Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

Teraz, kiedy Reynard był daleko i odzyskała zdolność myślenia, wróciły słowa Teda Burnesa. Ostrzegał ją, że na Jacku nie można polegać. Jedna partnerka już przez niego zginęła. W ciemnościach rozległ się ryk dzikiego zwierzęcia. W każdym razie miała nadzieję, że było to zwierzę, a nie jakiś nieszczęsny człowiek, na którym Reaynard wyładowywał swoją złość. Bo choć zachowywał się spokojnie, Maddy wyraźnie czuła kipiący w nim gniew. Oliver nalał sobie podwójny koniak. Usiadł na kanapie i przewinął taśmę. Cofnął ją do chwili, gdy Jack i Maddy wkroczyli na prywatny teren jego domu. Co za impertynent, pomyślał, przyglądając się Jackowi, który prowadząc dziewczynę korytarzem, wtykał nos do wszystkich napotykanych po drodze pokoi. Zastanawiał się, czy była to próba zbierania o nim informacji. Może jednak Jack mówił prawdę? Może rzeczywiście szukał przytulnego miejsca, żeby się zaszyć ze swoją słodką laleczką. Kiedy poprzednim razem przeglądał taśmę, całą uwagę skupił na Maddy. Ponownie puścił nagranie, tym razem jednak przyglądał się Jackowi. Patrzył na jego władczy krok i miał wrażenie, że mężczyzna zachowuje się, jakby był we własnym domu. Prawie można było uwierzyć, że Jack mówił prawdę i że jedyną rzeczą, o której myślał, był seks. ­ Ze swoją narzeczoną! ­ parsknął gniewnie Reynard, przyglądając się scenom z sypialni. Przygoda na Karaibach 117 Ręka dziewczyny zsunęła się w dół i odnalazła twardy członek mężczyzny. Zaczęła go ponaglać, a on chętnie dostosowywał się do jej prośby. Jeszcze tylko kilka chwil, a wylądowaliby w łóżku. Kiedy na ekranie pojawiły się nagie piersi wyraźnie podnieconej dziewczyny, Oliver oblizał wargi. Następnie wkroczyli strażnicy i kochankowie odskoczyli od siebie. Reynard mógł się przekonać, że oboje faktycznie byli podnieceni. Nie był to jednak dowód, że Jack nie kłamie. Oliver w zamyśleniu podrapał się po brodzie. Był bardzo ostrożny i nie miał zwyczaju ryzykować. Choć Jack Craig i Maddy Griffin wyglądali na kochanków szukających zacisznego miejsca, założył, że chodziło im o coś więcej. Mogli być szpiegami nasłanymi przez konkurencję, która chciała przejąć część jego interesów. Albo mordercami. Ich wizyta mogła mieć też coś wspólnego z więzioną na wyspie córką Winstona. Bez względu na to, z jakiego powodu wtargnęli na jego prywatny teren, zdecydował się przydzielić dodatkowe straże do ich obserwacji. I to od zaraz. Sięgnął po telefon i połączył się z ochroną. Idąc ścieżką pomiędzy drzewami, miała wrażenie, że zza każdego liścia obserwują ich jakieś oczy. Wyspa była okropnym miejscem i Maddy bardzo chciała stąd uciec. Daleko od Reynarda. Od Jacka. Ale o ucieczce nie było mowy. Znalazła się tu na własne życzenie. Nie chciała nawet słuchać, gdy Jack Connors proponował, że znajdzie do tej akcji inną partnerkę. Teraz więc nie pozostawało jej nic innego, niż posłusznie podążać za nim w kierunku willi. W końcu dotarli do drzwi i Jack zaczął przetrząsać 118 Rebecca York kieszenie w poszukiwaniu klucza. Po kilku sekundach, które wydały się Maddy całą wiecznością, nareszcie znaleźli się w środku. Poczuła ogromną ulgę, ale trwała ona zaledwie chwilę. Była na wyspie i była skazana na Jacka. Odetchnęła głęboko, próbując nad sobą zapanować. Uspokój się, nakazała sobie. Możesz mu ufać. Jest jedyną osobą na tej całej wyspie, której możesz ufać. Czy nie znalazł ukrytych w domu kamer? Czy nie robił wszystkiego, by uratować ją przed zakusami Reynarda? Jednak w domu mogły być jeszcze inne kamery albo mikrofony, a jeśli były, to Reynard na pewno je włączył. Zrzuciła z nóg pantofle. Przed oczami zaczęły się jej pojawiać sceny oglądane niedawno na wideo. Musiała się powstrzymać, by nie szlochać z upokorzenia. Spojrzała na Jacka ponownie przetrząsającego pokój w poszukiwaniu ukrytych kamer. Kiedy przeszedł do sypialni, Maddy ruszyła za nim. Jack podszedł do ich bagażu. Podczas ich nieobecności ubrania zniknęły z walizek. Jack zajrzał do szuflad i Maddy zobaczyła, że ich rzeczy zostały starannie ułożone i najprawdopodobniej dokładnie przeszukane. Na szczęście nie ukrywała niczego ważnego pomiędzy swoimi bluzeczkami. Całą siłą woli powstrzymała się, by nie podbiec do kasetki z kosmetykami i nie sprawdzić, czy ich nadajnik w dalszym ciągu się tam znajduje. ­ Widzę, że pokojówka była bardzo sprawna ­ powiedział Jack z ironią. ­ To miłe ­ z trudem wykrztusiła Maddy. Jack spojrzał na nią, a wyraz jego oczu sprawił, że zadrżała. ­ Wiesz kochanie, musimy się po prostu rozluźnić ­ powiedział. Przygoda na Karaibach 119 Zdjął marynarkę i powiesił ją w szafie, po czym zaczął rozpinać koszulę. Maddy przełknęła ślinę. Jej spojrzenie pobiegło do łóżka i wróciło z powrotem do Jacka. O ile wiedziała, nic się nie zmieniło i sceny z ich sypialni w dalszym ciągu mogły być atrakcją tutejszej telewizji. Jack zdjął koszulę, buty i skarpetki. Wyraz jego twarzy pozostawał nieodgadniony. Rozpiął spodnie i zdjął je, a Maddy przyglądała mu się, czując, że zasycha jej w ustach. Był podniecony, a jego bielizna nie była w stanie tego ukryć. Kiedy wziął ją za rękę, zesztywniała. Nie pociągnął jej jednak w stronę łóżka, lecz do łazienki. Odkręcił wodę pod prysznicem i całe pomieszczenie nagle wypełnił szum. Woda płynęła nie tylko z górnego sitka, ale także z czterech innych dysz, umieszczonych na wyłożonej kafelkami ścianie. Maddy miała wrażenie, że gdzieś z boku obserwuje swoje własne zachowanie. Widziała, jak Jack się do niej zbliża. Nie miała najmniejszych wątpliwości co do jego zamiarów. Rozpiął jej sukienkę, zdjął ją i rzucił na blat. Potem jednym ruchem ściągnął jej rajstopy i majtki, pozostawiając ją całkiem nagą