Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

" Richard M. Watt, Bitter Glory. Poland and its Fate 1918-1939, New York 1979, s. 462-463. ALEKSANDER MATEJKO (ur. 1924) Socjolog, od lat siedemdziesiątych w Ameryce Północnej (wy- kładał w stanie Alberta w Kanadzie). Przewaga gestów nad czynami „Polacy doskonale pracują pod kierunkiem ludzi uprzejmych i życzliwych, okazują wielkie uzdolnienia nawet w pracy zbiorowej, byle pozostawiono zespołom pracowniczym dostatecznie dużo swobody działania, pole do przedsiębiorczości, okazję do zaradności zbiorowej. Armia podziemna pod okupacją hitlerowską była tego widomym przykładem, że nawet w warunkach bardzo trudnych Polacy umieją zorganizować się i osiągnąć bardzo znaczne rezultaty. Byle ich nie przymuszać, byle apelować do ich dobrej woli i ułożyć z nimi stosunki na zasadach obopólnego zaufania (...). Istnieją w polskiej mentalności, zarówno w Polsce, jak i poza jej obecnymi granicami, jakieś głębokie zahamowania właśnie w stosunku do czynu. Kiedy przychodzi do zdziałania czegoś konkretnego, ludzie zaczynają zastanawiać się, czy to wypada, co inni na to powiedzą, czy aby nie grozi ośmieszenie (aspekt bardzo ważny w polskiej tradycji, ten strach przed ośmieszeniem, że się wyjdzie jak przysłowiowy Zabłocki na mydle) — i w rezultacie zamiast koncentrować siły psychiczne i fizyczne, nieustannie je rozładowują, zniechęcają się nawzajem, odkładają wszystko na bliższą lub dalszą przyszłość. Tak zwany słomiany zapał Polaków ma chyba u podstaw ten właśnie głęboko zakorzeniony nacisk na przede wszystkim towarzyskie przypodoba-nie się innym, olśnienie ich, a nie na wykonanie określonego zadania możliwie najlepiej (...). 325 Amerykanin żydowskiego pochodzenia, emigrant z Polski, autor relacji, publikowanej w czasopiśmie «Polska». Pamiętam Polskę „Pamiętam Polskę, która w sierpniu 1939 r., przed napaścią hitlerowska, była miejscem zamieszkania największej i najwyżej stojącej społeczności żydowskiej (...). Nigdy nie słyszałem o sprofanowaniu świątyni żydowskiej, o wybijaniu szyb w syna- gogach w Polsce. Tutaj, w Nowym Jorku, byłem świadkiem kilku takich wypadków, kamienie wpadały przez wybite szyby pod samym moim nosem." Fragment z relacji w zbiorze: Drogi do Polski, Warszawa 1974, s. 171. RICHARD M. WATT (ur. 1930) Amerykański historyk, autor jednej z najgruntowniejszych za- granicznych historii Polski XX wieku. Szczególnie cenna jest jego pogłębiona analiza zalet i slabości Polski Niepodległej 1918-1939, połączona z obalaniem uprzedzeń i dezinformacji na temat Polski. Naród nie rozumiany „Jeśli spojrzenie świata na międzywojenna Polskę było często mniej sympatyczne, wiele z tej dezaprobaty było rezultatem ka- waleryjskiej pogardy Piłsudskiego dla tego, co możemy określić jako public relations. To narzuciło styl kolejnym polskim rządom, które poświęciły zbyt mało czasu lub wysiłku dla ukształtowania korzystnego image'u Polski. Ta obojętność wobec opinii międzynarodowej była zaskakującą dewiacją polskiego charakteru. Przez półtora stulecia do uzyskania niepodległości Polacy wyróżniali się wśród największych publicystów świata. Polacy byli widoczni i wymowni w reprezentowaniu atrakcyjnych spraw na całym świecie. Polscy żołnierze, uczeni i artyści bywali fascynującymi osobowościami na scenie międzynarodowej. Tym dziwniejsze więc, że Polska 1918-1939 nie mogła pochlubić się osobami atrakcyjnymi na skalę międzynarodową, i co ważniejsze, przywódcy narodu nie wykonywali właściwych działań niezbędnych do wyjaśnienia ich celów i akcji. W porównaniu z taką Czechosłowacją, która dysponowała wspaniałym aparatem public relations, polski image narodowy był płaski i nieatrakcyjny. To beztroskie podejście do własnego obrazu w świe- 324 : " '•• '••' ".' ' stbryczna i nawet naukowa historiografia znajdują, ostre potępienie dla czynów, nigdy zaś dla zaniechań co wybitniejszych postaci z naszej przeszłości. A owe zaniechania nieraz ciężej ważyły na losach kraju niż takie czy inne czyny." (1973) J. Łojek, Kottątaj wzniosły i bez skazy, „Nowe Książki" z 15 VIII 1973, s. 46. Realiści czy kapitulanci „Orientacja rosyjska w Polsce wieku XVIII i XIX wiązana jest z reguły z tzw. realizmem politycznym. Otóż trzeba zwrócić uwagę, że realistycznym jest tylko taki program, który w szukaniu partnera do jakiegokolwiek kompromisu czy układu może liczyć na częściowo choćby pozytywny odzew z drugiej strony (...). Nie jest wszelako polityką realistyczną szukanie współdziałania ze strona, która w żadnym kompromisie nie jest w ogóle zainteresowana — na zasadzie sui generis kapitulacji be- zwarunkowej. Taka była właśnie sytuacja orientacji rosyjskiej w Polsce XVIII-XIX wieku (...). Realistyczna polityka Stanisława Augusta czy Aleksandra Wielopolskiego rozbijała się o mur zi- mnej obojętności adresatów, do których była kierowana." Łukasz Jodko (Jerzy Łojek), Orientacja rosyjska w polskiej walce niepodległo- ściowej, wyd. Antyk 1985, s. 64-65. SANTE GRACIOTTI (ur. 1923) Dyrektor Instytutu Filologii Słowiańskiej na Uniwersytecie Rzymskim, doktor h.c. Uniwersytetów: Jagiellońskiego i Wrocła- wskiego. Polski patriotyzm wolnościowy Z polskich wywiadów Sante Graciottiego: „Uderza mnie biegunowość zachowań Polaka: na co dzień jest on bardzo szary, upija-sif, kłóci, ale w sytuacjach wyjątkowych potrafi być wspaniały, porywający. W przeciwieństwie do Włocha, który na co dzień jest wykwintny, ale często nie dorasta do momentów wyjątkowych (...). Trudny dla mnie do przyjęcia jest panujący w Polsce matriarchat. Znam przyczyny historyczne tego, że czynnik kobiecy jest w waszym życiu społecznym przemożny. Włoch z tym by się nie pogodził." Dwoisty obraz Polski, rozmowa z prof. S. Graciottim, przeprowadzona przez Lenę Kaletową, „Przegląd Tygodniowy" 1987 nr 3. 327 talność w zorientowaniu na czyn. Gest natomiast jest miękki, bo obliczony na pokaz, dostoso- wanie do zmiennych ludzkich gustów, zorientowany na przypo- dobanie się innym, zrobienie na nich dobrego wrażenia, wywo- łanie dobrego mniemania o nas. Drżymy, aby tylko inni przy- padkiem nie zniechęcili się do nas, nie ocenili nas ujemnie, a tym bardziej nie wykluczyli nas ze swego grona. Trzęsiemy się nad tym, aby być razem z innymi, tacy jak inni. Powtarzamy cudze sądy, nawet najbardziej idiotyczne, bo przecież są to sady ludzi uważanych ogólnie za osoby czcigodne. Jeśli nawet podśmiewamy się z nich w duchu, to broń Boże nie pozwalamy sobie okazać tego na zewnątrz. Więc bawimy się w gesty, które doskonale zastępują nam realne czyny, zwłaszcza jeśli istnieje dostatecznie szerokie grono osób chętnych do uczestniczenia w tej grze wzajemnego czarowania się