Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Jedni są towarzyscy, żywiołowi, optymistyczni, liberalni i lubią się bawić. Inni są poważni, cisi, konserwatywni, pesymistyczni, kontrolujący i ponurzy. Istnieje niezliczona liczba możliwości. Nasza osobowość jest tworzona przez genetyczny profil nasilenia potrzeb i jest unikalna u każdego z nas. Niektóre z tych profili osobowościowych, jak to było w przypadku moich rodziców, są do siebie zdecydowanie nieprzystające; inne -jak mój i mojej żony -przystają doskonale. Niektóre pary mają osobowości różne, ale uzupełniające się. Znaczy to, że różnice wzmacniają związek. Z moich obserwacji wynika jednak, że najlepsze są takie małżeństwa, w których mąż i żona mają podobne osobowości. Gdyby mój ojciec ożenił się z kobietą, która pasowałaby do niego pod względem dużej potrzeby miłości i niskiej potrzeby władzy, byłby człowiekiem znacznie szczęśliwszym. Moja matka, która miała większą potrzebę władzy, potrafiła intensywnie kochać, ale jedynie wtedy, kiedy posiadała daną osobę. Nie potrafiła oddzielić miłości od władzy. Jest to kolejną ilustracją tego, jak indywidualna jest siła naszych potrzeb. Tym, co chciałbym wyjaśnić w niniejszym rozdziale, jest teza, że znalezienie dopasowanego partnera i ułożenie sobie z nim dobrych stosunków wcale nie musi być kwestią szczęśliwego trafu. Gdy określamy profil nasilenia swoich potrzeb i profile tych, z którymi chcesz sobie ułożyć stosunki, dobre, 112 robocze zrozumienie da wam analiza sposobu, w jaki wy sami i inni odnosicie się do ludzi. Nie tylko nie należy się żenić z osobą o wyraźnie odmiennej osobowości, ale nawet nie należy podejmować żadnych przedsięwzięć z kimś, z kim jest wam trudno ułożyć sobie dobre kontakty. Większość czytelników tej książki to osoby, które już są w związkach małżeńskich. Niektóre z nich - być może - zastanawiają się, czy jeśli są niedopasowane, to już za późno, żeby coś zmienić. Otóż, zależy to od tego, jak bardzo jesteście niedopasowani. W większości przypadków siła waszych po trzeb nie jest aż tak bardzo odmienna od tej, jaką odczuwa wasz partner, aby porozumienie było niemożliwe. Jeśli chce cie zrezygnować z prób kontrolowania się wzajemnie i za cząć stosować w waszym związku teorię wyboru, zazwyczaj możecie wynegocjować kompromis. Żeby właściwie negocjo wać, musicie uświadomić sobie, co to są za różnice, to zna czy - jakiej potrzeby lub jakich potrzeb konflikt u, was wy stępuje, i Kiedy już będziecie to wiedzieli, możecie skoncentrować się na tych kwestiach, w których się różnicie. Możecie skoncentrować się na tym, co was różni i przestać krytykować oraz obwiniać się wzajemnie w tych sferach życia małżeńskiego, w których jesteście dopasowani. Jeśli potrzebuję więcej wolności, niż chcesz, żebym miał lub miała - możemy porozmawiać na ten temat, nie uogólniając i nie obwiniając mnie, że za mało kocham. Z miłością może być zupełnie w porządku. Niemądrze jest włączać ją do nieporozumień w kwestii wolności. Jak długo różnice nasilenia potrzeb nie są skrajne, mogą nie powodować poważnych szkód w małżeństwie. Liczy się to, jak sobie radzicie z tymi różnicami. Stosując teorię wyboru, zawsze macie szansę na sukces. Jeśli jednak posługujecie się metodą kontrolowania i zmuszania, różnice pozostaną, starania, żeby zmienić tę drugą stronę tylko je nasilą i w pewnym momencie zorientujecie się, że kłócicie się o sprawy nieistotne, co nie przyszłyby wam do głowy, gdybyście stosowali teorię wyboru. Podczas mojego długotrwałego, pierwszego małżeństwa moja zmarła żona i ja mieliśmy stojące ze sobą w konflikcie nasilenie potrzeb, które powodowały pewne problemy. Kiedy 113 jednak oboje nauczyliśmy się teorii wyboru i zaczęliśmy ją stosować w naszym małżeństwie, potrafiliśmy określić te sfery, w których się różniliśmy. Ja na przykład bardzo silnie odczuwam potrzebę wolności. U niej potrzeba ta była zaledwie przeciętna. Kiedy odkryliśmy to niedostosowanie i przedyskutowaliśmy je, nasze stosunki zaczęły się układać wiele lepiej. Po śmierci żony pobrałem się z instruktorką w mojej organizacji, która również uczy teorii wyboru. Zanim jednak wzięliśmy z Carleen ślub, sprawdziliśmy siłę naszych potrzeb i odkryliśmy, że bardzo do siebie pasujemy. Umówiliśmy się też, że od samego początku będziemy wobec siebie stosować teorię wyboru. Jak dotąd nasz związek jest udany i wygląda na to, że z roku na rok jest coraz lepszy. Ponieważ mamy do czynienia z normalnym układem społecznym, szansę, że pobiorą się ludzie, których potrzeby mają tak różne nasilenie, że małżeństwo jest od samego początku zagrożone, są niewielkie. Równie małe są także szansę na to, że małżeństwo jest doskonale dopasowane. Tym, czego para lub przynajmniej jeden z partnerów może się nauczyć z analizy nasilenia potrzeb, jest precyzyjne określanie wszelkich trudności natychmiast, kiedy tylko sobie je uświadomi, a następnie stosowanie teorii wyboru po to, żeby coś z tymi trudnościami zrobić. Dla zilustrowania tego, o czym mówię, proszę zwrócić uwagę, jakie problemy może spowodować w skądinąd dobrym małżeństwie różne nasilenie potrzeby przetrwania. Nawet umiarkowane zróżnicowanie siły tej wyraźnie określonej potrzeby może być źródłem problemów. Często zdarza się, że styl życia jednego z partnerów jest bardziej konserwatywny niż drugiego, zazwyczaj z powodu różnicy nasilenia potrzeby przetrwania. Na przykład jedno z małżonków jest ciułaczem, a drugie marnotrawcą. Taka kombinacja nie wróży dobrze małżeństwu, chyba że para wcześnie uświadomi sobie tę różnicę i zawczasu przygotuje plan negocjacji na czas, kiedy narosną trudności. Przyjmijmy typową sytuację, kiedy małżeństwo ma wystarczająco dużo pieniędzy, ale nie ma nadwyżek. Kiedy mniej konserwatywny z partnerów chce wydawać, ten drugi mówi, że nie jest to konieczne. Jeśli każde z nich jest gotowe walczyć o swoje, będą się kłócić za każdym razem i wkrótce 114 ich kłótnia przerodzi się w osobiste zarzuty typu: "już mnie nie kochasz", których będą używać do obwiniania się w wypadku każdej różnicy zdań, w sprawach ważnych i błahych. Jak długo będą się kłócili, nic nie da się zrobić. Jeśli ich potrzeba władzy jest mniej więcej taka sama, żadne nie ustąpi i w miarę upływu czasu będą coraz mocniej obstawać przy swoim. Nie zdając sobie sprawy z tego, co robią, będą usiłowali dokonać czegoś niemożliwego: zmienić geny drugiej osoby. Jedynym, co mogą wynegocjować, jest kompromis. Teoria wyboru jest drogą do osiągania kompromisu