków stada konającego u wejścia jaskini, gdzie według zapowiedzi lisa, miał znajdować się olbrzym. ślad jego prowadził aż na drugi wyniosły brzeg rzeki. Stał tam Czarny Wilk ozłocony blaskiem księżyca, a najeżona wojowniczo grzywa czyniła go większym od lwa górskiego. Wilki z Dunkeld oczekiwały swego białego wodza na tej ponurej przełęczy i sposobiły się do ataku na pochyłości wzgórza, pokrytej żwirem i oślizłym piaskiem. Z impetem rzuciły się ku szczytowej krawędzi, lecz spotkały się tam z istnym orkanem zniszczenia