Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
A teraz odpocznij, naprawdę to jest konieczne znów odezwała się do niego. Najlepiej idź do małego, bardzo starego kościoła. Wiesz gdzie, prawda? Od Rynku w prawo, w wąską uliczkę, tak, tam właśnie święty Andrzej da ci schronienie. Na pewno będziesz sam, jak tego chcesz. Masz rację, ludziom jakoś nie przychodzi do głowy, aby przed upałem chronić się w kościele. Ruszył szybko przed siebie i po chwili był tam, gdzie mu kazała. Siedział w ciszy, obserwując ambonę w kształcie łodzi, i myślał, że i on skończy ze sobą na wszystkie sposoby. Poruszył się gwałtownie, wykonując zdecydowany gest dłonią. Nie, nie wychodź tak szybko powiedziała znowu. Spójrz jeszcze w prawo, widzisz, w drugiej ławce z brzegu siedzi dziewczynka z długimi włosami i w bardzo krótkiej, białej spódniczce. Marzy o tym, aby ktoś wspólnie z nią pokochał chłód tego kościoła. Nie zostawiaj jej samej, nie mów nic, tylko wyciągnij rękę w jej stronę, nawet nie dotykaj. I tak powinna wyczuć jej ciepło. Spojrzał. Siedziała wyprostowana. Oczy błyszczały jej, jak wtedy, wiosną, gdy spacerowali po Rynku Starego Miasta, a gołębie siadały im na ramionach niczym świętemu Franciszkowi. Opowiedz poprosił. Opowiedz wszystko, obiecałaś przecież tak samo, jak i ja obiecałem, gdybym odszedł pierwszy. Opowiedz wszystko po kolei, tylko tobie mogę uwierzyć. Uspokój się, uspokój się teraz, kiedy już wiesz, o co w życiu chodzi, kiedy już wiesz, że o nic powiedziała. Zaniknął oczy i poddał się opowieści spokojnej, opanowanej i dalekiej jednocześnie. Dźwięczała znajomym głosem. Wszystko nie tak, jak planowałam, nie tak, jak sobie wyobrażałam. Sen był długi i niespokojny. Tym, którzy pozostali, pozwolił jednak uwierzyć, że odeszłam na zawsze. Obserwowałam ludzi, którzy z profesjonalną wprawą ubierali mnie i układali w wyściełanym atłasem pudełku. Młoda i głupia mówili i taką ma cienką skórę, więc życie bardziej ją dotykało, gniotło, uciskało. Jedyna moja radość w tamtych chwilach wynikała z poddania się czemuś większemu niż to, co znałam. O tyle tylko byłam na razie bogatsza od uczestniczących w codzienności. Śmierć jest być może największym, ale nie ostatecznym doświadczeniem. To, co po nim następuje, jest koszmarem, jakiego nawet Hieronimus Bosch nie uwiecznił. Chyba żeby... Tak? Chyba żeby ktoś zapamiętał sobie uwagi Juana Rulfa o tym, co trzeba zrobić w tej ostatniej przed odejściem chwili... Trzeba zapłakać, koniecznie zapłakać, aby umożliwić duszy wyjście z ciała, zanim ono zostanie zamknięte w drewnianej skrzynce i zakopane w ziemi. Trzeba wypluć duszę... To właśnie zdążyłam zrobić. I stało się. Nareszcie odpoczynek mojej duszy był możliwy, już poza ciałem. Widzisz, jestem spokojna. A może nawet obojętna. W śmierci zrodziła się ta obojętność. Nic mnie nie obchodzą mali ludzie ani małe sprawy, które nie potrafiły stać się częścią spraw wielkich. Pamiętasz Demona? Czytaliśmy go razem. Nie potrafiliśmy wytrzymać ani rozłąki, ani zmęczenia, tęsknoty, a co dopiero mówić o kaprysach wyobraźni? Teraz patrzę na ziemię bez żalu, bez współczucia. Naprawdę ludzie nie potrafią bez lęku ani kochać, ani nienawidzić. Ty najlepiej wiesz, jak groźni są ci o ciasnych umysłach, którzy bliźnim odmawiają prawa do inności. Skończyło się, skończyło się polowanie na tych, co czytają książki. Nie, nie odwracaj głowy, nie pytaj, nie dźwięcz niepotrzebnie. Czy czegoś mi brakuje? Tak, brakuje. Twojej obecności, która była piękniejsza niż śmierć. Dlatego mówię, przyzywam, napominam... Widzę, synu, że grzech nie jest ci obcy. Zadrżał gwałtownie. Nie było jej. Zmiętymi bratkami ponownie wytarł spocone, mimo kościelnego chłodu, czoło. Nie było jej. Tylko zapach ciągle trwał i powietrze lekko drżało od jej głosu. Czym zgrzeszyłeś, synu? Dosłyszał raz jeszcze głos zakonnika. Bezczelnym przywiązaniem do życia, proszę pana. CHCĘ napisać wiersz o uczuciach do Ciebie ale przeszkadza mi w tym Twój syn a raczej jego wyśniony obraz widzę wtedy dokładnie te części Ciebie których on nie dotykał widzę tak Że odkładam pióro i chcę już tylko poddać się dotknięciom o jakie jesteś bogatszy od syna Trójkąt równoboczny Mirkowi Polokowi To była środa. Na pewno środa. Trzeci dzień tygodnia, którego popołudnie spędzałam zawsze w bibliotece