Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
- Gdzie on jest? Stara kobieta uklękła przed ołtarzem, mamrocząc coś pod nosem. Wkrótce biały marmur rzeźby oblał się różową poświatą, posąg ożył, przeciągnął się, zstąpił ze swego piedestału i usiadł obok Azziego. - Idź i przynieś nam coś do picia - polecił Hermes kabalarce, a kiedy ta odeszła, zwrócił się do demona. - Tyle czasu minęło, Azzie. - Bardzo dużo - przyznał diabelski wysłannik. - Miło znowu cię widzieć, Hermesie. Nie było mnie tutaj, kiedy chrześcijaństwo zwyciężyło nad pogaństwem - wiesz, zatrzymywały mnie inne zobowiązania - ale zechciej teraz przyjąć moje wyrazy współczucia. - Dzięki - rzekł Hermes. - Choć tak naprawdę nic nie straciliśmy. Nadal pracujemy; wszyscy dawni bogowie. Idziemy z duchem czasu i niekiedy zajmujemy honorowe stanowiska w obu obozach - niebiańskim lub piekielnym. Daje to zupełnie cudowne perspektywy. Dużo przemawia za tym - swego rodzaju pośrednim - stanem. - Miło mi to słyszeć - ucieszył się Azzie. - Myśl o wycofanym z obiegu bogu niesie w sobie coś smutnego. - Nie musisz się o nas martwić. Kazałem swojej służebnicy, Aissie, zawołać cię, bo to ty wyglądałeś na zagubionego. Pomyślałem, że może mógłbym ci pomóc. - To ładnie z twojej strony - rzekł demon. - Może mógłbyś zatem poinformować mnie, co wydarzyło się od czasów cesarza Kaliguli? - Najkrócej mówiąc, państwo rzymskie upadło z powodu najazdów barbarzyńców oraz zatrucia organizmów Rzymian ołowiem. Barbarzyńcy są teraz wszędzie; nazywają siebie Frankami, Saksonami i Wizygotami. Utworzyli imperium, które zwą Świętym Cesarstwem Rzymskim. - Świętym? - zdziwił się Azzie. - Tak je nazwali. Nie mam pojęcia dlaczego. - Ale jak upadło to prawdziwe Cesarstwo Rzymskie? - Możesz o tym przeczytać w każdej książce historycznej - odparł Hermes. - Po prostu uwierz mi na słowo: upadło z hukiem i to był koniec Starożytności. Okres, w którym przebywamy, nazywa się - lub będzie tak zwany krótko po tym, jak już przeminie - Średniowieczem. Ciebie ominęły jego Wieki Ciemne. Mieliśmy wtedy trochę uciechy, mówię ci. Ale obecne czasy też nie są złe. - Który mam rok? - Rok tysięczny - rzekł Hermes. - Milenium!? - Tak. - A zatem prawie czas na Zawody? - Masz rację, Azzie. Nadeszła pora, kiedy Siły Światłości i Zastępy Ciemności stają do wielkiego współzawodnictwa o to, kto będzie kierował ludzkimi losami przez następne tysiąc lat - czy będzie to dla dobra ludzkości, czy wręcz przeciwnie. Co w związku z tym zamierzasz począć? - Ja? - zdumiał się Azzie. - A cóż ja mogę zrobić? Potrząsnął głową. - Reprezentant Zła wybierany jest podczas Wielkiego Zgromadzenia przez Wyższe Złe Moce, mające zawsze w zanadrzu swoich faworytów - i przydzielające prawo wystąpienia we współzawodnictwie jednemu ze swych licznych przyjaciół. Ja nie miałbym żadnych szans. - Tak było w dawnych czasach - stwierdził Hermes. - Ale słyszałem, że Piekło się reformuje; Siły Światłości mocno nań naciskają. Nepotyzm, jakkolwiek wspaniały, nie może być systemem przeforsowywania kandydata. Teraz, jak zrozumiałem, wybór zawodnika musi opierać się na ocenie zasług. - Zasługi? Cóż za nowatorski pomysł! Ale i tak nic nie mogę zrobić. - Nie bądź defetystą jak tylu innych młodych demonów - skarcił go Hermes stanowczo. - Tamci są po prostu leniwi, lubią się wylegiwać, zażywać narkotyki, opowiadać kawały i iść przez wieczność wygodną drogą. Ty nie jesteś taki, Azzie. Jesteś mądry i masz zasady, inicjatywę. Zrób coś. Z całą pewnością masz szansę. - Naprawdę nie mam pojęcia, co mógłbym uczynić - wyznał demon. - A nawet gdybym wiedział, nie miałbym dosyć forsy, żeby przeprowadzić swój zamysł. - Jednak zapłaciłeś tej starej - wytknął mu Hermes. - To było czarodziejskie złoto. Znika po jednym lub dwóch dniach. Jeżeli chcę stanąć w szranki, potrzebuję prawdziwego kruszcu. - Wiem, gdzie są pieniądze. Prawdziwa, wielka forsa. - Gdzie? Ile smoków mam zabić, żeby ją zdobyć? - Żadnych smoków. Musisz tylko pokonać innych graczy w Wielkim Turnieju Pokerowym, który odbędzie się pod czas Święta Fundatora tej gry. - Poker! - szepnął Azzie. - Moja namiętność! Gdzie to będzie? - Na cmentarzu w Rzymie, za trzy dni. Tym razem musisz jednak zagrać lepiej niż ostatnio, bo inaczej ześlą cię do Otchłani na kolejnych kilkaset lat. Tak naprawdę - dodał Hermes - potrzebny ci będzie jakiś trick, jak to będą nazywać hazardziści w przyszłych czasach. - Trick? Co to jest? - Jakikolwiek fortel, który pomoże ci wygrać. - Rozgrywkom przyglądać się będą obserwatorzy, a ich zadaniem jest zapobiegać wszelkim możliwym oszustwom - zaprotestował demon. - Oczywiście. Nie ma jednak żadnego prawa, niebiańskiego czy piekielnego, zakazującego używania kamienia szczęścia. - One są tak rzadkie - westchnął zniechęcony Azzie. - Gdybym tylko go miał! - Mogę ci powiedzieć, gdzie się znajduje jeden z nich, ale sam będziesz musiał się nabiedzić, by go zdobyć. - Powiedz mi, Hermesie! - Podczas moich nocnych wędrówek po mieście Troyes i jego okolicach - odparł boski poseł - zauważyłem pewne miejsce po zachodniej stronie, na skraju lasów, gdzie rośnie mały pomarańczowy kwiatek. Okoliczni mieszkańcy nie wiedzą, że jest to Speculum wegetujące wyłącznie tam, gdzie znajduje się feliksyt. - Feliksyt, kamień szczęścia, jest tak blisko? - O tym musisz sam się przekonać - odparł Hermes - ale wszystko na to wskazuje. ROZDZIAŁ 5 Azzie podziękował Hermesowi i ruszył w drogę. Szedł kotliną w stronę lasów otaczających miasto tak długo, aż znalazł ten rzadki, mały i niepozorny kwiatek. Powąchał go (zapach Speculum jest absolutnie przepiękny), a potem schylił się nisko i przyłożył ucho do ziemi. Jego nadprzyrodzony, wyjątkowo czuły zmysł słuchu wykrył pod powierzchnią gruntu obecność czegoś ruchomego i wydającego cichy stukot. Był to, co oczywiste, charakterystyczny odgłos towarzyszący kopaniu tunelu przez trolla przy pomocy kilofa i łopaty