Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Wcale nie wrzeszczę - powiedziała, posłusznie ściszając głos. Nie zwracając uwagi na jej sprzeciw pociągnął ją pod mur. Kiedy znaleźli się w cieniach, ustawił ją plecami do zimnych kamieni, a sam stanął przed nią, kryjąc ją przed padającym z pałacu światłem pochodni. - Dowiedziałaś się, czegoś chciała? - zapytał ostro, nie starając się ukryć gniewu. - Zobaczyłaś, co to znaczy być Cheysuli w obecności Mujhara? Nie widziała rysów Duncana w ciemności, ale jego niezwyczajna porywczość powiedziała jej, co czuje. - Duncanie, musiałam to zrobić. Westchnął, nadal trzymając ją za ramiona. - Nie jesteś lepsza od Lindir. Kobiety z rodu Mujhara są uparte jak osły. - Skąd się tu wziąłeś? - zapytała szeptem, patrząc na skrytą w cieniu twarz. - Tutaj? - Później ci powiem. Teraz musimy wydostać się z pałacu. Konie czekają za murami. Alix ruszyła za nim do małej drewnianej furtki w zaroślach. Wyczuwała jego zabarwione lękiem wahanie i niemal wybuchnęła śmiechem, ale nie pozwoliła, by zobaczył jej rozbawioną minę. - Duncanie, kiedy Carillon po mnie przybył, powiedziałam ci, żebyś zostawił mnie w spokoju. Dlaczego przyszedłeś? Drgnął lekko. Słaby blask pochodni padający na ciemną twarz ukazał jej dziwny błysk w jego żółtych oczach. Uśmiechnął się zimno. - Powiedziałaś, że aby cię zatrzymać, musiałbym zachować się jak mój brat. Wówczas pozwoliłem ci odejść. Nie zrobię tego znowu. - Daj mi spokój! - Jesteś Cheysuli - powiedział stanowczo. - Twoje miejsce jest w klanie. - Nie zgadzam się! Zacisnął ręce na jej ramionach. Nie zwrócił uwagi, gdy skrzywiła się z bólu. - Alix, jak się będziesz tak upierała, znajdą nas. Jaki jest sens ginąć w imię pogromu Shaina? - Jeżeli nie wytłumaczysz się, wezwę straże. Dziwię się, że jeszcze cię nie złapali. Roześmiał się cicho. - Cheysuli poruszają się bezszelestnie, maleńka. - Przerwał znacząco. - No, może z wyjątkiem ciebie. Spojrzała na niego chmurnie. Jej serce przepełniało wyzwanie i uniesienie, i te uczucia prawie zawróciły jej w głowie. Uśmiechnęła się do niego w mściwej radości i otworzyła usta jakby do krzyku. Duncan uciszył ją w mgnieniu oka. Tym razem nie użył ręki. Porwał wstrząśniętą do głębi Alix w objęcia i pocałował tak, jakby chciał wyssać z niej duszę. Zesztywniała i przycisnęła dłonie do jego piersi, żeby go odepchnąć. W tej samej chwili zdała sobie sprawę z niewiarygodnej siły zdeterminowanego mężczyzny i była nią zdumiona. Na próżno się wyrywała - jego ramiona więziły ją niczym stalowe obręcze. Alix zadrżała, wspominając brutalność Finna i strach, jaki w niej wzbudzał. Potem, dziwne, ta myśl uleciała. W pewnej chwili uświadomiła sobie coś nowego. Było to coś nieuchwytnego, jednakże czuła to wyraźnie, i on już wcale jej nie zmuszał. Ból zadany jej na początku przemienił się w jakiś subtelny sposób. Drżenie, które raz jeszcze wstrząsnęło jej ciałem, w niczym nie przypominało poprzedniego strachu. Duncan nie jest Finnem, pomyślała na pół przytomnie, a ja nie boję się tego człowieka... Poczuła mur za plecami, gdy oderwał wargi od jej ust Na jego twarzy malowało się zakłopotanie, w jasnych oczach widniał cień dziwnej wewnętrznej walki. Alix pragnęła znów zobaczyć władcze zdecydowanie. Dotknęła jego policzka. - Czy to twoja tahlmorra! - zapytała bez tchu. - Czy to dlatego? Ostry zarys jego ust nieco złagodniał. - Może ostatecznie nie będzie trzeba tak długo czekać. - Duncanie... nie rozumiem. - Przyszedłem po ciebie jak Finn, narzucając się kobiecie, która sobie tego nie życzy - mruknął ponuro. - Czy zasłużyłem na obiecaną przez ciebie wrogość? - Już nie pamiętam, co mówiłam. Uśmiechnął się z niedowierzaniem. - Zapomniałaś? Ty? Alix odwróciła głowę, uświadamiając sobie, że nadal do niego przywiera. Zawstydziła się i spróbowała wyślizgnąć z jego ramion, lecz on przycisnął ją do muru. - Alix, musisz tylko wsłuchać się w to, co jest w tobie. Otworzyć się, nie bronić. Już nigdy nie będę cię zmuszał. Duncan odsunął się od niej i Alix została sama. Wyczuwała narastające w nim zniecierpliwienie, a w sobie jakiś niewytłumaczalny niepokój. Na bogów, co ten człowiek mi zrobił? Dlaczego tak mnie do niego ciągnie? Zamknęła oczy