Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Zaszli już trochę dalej niż operacja plastycz- Itoi nowe prawo jazdy, przyjacielu. Wstrząsy elektryczne, nar- dtntyki i hipnoza. Gdy skończą z twoim mózgiem, jesteś już »ś innym. - West otworzył szeroko oczy. Thorpe ciągnął ej: — To jest neutralizacja w nowym stylu. Jeśli nie popełni- zbrodni, nie grozi ci śmierć. Niewielka zmiana w pamięci ^e będziesz już chodzącą encyklopedią. 211 - Och, dobry Boże, nie mogą tego zrobić. — Zgadza się. To jest bezprawie i oczywiście nigdy nie odwa- żą się pogwałcić twoich obywatelskich praw. Ale przypuśćmy, że tak się stanie. Dlatego musisz zniknąć na jakiś czas. Nie daj im się dobrać do twojego mózgu. -Kiedy... kiedy będę musiał? —Kiedy? Dziś •wieczorem! Nie można zwlekać. —A moje rzeczy? -Rzeczy? Jakie rzeczy? -No wiesz, ubrania, książki... Thorpe roześmiał się. — Jeśli pozwolisz im na to, żeby zabrali cię w góry, nie tylko zapomnisz, co posiadasz, ale nawet jak się nazywasz. Nie za- przątaj sobie głowy idiotycznymi szczegółami. Z drugiej stro- ny, musisz postarać się o jakąś polisę ubezpieczeniową. Gdy- byś miał w zanadrzu zabezpieczenie, coś co mogłoby wyjść na jaw w pewnych okolicznościach, byłbyś panem swojego losu. - Nie mam tutaj nic takiego. - Może mógłbyś się wybrać do swojego biura wcześnie rano i zachowując się normalnie, zabrać jakieś dokumenty, może wydruki komputerowe, i uciec — powiedział Peter po namyśle. West zamilkł na chwilę, w końcu odezwał się: -Może gdybym mógł podłączyć się stąd do mojego kompu- tera przez twój komputer w Lombardy... Thorpe skinął z wolna głową, ale nic nie powiedział. West rzucił mu spojrzenie. - Zdaje się, że to jest sposób. - Chyba tak. -Ale jak mamy... jak mam to zrobić? Wejście zostawi ślad prowadzący wprost do ciebie. - Naprawdę? -Tak. System jest dobrze zabezpieczony. Zarejestruje twoje wejście, poda informację, że było włamanie, i określi położenie twojego komputera. Langley zauważy to natychmiast. -Jeśli już będę w systemie, mogę robić, co tylko zechcę. Kiedy już się tam dostanę, mogę wymazać wszelkie ślady mo- jej obecności na wyjściu - powiedział Peter od niechcenia. West spoglądał na niego przez dłuższą chwilę. -Komputer nie pozwoli na to. Przekaże im informację. -Potrafię zaprzyjaźnić się z komputerem, skoro tylko się z nim przywitam — zażartował Thorpe. — Widzisz, to tak jak 212 różnica pomiędzy gwałtem, i uwiedzeniem. Jedno i drugie wyma- ga penetracji, ale pierwsze jest brutalne i niezgrabne, a drugie delikatne. Gdy już wejdę do twojego komputera, gliny o niczym się nie dowiedzą. Okay? Pozwól, że sam będę się mar- twił o technikę. Słuchaj, Nick, zastanawiam się, czy będą na tyle przezorni, żeby odrzucić twój kod wejściowy. Taki odpo- wiednik konfiskaty klucza do wspólnej umywalni. West zmusił się do uśmiechu. -Ale jeśli będziemy działać szybko - mówił dalej Thorpe - to myślę, że możemy całkiem realnie przyjąć, iż nikt me zdąży za- blokować komputera. Jutro będzie to jedna z pierwszych rzeczy, które zrobią. Pierwszy krok to uczynić cię persona non grata. Nick przytaknął i podniósł do ust drinka. Trzęsły mu się ręce. -Powiedz mi tylko — powiedział cicho — dlaczego bierzesz na siebie takie ryzyko? - Nie jestem miłym facetem, Nick. Ale niektórzy z naszych pracodawców też nie są przyjemniaczkami. - Wziął głęboki oddech. - Gdybym pozwolił na to, żeby wymazali ci mózg i po- słali cię do mycia okien na farmie, nie mógłbym sobie tego darować. To znaczy, nie mógłbym spojrzeć w oczy Katherine ani Ann... Na myśl o Ann West spuścił wzrok. Zamówił jeszcze jedno martini. Thorpe ciągnął dalej: -Mówiąc zupełnie szczerze, chcę mieć dostęp do pamięci twojego komputera. Jak się okazuje, dziś wieczorem moje po- trzeby są zbieżne z twoimi. - Dlaczego ci na tym zależy? - Mówiłem ci już kilka razy, Nick, że potrzebuję informacji 6 starych chłopakach z BSS dla potrzeb lokalnych służb kon- taktowych. West skinął głową. Zawsze uważał, że niepotrzebnie odma- wiano Thorpe'owi dostępu do tych skomputeryzowanych do- ssier na temat szpiegów amatorów. - Muszę być jednak obecny, gdy będziesz włamywał się do komputera — powiedział. -Nie wyobrażam sobie, że może być inaczej. — Thorpe zga- Mi papierosa. - Wiem, że jesteś lojalny, Nick. Ale znasz do- ;Statecznie dużo przykładów, aby wiedzieć, że nawet lojalność : tóejest wystarczającą bronią przeciw tym pieprzonym parano- ||;]8tom, którzy są w stanie wyrządzić ci krzywdę. Nie możesz być "^lojalny wobec tych, którzy są nielojalni wobec ciebie. Oni nie 213 są tym samym co rząd czy naród. Wiesz o tym przecież, profe- sorku. -Ale... dlaczego? - West przesunął rękami po twarzy. W je- go głosie był ból. — Co ja takiego zrobiłem? - Och, Chryste, Nick, mówiliśmy już o tym setki razy. Nic nie zrobiłeś. Ale nie o to chodzi. Za dużo wiesz. Podobnie jak inni, ale w twoim przypadku bardzo im to przeszkadza. Nie należysz właściwie do Firmy. Zwerbowano cię dzięki kapryso- wi jakiegoś dawnego dyrektora i wszyscy zapomnieli o tobie i twoim departamencie, aż pewnego dnia zdali sobie sprawę z tego, że wiesz za dużo o jednym z szefów. Taka jest prawda. Całe to gadanie o tym, że Moskwa ma na ciebie chrapkę, ma po prostu usprawiedliwić pozbycie się ciebie. - Peter, ciszej, proszę. - West rozejrzał się nerwowo po sali. - Och, uspokój się. Na Boga, to przecież Yale Ciub. Połowę nielegalnych transakcji w tym kraju zawiera się właśnie tu- taj. — Thorpe wstał