Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Czuła na dłoni delikatny uścisk ręki Mtemiego - hebano-.; wa skóra kontrastowała z jej białą dłonią, jego spokój pokonywał j ej panikę. Chata królowej matki była przestronna, choć mroczna. W powietrzu unosił się słaby zapach dymu i piżmowa woń ka- 315 dzidła. Annah siedziała na niskim łóżku i wyglądała przez wąskie drzwi. Na zewnątrz nieprzerwanie płynął potok mężczyzn. Każdy z nich niósł prosty drewniany taboret na trzech nogach. Szli w stronę głównego drzewa, pod którym setki członków plemienia czekały na rozpoczęcie rady. Annah zerknęła na królową matkę, wspierającą się na łokciu na drugim posłaniu zrobionym ze zwierzęcych skór. Jej pomarszczona twarz była nieprzenikniona, nie wyrażała niczego. Od chwili, kiedy obie znalazły się w tej chacie, Murzynka nie odezwała się ani słowem. Młoda kobieta nie wiedziała, dlaczego. Zastanawiała się, czy królowa matka nie chce używać sua-hili, czy też ma jakieś inne powody, by zachować milczenie. Annah przypomniała sobie, że matka Mtemiego chciała, by ożenił się z siostrzenicą regenta. Skoro tak, nie ma się co dziwić, że niechętnym okiem spogląda na zmiany planów małżeńskich syna. A może jest oburzona, że do jej chaty - i życia - wtargnęła biała kobieta. Annah ponownie odwróciła twarz w stronę drzwi. W tym momencie uświadomiła sobie, że królowa matka nie po raz pierwszy znalazła się w takiej sytuacji. Jeżeli wierzyć pogłoskom, w przeszłości musiała dzielić się mężem, ojcem Mtemiego, z inną białą kobietą. Z Kiki. Annah wyobraziła sobie, jak Kiki uśmiecha się figlarnie, obserwując to, co dzieje się w chacie. Misjonarka i jej przyszła afrykańska teściowa. - Jaka jest twoja rodzina? - spytała królowa, płynnie posługując się suahili. Annah podskoczyła. Nie wiedziała, jak odpowiedzieć na to pytanie. - Skąd pochodzą? - nalegała Murzynka. - Czy są szanowani? Ile będą chcieli za ciebie dostać? Annah zmarszczyła czoło, zastanawiając się, co odpowiedzieć. Po chwili Murzynka niedbale machnęła ręką. - Za bardzo wybiegam w przyszłość - uznała. - Zaczekajmy na decyzję mężczyzn. Niebawem zaczęła się rada plemienna. Dom królowej matki stał tuż przy głównym drzewie, dlatego Annah wyraźnie sły- 316 szala przenikające przez ściany głosy członków plemienia. Obydwie kobiety siedziały zasłuchane. Annah wbiła wzrok w swoje stopy. Wymiana zdań odbywała się w niezrozumiałym dla niej języku, co nie zmieniało faktu, że ważyła się tam jej przyszłość. Wielu mężczyzn z gniewu podnosiło głosy. Od czasu do czasu odzywał się Mtemi. Jego spokojny, pewny głos wybijał się ponad zgiełk. Annah nie mogła dłużej znieść niepewności, dlatego odwróciła się do królowej matki: - Co tam się dzieje? Murzynka przekrzywiła głowę w stronę ściany, uważnie słuchając. - Chcesz wiedzieć? - spytała. Annah przytaknęła. Królowa matka wzruszyła ramionami. - Dobrze. Zaczęła tłumaczyć na suahili urywki dyskusji. Jak wyjaśniła, jej syn został oskarżony o to, że rozmyślnie wybrał taką, a nie inną żonę, by bez wyrzutów sumienia opuścić swój lud. Białą kobietę, potrzebującą rzeczy, których nigdy nie dostanie w wiosce. - Czy to prawda? - spytała królowa matka, wpatrując się w Annah przenikliwym wzrokiem. - Nie - zapewniła ją Annah. Przypomniała sobie, jak wyglądała wioska, gdy ujrzała japo raz pierwszy - tonęła w zieleni, panował w niej porządek, życie toczyło się w naturalny sposób. Było to spokojne, idylliczne, a jednak kipiące życiem miejsce. - Jest tu wiele rzeczy, które bardzo sobie cenię. Przede wszystkim Mtemi - dodała w myślach. Annah rozpoznała głos kolejnego mówcy. Był nim regent. Wygłosił mowę długą i porywczą. Tłum pomrukiwał z aprobatą. - Co powiedział? - spytała zniecierpliwiona Annah. - Jego słowa można streścić w jednym zdaniu - odrzekła 317 staruszka. - Zapytał, co by się stało, gdyby każdy zaczął lekceważyć prawo i mówić o miłości? Królowa umilkła i uniosła brwi, jakby sama chciała znać odpowiedź na to pytanie. Annah potrząsnęła głową. Takie podejście do życia wydało jej się dziwne, odważne i... niebezpieczne. A jednak na to się zdecydowała. - Następny mówca - oznajmiła królowa matka - uważa, że syn starego wodza opuścił wioskę i wyjechał daleko stąd, by poznać prawa białych ludzi i potem lepiej rządzić. Teraz wzgardził prawem plemienia Waganga, samodzielnie wybierając sobie żonę. Annah słuchała odpowiedzi Mtemiego. Oczy królowej matki zaokrągliły się ze zdumienia. Nagle skuliła się, jakby ktoś zadał jej cios. - Co się stało? - zaniepokoiła się Annah. Murzynka bez słowa potrząsnęła głową. - Proszę mi powiedzieć. Annah wychyliła się do przodu, kurczowo trzymając się brzegu łóżka. - Mój syn mówi, że nie weźmie żony bez zgody plemienia -tłumaczyła z bólem Murzynka. - Ale nie zamierza z ciebie zrezygnować. Jeśli zajdzie taka potrzeba, opuści nasze plemię. Młoda kobieta wpatrywała się w staruszkę, gorączkowo szukając słów. - Ja też tak postąpiłam - wydusiła wreszcie niepewnym głosem. - Dla niego opuściłam swoich ludzi. Królowa matka powoli skinęła głową. - To prawda. Ale jesteś białą kobietą. Kto wie, ile dla ciebie znaczą twoi ludzie? W chacie zapadła cisza. Annah bacznie przyglądała się nogom łóżka, śledząc wzrokiem wyrzeźbione na nich długie, głębokie linie. Zanim królowa wróciła do tłumaczenia, swoje zdanie wyraziło wiele osób. Dyskusja trwała do późnej nocy. Z czasem zaczęło zwyciężać bardziej praktyczne podejście do sprawy. Czy biała kobieta 318 podoła obowiązkom żony wodza? Czy umie gotować, zajmować się zwierzętami i pracować w ogrodzie? Kilku mężczyzn przypomniało, że Annah jest silna i nie boi się pracy, co zdążyła udowodnić. Zastanawiano się nad rodowodem kandydatki. Skąd plemię może wiedzieć, czy biała kobieta pochodzi z dobrej rodziny? Poruszono również kwestię dzieci. Ktoś spytał, czy plemię bierze pod uwagę, że w przyszłości może mieć wodza Mulata. Mtemi przypomniał, że rząd zniósł sukcesję wodzów. Ta uwaga skierowała dyskusję na inne tory, jednak regent ponownie wrócił do tematu białej kobiety, którą wódz wybrał za żonę. - Jest stara - powiedział. - Na pewno ma ponad dwadzieścia lat. Ktoś mu przerwał. Annah rozpoznała głos Zanii. - Wiek będzie jedną z jej zalet - argumentował. - Nasz przywódca dużo podróżował i ma sporą wiedzę o świecie. Czy mógłby być szczęśliwy, mając za żonę młodziutką dziewczynę, która nie rozumiałaby jego opowieści? Do debaty dołączali kolejni ludzie. Annah była zmęczona wytężaniem słuchu, śledzeniem wypowiedzi w obcym języku i próbami odgadnięcia ich sensu. - Szaman jest po twojej stronie - odezwała się po jakimś czasie królowa. W jej głosie brzmiało zdziwienie. Była pod wrażeniem tego, co słyszała