Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Po zgromadzeniu kartagińscy posłowie zebrali wiążące obietnice przedstawicieli różnych miast. Vejii przyrzekały dwa tysiące hoplitów, Tarkwinia jazdę i dwadzieścia okrętów wojennych, Populonia i Vetulonia po dziesięć okrętów wojennych, a Piasta wewnątrz kraju co najmniej pięciuset zbrojnych. Decyzje były tajne, ale we wszystkich etruskich miastach portowych mieszkali greccy rzemieślnicy i oświeceni kupcy, a greckie miasta zachodu miały swoich politycznych przedstawicieli w miastach etruskich, zbierających informacje o handlu i żegludze. Wielu znamienitych Etrusków zawarło z nimi przyjaźni i podróżowało do miast greckich. Podziwiali oni grecką kulturę bardziej niż własną i odsłonili przed swymi przyjaciółmi niebezpieczeństwo grożące Grekom oraz robili, co mogli, żeby przeszkodzić przygotowaniom. Werbowali nawet ochotników z głębi kraju do swojej własnej służby, żeby przeszkodzić im w przyjęciu werbunku na wojnę, a podczas zimy w etruskich miastach portowych zdarzały się pożary i bunty żeglarzy wzbudzające niepokój i opóźniające przygotowania wojenne. Ale to wydarzyło się później. Gdy wróciłem z Tarkwinii do Rzymu, miałem dla Ksenodotosa same tylko dobre nowiny i uważałem za pewne, że Etruskowie poprą Kartagińczyków z wielką stanowczością. Od Arntha otrzymałem odpis tajnego spisu oddziałów pomocniczych. Ksenodotos był tym wielce zachwycony i mówił, że przekracza to najśmielsze spodziewania. – I wszystko to darowujesz mi! – wykrzyknął. – Cóż pocznę teraz z tymi złotymi głowami wołów, które z takim trudem taszczyłem z sobą tutaj? Miał ze sobą pewną liczbę na prastary kreteński sposób odlanych ze złota głów wolich, z których każda ważyła talent, a które były monetą obiegową w Kartaginie. Ksenodotos ukrył je u ujścia Tybru, by nie wzbudzać nieufności senatu tym ogromnym bogactwem. Zdawałem sobie sprawę, że na nic nie przydałoby się wlec to wszystko z wielkim trudem z powrotem do Suzy. Dlatego zaproponowałem mu, żebyśmy kupili w Populonii kilka statków żelaza i wynajęli kogoś, kto znał wybrzeża sycylijskie, by przeszmuglował broń do Sikanów. Hiuls był wprawdzie jeszcze podrostkiem i przez wszystkie te lata nic o nim nie słyszałem, ale żelazo wzmocniłoby jego pozycję wśród Sikanów, a jako syn Dorieusa wiedziałby dobrze, jaki uczynić z niego pożytek. Sikanowie mogliby służyć wojskom kartagińskim za przewodników albo związać siły greckie przez napad na Akragas. Parę głów wolich mógł Ksenodotos w największej tajemnicy posłać do Larsa Arntha w Tarkwinii, który był rozsądnym młodzieńcem i mógł za nie kazać założyć stępki pod kilka okrętów wojennych najnowszego rodzaju. Plany ateńskich okrętów łatwo było kupić w Kyme, ponieważ butni Ateńczycy nie kryli w tajemnicy swoich nowych i mocnych trier, lecz przeciwnie, chełpili się nimi. Tak postanowiliśmy i załatwili, ale talent w złocie chciał mimo wszystko mi podarować, jeśli już nie dla mego innego, to na nieprzewidziane wydatki. Posłał swego godnego zaufania rzezańca, by ten zabrał złoto z kryjówki u ujścia rzeki, zawinęliśmy je wspólnie w skórę wołową i zakopali przy moim źródle, tak aby i on znał to miejsce, gdybym przypadkiem umarł. Rozstaliśmy, się jako przyjaciele, pijąc przez całą pożegnalną noc na powodzenie Etrusków i wielkiego króla. Następnego dnia Ksenodotos popłynął z powrotem do Kartaginy; musiał obrać drogę dookoła Sycylii, gdyż Gelon w Syrakuzach zdążył już był zamknąć cieśninę w Messynie. Rada w Kartaginie, wybrała Hamilkara na wodza i uznała go za samowładcę na czas trwania wojny. Był on synem sławnego żeglarza Hannona, tego samego, przez którego wysłane okręty zbadały ocean po drugiej stronie słupów Heraklesa aż po morze wodorostów, i żeglowały obok Wysp Cynowych na północ tak daleko, że spotkały lody u krańców świata. Hamilkar był to mąż żądny sławy i zdolnym werbował w ciągu zimy oddziały z wszystkich kolonii Kartaginy aż z Iberii, tak że w wojsku kartagińskim reprezentowane były różne ludy i kolory skóry. Ale każdy z tych ludów przyzwyczajony był walczyć po swojemu, używał różnych broni i zbroi ze skóry i kości, a ich rozliczne języki i sposób odżywiania sprawiały wiele zamieszania. Grecy natomiast byli jednolicie uzbrojeni i wyćwiczeni w walce w ruchliwych szykach na otwartym polu, a ich hoplici mieli pancerze i tarcze z metalu. W ciągu zimy Gelon i Teron współzawodniczyli ze sobą w budowaniu nowych trier w Syrakuzach i Akragas. Gdy przyszła wiosna, Syrakuzy miały sto gotowych trier. Wielki król osiągnął jednak swój cel o tyle, że ani jeden okręt i ani jeden człowiek nie został posłany z Sycylii czy z Italii na pomoc greckiej macierzy, choć Ateny i Sparta uparcie powtarzały swoje żądanie