Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Powinnam przewidzieć katastrofę, zanim nastąpiła. Bili przypisuje mi nadziemską moc, kiedy to mu dokucza. Ja też czuję się winna, co zresztą niczego nie zmienia. Człowiekowi się zdaje, że jeżeli przypisze winę właściwej osobie, cofnie zegary i zapobiegnie nieszczęściu. Ale to złudzenie. Zresztą to i tak nie ma znaczenia. Sprawa jest zakończona. - Jej oczy napełniły się łzami, odwróciła wzrok i Tania pożałowała, że w ogóle poruszyła ten temat. - Przepraszam... Nie powinnam była nic mówić. Jaki to ma teraz sens? -Tania klęła w myśli swoją głupotę. Mary Stuart otarła oczy i spojrzała na przyjaciółkę, jakby chciała dodać jej otuchy. - Wszystko w porządku, Tan. To bez znaczenia. I tak boli przez cały czas. Jak chory ząb i nigdy nie przestaje, czasem ból jest ostrzejszy, czasem nie do zniesienia, a czasem można z nim żyć. To nie ty go wywołałaś. Jest ze mną przez cały czas. - Nie możesz dalej tak żyć! - powiedziała Tania z przejęciem. W obliczu wielkiego nieszczęścia czuła się bezradna. - Ludzie jednak żyją - odparła Mary Stuart z rozpaczą - z artretyzmem, reumatyzmem, niestrawnością, rakiem albo ze złamanym sercem, umarłą nadzieją, po stracie wszystkiego, co miało dla nich wartość - powiedziała z takim bólem i taką determinacją, że Tania nie mogła tego znieść. - Pojedź ze mną i z dziećmi do Wyoming! - wybuchnęła. Tylko w ten sposób mogła jakoś przyjaciółce pomóc. Mary Stuart uśmiechnęła się do niej. - Jadę do Europy, do Alyssy. Gdyby nie to, pojechałabym z tobą z przyjemnością. Uwielbiam konie. - Wtedy skrzywiła się na jakieś dawne wspomnienie, wdzięczna za zmianę bolesnego tematu. - Nie wiedziałam, że i ty jeździsz. na ogół nie jeżdżę - roześmiała się Tania. - Niezbyt to lubię. Ale samo miejsce jest podobno cudowne, więc pomyślałam, że będzie w sam raz dla dzieci. - Czy Tony'emu się spodoba, ale on nie jedzie. Za to dzieciaki uwielbiają. Są w wieku dwunastu, czternastu i siedemnastu lat. Taki wypad świetnie im zrobi. Na pewno. Czy i ty zamierzasz pojeździć konno? - Jeżeli kowboje będą przystojni - odparła Tania bardzo z teksańska i śmiały się obie. - Jestem chyba jedyną dziewczyną w Teksasie, która nie lubi koni. Ale Mary Stuart przypomniała sobie, że Tania dobrze jeździ, tyle że za tym nie przepada. - Może Tony zmieni zdanie i wybierze się razem z wami? - Wątpię - powiedziała Tania cicho. - Moim zdaniem on już się zdecydował. Zresztą, może taka rozłąka dobrze mu zrobi? Ale w skrytości ducha Tania wątpiła, czy to może mieć jeszcze jakieś znaczenie, a Mary Stuart podzielała jej opinię. Małżeństwo Tani znalazło się na róvni pochyłej. Gawędziły jeszcze jakiś czas, o Alyssie i nowym filmie Tani, o jej zimowej trasie koncertowej. Mary Stuart wyobrażała sobie, jakie to będzie wyczerpujące i podziwiała determinację Tani. Potem była mowa o programie telewizyjnym, w którym Tania miała wystąpić następnego ranka. Chodziło o najpopularniejszy talk-show w kraju. - I tak musiałam przyjechać do Nowego Jorku na spotkanie, więc co mi szkodzi wystąpić w telewizji. Mam tylko nadzieję, że nie będą chcieli rozmawiać ze mną o procesie. Mój agent już im powiedział, że sobie tego nie życzę. Nie wiem, ile jest warte takie oświadczenie. - Nagle przypomniała sobie o zaproszeniu, jakie zdobyła dla Mary Stuart. - Wiesz, mam przyjaciółkę, która debiutowała w zeszłym tygodniu na Broadwayu. Podobno sztuka jest dobra, a ona też otrzymała znakomite recenzje. Mają zamiar grać tę sztukę przez lato, a jeżeli dobrze pójdzie, to i przez zimę. Jeżeli chcesz zdobędę dla ciebie bilety. Jutro wieczorem wydaje przyjęcie. Obiecałam, że przyjdę. Może wybrałabyś się ze mną? Bili też jest zaproszony, nie wiedziałam tylko, czy lubi takie imprezy, czy nie jest zbyt zajęty. - Jesteś kochana - Mary Stuart uśmiechnęła się do przyjaciółki. Tania za wsze wnosiła w jej życie tyle radości i podniecenia. Przypomniało jej to czas sprzed lat. To Tania trzymała je razem, zmuszała do uczestniczenia w zwariowanych imprezach, zmuszała ich do zabawy, często wbrew nim samym. Ale Mar wątpiła czy uda się namówić Billa na wypad na przyjęcie. Od miesięcy nie udzielali się towarzysko, chyba że w celach zawodowych, a ostatnio Bili pracował co dzień do późna, przygotowując się do londyńskiego procesu. Za parę tygodni wyjeżdżał, ale miała nadzieję, że na zakończenie wyprawy z Alyssą uda im się spędzić choć weekend w „Claridge" w Londynie. Potem Mary Stuart wróci do Stanów. Bili da jej znać, jak postępuje proces i czy ona ma przylecieć w odwiedziny. Kiedy się nad tym dobrze zastanowić, między tym, co powiedział Bili i Tony, nie było większej różnicy. Obie traciły swoich mężczyzn i nie bardzo wiedziały, jak ich zatrzymać. - Nie sądzę, żeby Bili mógł do nas dołączyć - zastrzegła od razu. - Pracuje do późna. Ale zapytam go. - A poszłabyś bez niego? To naprawdę miła dziewczyna. - Tania zmieszała się lekko. - Powinnam cię uprzedzić, że chodzi o Felicję Davenport, żebyś mi później nie zemdlała z wrażenia przy spotkaniu. Znam ją od lat, jest naprawdę cudowna -Ależ ty jesteś niemożliwa! - Felicja Davenport była jedną z największych gwiazd Hollywoodu. Właśnie czytała ojej debiucie na Broadwayu w niedzielnym "New York Timesie". - Dobrze, że mnie uprzedziłaś. Chyba bym tam padła. Ty głuptasie! . . Wyszły z restauracji roześmiane. Tania powiedziała, że zadzwoni rano i umówią się na przyjęcie, które miało się odbyć w wynajętym domu na East Sixties. Mary Stuart wysiadła pod swoim domem, obiecując, że obejrzy poranny talk-show. - Dzięki, Tan - powiedziała, ściskając mocno przyjaciółkę. - Spotkanie z tobą dobrze mi zrobiło