Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Chodźmy… Ale Oleg był uparty: — Eli, jestem dowódcą eskadry. Mam prawo wiedzieć więcej i wcześniej niż inni. Zastanowiłem się. Oleg przyparł mnie do muru, ale znalazłem wyjście. Uśmiechnąłem się krzywo. — A jeśli podejrzewam właśnie ciebie? — zapytałem. — Mnie?! Oszalałeś, Eli? — Być może. Wszyscy przecież niedawno postradali rozum i nie jest wykluczone, że nie całkiem jeszcze powróciliśmy do zdrowia… — Patrzyłem mu prosto w oczy. — Jeśli wydasz rozkaz, będę go musiał wykonać, ale bardzo cię proszę, nie rozkazuj! — Idziemy! — rzucił krótko i ruszył przodem. Ekrany gwiezdne w sali obserwacyjnej zostały wygaszone. Na podwyższeniu ustawiono stolik, przy którym usiedliśmy z Olegiem. Popatrzyłem na sale, w której zgromadzili się wszyscy moi przyjaciele, ludzie i Demiurgowie. Pod ścianą niczym majestatyczny posąg wznosił się górujący nad wszystkimi Gracjusz w towarzystwie Orlana. W pierwszym rzędzie siedziały Mary z Olgą, a miedzy nimi Romero. Mary patrzyła na mnie z takim niepokojem, że pospiesznie odwróciłem oczy. Oleg poprosił o ciszę. — Wiecie już o tragedii, jaka rozegrała się niedawno w laboratorium — powiedział. — Teraz jednak zebraliśmy się nie po to, żeby uczcić naszych poległych przyjaciół. Kierownik naukowy wyprawy jest zdania, że wykrył na statku kolejnego szpiega Ramirów i pragnie przedstawić ogólnemu zebraniu załogi odpowiednie tego dowody. Wstałem. — Zanim to uczynię — powiedziałem — chciałbym prosić zebranych o przegłosowanie kary, na jaką ich zdaniem szpieg zasłużył. Moja propozycja brzmi: kara śmierci! — Śmierć?! — dobiegł mnie oburzony głos Romera. Jego protest utonął w głośnych krzykach sali. Oburzali się nie tylko ludzie, lecz także Demiurgowie, a majestatyczny Gracjusz zaczął wściekle wymachiwać rękami. Spokojnie czekałem, aż gwar ucichnie. — Tak, kara śmierci! — powtórzyłem. — Nie uwięzienie, nie konserwacja, lecz właśnie stracenie. Kara śmierci to przeżytek starożytności, relikt barbarzyńskich czasów, ale nalegam na jej orzeczenie, gdyż szpiegostwo jest również reliktem barbarzyństwa. Kara za hańbiącą zbrodnię również powinna być hańbiąca. Romero uniósł laskę, prosząc w ten sposób o głos. — Zechce pan wymienić nazwisko zbrodniarza, admirale i dokładnie opisać przestępstwo — powiedział. — Dopiero wówczas zdecydujemy czy zasługuje on na karę główną. Wiedziałem, że wszyscy będą przeciwko mnie i byłem na to z góry przygotowany, powiedziałem wiec zimno: — Kara musi być orzeczona zanim wymienię nazwisko zbrodniarza! — Ale dlaczego, admirale? Może nam pan to wytłumaczyć? — Wszyscy tu jesteśmy przyjaciółmi i kiedy podam nazwisko szpiega, nie zdołacie od razu się od niego odciąć, odzwyczaić od myśli, że jest waszym przyjacielem i natychmiast zaczniecie podświadomie szukać okoliczności łagodzących. Ja natomiast chcę, żeby ukarane zostało samo przestępstwo. — To bardzo pięknie, ale w razie orzeczenia kary śmierci zostanie stracony konkretny członek załogi, wedle pana nader nam bliski, a nie abstrakcyjny przestępca! — upierał się Romero. — Gdybym mógł osądzać samo przestępstwo, ignorując z pogardą samego zbrodniarza, wtedy bym mu wybaczył. Niestety jest to niemożliwe. — Jak pan uważa, admirale! W każdym razie ja, zanim nie poznam nazwiska szpiega, powstrzymam się od głosowania. Romero usiadł i z kolei głos zabrał Oleg: — Kierownik naukowy wyprawy przedstawił problem, który nazwałbym problemem kodeksu, w starożytności istniał przepis, zgodnie z którym karano sprawcę niegodnego czynu za sam czyn, nie biorąc pod uwagę żadnych innych okoliczności. Eli, zatem proponuje przywrócić, moim zdaniem słusznie, stary obyczaj. — Ale również w starożytności zespół ludzi orzekających o winie, a nazywany wówczas sądem, wiedział o czyjej winie orzeka! — zaoponował gorąco Romero. Postanowiłem za wszelką cenę zmusić go do milczenia. . — Romero zachowuje się tak — powiedziałem głośno — jakby obawiał się, że to on zostanie oskarżony o szpiegostwo! Paweł opanował się największym trudem, ale odpowiedział ze zwykłą godnością: — Gdyby chodziło o mnie, z pewnością głosowałbym za karą śmierci! — Może zatem lęka się pan, że domniemany zbrodniarz jest panu droższy od samego siebie? — Dopuszczam taką możliwość — odparł ponuro. — W naszej sytuacji wszystko jest możliwe… — To nie jest odpowiedź! — Dobrze, niech i tak będzie! — wykrzyknął z determinacją Romero. — Głosuje za karą główną… jeśli przestępstwo zostanie dowiedzione. — A zatem głosujmy wszyscy — powiedział Oleg. — Kto jest za? Las rąk uniósł się nad głowami obecnych. — Dopiął pan swego, Eli — zwrócił się do mnie Oleg. — Proszę wiec wymienić nazwisko szpiega i przedstawić dowody jego winy. Wiedziałem, że sprawie ból przyjaciołom, że ugodzę boleśnie Mary, ale nie miałem innego wyjścia. Postarałem się tylko, żeby moje słowa zabrzmiały spokojnie