Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Jako Czerwona z pewnością będzie oczekiwać znacznie poważniejszych świadectw. – Może i masz rację, Saerin – zauważyła Yukiri – ale nie możemy przetrzymywać tu Talene w nieskończoność. Zielone wkrótce zaczną się o nią dopytywać. Nie wspominając już o... o Czarnych. Lepiej zaraz postanówmy co zrobić, w przeciwnym razie może się okazać, że znalazłyśmy się na dnie głębokiej studni, a z nieba tymczasem spadł deszcz. – Talene obdarzyła Saerin słabym uśmiechem, który zapewne miał być przymilny. Zniknął jednak natychmiast w obliczu zmarszczonych brwi Brązowej Siostry. – Nie ośmielimy się powiadomić Elaidy, póki nie będziemy w stanie zmiażdżyć Czarnych jednym ciosem – oznajmiła na koniec Saerin. – Nie kłóć się, Pevara, to ma sens. – Pevara uniosła dłonie, na jej obliczu zagościł wyraz uporu, ale nic nie powiedziała. – Jeżeli Talene ma rację – ciągnęła dalej Saerin – Czarne wiedzą o misji Seaine albo dowiedzą się wkrótce, dlatego musimy przede wszystkim zadbać o jej bezpieczeństwo. Nie będzie to łatwe, ponieważ jest nas tylko pięć. Nie możemy żadnej zaufać, póki nie zdobędziemy absolutnej pewności! Przynajmniej mamy Talene, a któż wie, co ona nam powie, nim ostatecznie wszystko z niej wyciśniemy? – Talene spróbowała przybrać taki wyraz twarzy, jakby nade wszystko pragnęła aby z niej wszystko wyciśnięto, jednak żadna nie zwracała na nią uwagi. Seaine zaschło w gardle. – Być może nie jesteśmy tak zupełnie same – niechętnie powiedziała Pevara. – Seaine, powiedz im o twoich malutkich knowaniach z Zerah i jej przyjaciółkami. – Knowaniach? – zapytała Saerin. – Kim jest Zerah? Seaine? Seaine! Seaine wzdrygnęła się. – Co? Ach. Pevara i ja odkryłyśmy małe gniazdo buntowniczek, tu, w Wieży – zaczęła, nabierając oddechu. – Dziesięć sióstr wysłanych, by siać niezgodę. – Saerin już zadba o jej bezpieczeństwo, nieprawdaż? I nawet nie trzeba jej będzie szczególnie prosić. Sama była Zasiadającą Komnaty, była Aes Sedai od niemalże stu i pięćdziesięciu lat. Jakie prawo miała Saerin albo którakolwiek inna, żeby...? – Pevara i ja zaczęłyśmy się już zajmować tą sprawą. Udało nam się już wyłowić jedną z nich, Zerah Dacan, która złożyła tę samą dodatkową przysięgę co Talene, kazałyśmy jej też niepostrzeżenie po południu sprowadzić Bernaile Gelbarn do moich apartamentów. – Światłości, każda siostra poza tym pomieszczeniem może być Czarną. Każda.– Potem wykorzystamy te dwie, każąc im sprowadzić następną, póki wszystkie nie złożą przysięgi posłuszeństwa. Oczywiście, zadamy im to same pytanie, które zadałyśmy Zerah, to samo, które usłyszała Talene. – Czarne Ajah mogły już znać jej imię, mogły już wiedzieć, że została wysłana na ich poszukiwanie. W jaki sposób Saerin miała zadbać o jej bezpieczeństwo? – Te, które udzielą nieprawidłowej odpowiedzi, zostaną poddane przesłuchaniu, a te, które udzielą odpowiedzi właściwej, mogą częściowo spłacić swój dług, pokutując za zdradę i ścigając Czarne pod naszym kierownictwem. – Światłości, jak? Kiedy już skończyła, pozostałe wdały się w długą dyskusję na ten temat, z czego wynikało zapewne tylko tyle, że Saerin nie bardzo wiedziała, jaką ma podjąć decyzję. Yukiri upierała się, by Zerah i jej towarzyszki natychmiast postawić przed obliczem prawa – jakby można było to zrobić, nie ujawniając równocześnie tego, co osiągnęły z Talene. Pevara była za wykorzystaniem buntowniczek, chociaż bez wielkiego przekonania – w końcu niezgoda, jaką tamte siały, sprowadzała się do obrzydliwych plotek na temat Czerwonych Ajah i fałszywych Smoków. Doesine posuwała się prawie do tego, by zaproponować porwanie każdej siostry w Wieży, zmuszenie jej do złożenia dodatkowej przysięgi, jednak pozostałe litościwie nie zwracały na nią uwagi. Seaine nie brała udziału w dyskusji. Jednak sposób, w jaki zareagowała na przerażającą sytuację, był jej zdaniem jedynie właściwy. Potruchtała do najbliższego kąta pomieszczenia, gdzie głośno zwymiotowała. Elayne ze wszystkich sił starała się nie zgrzytać zębami. Na zewnątrz kolejna zamieć waliła się na Caemlyn, zasnuwając mrokiem południowe niebo, aż trzeba było zapalić wszystkie lampy pod wykładanymi boazerią ścianami salonu