Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wzruszył ramionami. - Nic prostszego. Powiedziałem mu, że jego ulubieniec choruje. Jestem zoologiem, więc wiem, jak go wyleczyć. - Ty cały czas nic nie kapujesz! - krzyknął Mason. - Wszystko zrujnowałeś. Nie mogę pozwolić, żebyś zabrał Kikiego. Wracam. - Mason, co ty mówisz? - Tree spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Nie mogę pozwolić, żeby Meng-Po utracił Kikiego. Wiem, co to znaczy stracić najlepszego przyjaciela. - Ale nie możesz zawrócić - nalegała Tree. - A pszczoły? Poza tym, jeśli wrócisz do miasta, te cholerne baby obedrą cię ze skóry. 237 Mason wypuścił powietrze z płuc. Nie mógł odmówić logiki jej słowom. Kopnął z furią w wodę, pryskając prosto w twarz Domina. K’un-Chien podeszła do nich wodą tuląc Kikiego do łona jak dziecko. - Nie mogę pozwolić, żeby Kiki został skradziony memu bratu - powiedziała. - Muszę z nim wrócić. - Czuję tak samo - powiedział Mason. - Ale zapomniałaś o pszczołach? - Mogę wziąć ze sobą drewno do podpalenia w tunelu, aby odpędzić pszczoły dymem. - Zabiją cię, zanim rozpalisz ogień - wtrąciła Tree. - Tak, to prawdopodobne - przyznała dziewczyna. - Lecz Kiki jest mały bardzo zwinny i szybki. Ma gęste futerko, a poza tym mogę go dodatkowo okryć swojąkoszulą Może zaczekać daleko w tunelu. Kiedy rozpalę ogień, dym zabije bądź przegoni większość pszczół, wtedy on przebiegnie. Zna drogę do domu. - Nie, K’un-Chien. Nie wolno ci tego robić - zaprzeczyła Tree. - Mason, powiedz coś. Ona nie może tego zrobić. Zginie. Mason westchnął ciężko. Męski duch, który widział w K’un-Chien - ta cecha, która przypominała mu Giba - doszedł teraz w pełni do głosu. Nie prosiła o pozwolenie i nie było sposobu, aby jej zabronić. Ona wróci. Wiedział o tym. Była wolna. Twarde rysy twarzy K’un-Chien złagodniały nagle. - Muszę wyznać, że nigdy nie zamierzałam towarzyszyć wam przez całą drogę - powiedziała miękko. - Jestem pewna, że nie pasuję do waszej ziemi. Nawet nie pasuję do swojej. A więc tak będzie najlepiej. Teraz mogę zrobić coś pożytecznego, zamiast czekać na śmierć. Mason dostrzegł smutek i miłość wypełniające jej oczy. Odwróciła się szybko i ruszyła do brzegu. Patrzył, jak odchodzi, przygnieciony ogromnym poczuciem winy. Zdał sobie sprawę, że oboje z Tree nie rozumieli, jak bardzo ich miłość raniła K’un-Chien. Jak mogli być tak ślepi? K’un-Chien nie znane były pojęcia monogamii czy zachodniej moralności. Odbierała ich stosunki jako odrzucenie jej osoby. Dlaczego nie umieli spojrzeć na sytuację zjej punktu widzenia? Powinni byli zaprosić ją do małżeńskiego łoża. Do diabła z tym, co dobre, a co złe. Miłość to miłość. Miłość jest jedynym nakazem moralnym. Teraz stało się to dla niego oczywiste; dostrzegał prawdę z ogromną jasnością. Tree ujęła dłoń Masona. Płakała. - Kochanie, zawaliliśmy sprawę - odezwała się. Przełknął grudę, która urosła mu w gardle. - Teraz i ja to wiem. - Kochasz ją? - zapytała, pociągając nosem. Nie potrafił odpowiedzieć. Odprowadzał wzrokiem oddalającą się postać. Tajemnicza dusza. Prawie nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Przez ostatnie miesiące jego serce wyzdrowiało i powiększyło się. Teraz było w nim dość miejsca dla obydwu żon, lecz jak to wyjaśnić Tree? 238 - W porządku. Wiem, co czujesz - powiedziała. - Dopiero teraz, tak naprawdę zrozumiałam, jak bardzo jąkocham. Ruszyli w kierunku brzegu. - K’un-Chien! - zawołał Mason. - Musimy porozmawiać we trójkę. Proszę cię. Mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Powietrze przeszył przeraźliwy wrzask bólu. Mason obrócił się błyskawicznie. Domino zerwał się na nogi i ponownie wrzasnął z bólu i strachu. - Ratunku! Mason pobiegł brzegiem w jego kierunku. Domino rzucił się w przód i wtedy czarne węże wodne, trzy czy cztery, zakotłowały się wokół jego nóg niczym długie, lśniące wstęgi. Domino wydał głośny dźwięk przypominający charczenie i zesztywniał, szarpiąc się na wszystkie strony. Z rozpostartymi na boki ramionami i rozczapierzonymi palcami runął plecami do wody, sztywny jak manekin. Stopy Masona dotknęły wody i w tej samej chwili targnął nim silny wstrząs. Stanął jak wryty, próbując złapać równowagę i nie wpaść do rzeki pchany siłą rozpędu