Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Inne nawet po kilku stosunkach zachowują jeszcze błonę, tak że każdy z biorących je mężczyzn może mniemać, iż właśnie on był tym pierwszym. Rudolfina i książę zaczęli mnie pocieszać, sądząc, że mają do czynienia z nowicjuszką. Książę był typem zmysłowego mężczyzny, nie zapominającym jednak o delikatności. Był zbyt doświadczonym światowcem, by nie wiedzieć, że tym większą osiągnie rozkosz, im bardziej spotęguje ją u partnerki. Pieścił nas obie jednocześnie. Im gorętsze stawały się pocałunki, im swobodniejsze były dłonie, tym mocniej krążyła krew w żyłach i dygotały napięte nerwy. Książę rozpalił się znowu. Jednak po dwukrotnym wypływie był o wiele powściągliwszy. Na przemian zażywał obnażonym członkiem rozkoszy u mnie i u Rudolfiny. Rozpoczął z nią i zwróciłam uwagę, że zdążyła spuścić się trzy razy, a jego siły wciąż rosły. Wyciągnął wreszcie nabrzmiałego członka i wsadził go mnie. Jakże był gorący... Z początku sprawiło mi to ból, lecz w miarę wsadzania go coraz głębiej - rosło uczucie rozkoszy, dochodząc niemal do szczytowego punktu i zupełnego zadowolenia. Aby mi dowieść, że jest panem swych zmysłów, nie skończył na mnie, opuścił mnie bez wytrysku. Podczas, gdy leżałam niemal nieprzytomna z podniecenia, pokrył swym ciałą białe, dygocącą z pożądania Rudolfinę. Przez cały czas jego członek działał bez swej gumowej zbroi. Rudolfina szalała. Aby spotęgować rozkosz prosiła mnie, abym uklękła nad jej głową tak, by mogła ssać moje wargi sromowe i łechtaczkę. Dla zachowania pozoru wzdrygałam się przez moment, później spełniłam jej prośbę. Powstała bardzo malownicza i podniecająca scena. Podczas gdy książę wsadził członek Rudolfinie, ja siedziałam, a raczej klęczałam z rozchylonymi udami w ten sposób, że jej język miał swobodny dostęp do mojej szparki. Całkiem naga, łagodnie poruszając biodrami wpatrywałam się upojnie we wspaniałego samca naprzeciw mnie. Przyciskał do swojego muskularnego torsu moje piersi i ssał ich zwilżone sutki. Później wpił się w moje usta. Dwa łączące się z sobą języki na nowo rozpaliły we mnie zaspokojone przed chwilą żądze. We wzrastającym uczuciu rozkoszy moje pocałunki stawały się coraz namiętniejsze, lecz jednocześnie, spostrzegłszy zbliżający się u niego zenit ekstazy, nie chciałam, aby balsam wstrzyknięty został Rudolfinie. Udałam, że z rozkoszy tracę przytomność. Pochyliłam się nagle i gwałtownym ruchem zsunęłam się na bok, poza krawędź łóżka, pociągając za sobą księcia. Obliczyłam dobrze. Jeździec Rudolfiny w ostatnim momencie spadł z niej obok mnie i oszalały wpił się ustami w moją szparkę wsuwając język jak najgłębiej i wysysając sok, gwałtownie z niej wypływający. Widziałam w całej okazałości ich dwa rozłączone ciała. Widziałam jak mu sterczy płonący i wilgotny członek i płonie napęczniała, otwarta szparka Rudolfiny. Oboje teraz myśleli jak mnie uspokoić i doprowadzić do przytomności. Nie pozwoliłam im na długie zabiegi. Czułam się szczęśliwa, że w ten sposób wtajemniczono mnie w zmysłowe sekrety. Wzbraniałam się jednak przed doznawaniem dalszej rozkoszy tego rodzaju, oświadczając, że nie potrafię tego wytrzymać. Książę z wytwornym uśmiechem światowca, odpowiedział, że swoje zadowolenie pozostawia nam do dyspozycji. Nie zrozumiałam, ale wyuzdana Rudolfina pojęła w mig, o co chodzi. Nagi książę, z rozłożonymi udami położył się na wznak na łóżku, a podczas gdy ja całowałam go i bawiłam się pieszcząc i łechtając palcami zbiorniki męskiego balsamu, Rudolfina wzięła głowicę członka w usta i ssąc ją coraz namiętniej, zauważyła jak u księcia wytrysnęła fontanna spermy. Jakże chętnie objęłabym wtedy rolę Rudolfiny i połknęła bym ten biały, gęsty sok. Musiałam jednak niestety w dalszym ciągu udawać niedoświadczoną i uczyć się dopiero wszystkiego. Następnego wieczoru książę nie dał nam długo czekać na siebie. Rudolfina zmusiła go znowu, aby poświęcił jej swe pierwsze erotyczne zapały. Czułam, że książę skłania się raczej w moją stronę. Miałam dla niego urok nowości, podczas gdy Rudolfina była zwykłym zjawiskiem. Muszę przyznać, że czynił później wszystko, aby mi wynagrodzić tą stratę. Owej nocy zrozumiałam, że kobieta doznaje prawdziwej rozkoszy zazwyczaj tylko w ramionach doświadczonego mężczyzny, który dba przede wszystkim o zaspokojenie partnerki, a później siebie. W następną niedzielę przyjechał mąż Rudolfiny. Książę złożył nam grzecznościową wizytę i szepnął mi przy okazji, abym czekała na niego wieczorem u siebie o ile zechcę wręczyć mu klucz do mojej sypialni. W pół godziny później klucz znalazł się w jego kieszeni. Zjawił się na krótko przed północą. Przeżyliśmy szaloną noc, bez wytchnienia. Nad ranem pozostawił mnie nagą, osłabioną, z wargami tak nabrzmiałymi od wsadzania członka i pocałunków, że po prostu nie mogłam zamknąć ud. Jeszcze pełniejsze zwycięstwo odniosłam nad Rudolfiną następnego wieczoru. Wystąpił u niej period. Książę zajmował się tylko mną i to w jej obecności, nie zwracając uwagi na jej niepohamowaną zazdrość. Fakt ten głęboko zranił jej dumę. Nasza wzajemna sympatia uległa znacznemu zachwianiu i w rezultacie opuściłam Baden wcześniej, niż zamierzałam. Po rozstaniu się z księciem i Rudolfiną, otrzymałam korzystny finansowo angaż w teatrze we Frankfurcie nad Menem. Przeżyłam tam dwa lata niczym cnotliwa Zuzanna, z trudem hamując porywy swej gorącej krwi. Nie mogłam znaleźć mężczyzny, ani kobiety, którzy mogliby być moimi partnerami w fizycznej miłości. Pod koniec sezonu teatralnego przybył do Frankfurtu pan M., intendent opery budapesztańskiej. Zaproponował mi angaż. W towarzystwie jego znajdował się baron G., miły, przystojny, bardzo bogaty człowiek. Był też siostrzeniec intendenta - Arpad, wspaniale zbudowany, piękny, nader nieśmiały, dziewiętnastoletni młodzieniec. Prośba, jaką wyczytałam w jego oczach po propozycji intendenta, przełamała moje wahania i po krótkiej rozmowie - podpisałam kontrakt. W lipcu opuściłam Frankfurt. Ten cnotliwy okres wyszedł mi o tyle na dobre, że przybyło mi na wadze, gdyż byłam poprzednio trochę za szczupła. Obecnie moje uda i obie półkule stały się bardziej okrągłe i jędrne, obciągnięte gładką, ciepłą i jędrną skórą. Piersi jak zawsze miałam twarde i pięknie sterczące, o różowo-brunatnych koniuszkach. Nie mogłam się sobie napatrzeć w lustrze i gdybym mogła wyciągnąć się jak wąż, całowałabym bez przerwy wszystkie moje śliczne wypukłości. Po przybyciu do Budapesztu posłałam zaraz przez swoją sekretarkę wizytówkę panu M., zapraszając go do siebie na popołudniową herbatę