Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Elektronikę, skomputeryzowaną automatykę i systemy telekomunikacyjne zaprojektowali inżynierowie NUMA. Statek miał najnowocześniejsze laboratoria i pomieszczenia do pracy posiadające niezbędną przestrzeń roboczą. Ograniczono wibracje. Sieć komputerowa mogła monitorować, gromadzić i przekazywać przetwarzane dane do pracowni NUMA w Waszyngtonie do natychmiastowych analiz, których wyniki wnosiły niezwykle cenny wkład do wiedzy o morzu. "Sea Sprite" wyposażono w najnowocześniejszy napęd, jaki potrafiła stworzyć technika. Dwa wielkie silniki magnetohydrodynamiczne zapewniały mu szybkość niemal czterdziestu węzłów, I jeśli niegdyś mógł holować przez niespokojne morze jeden lotniskowiec, teraz z łatwością poradziłby sobie z dwoma. Nie dorównywała mu żadna jednostka badawcza na świecie. Barnum był dumny ze swojego statku. Dowodził tylko jedną z trzydziestu jednostek badawczych NUMA, ale z pewnością najbardziej niezwykłą. Admirał Sandecker powierzył mu kierowanie przebudową "Sea Sprite" i Barnum z radością podjął się tego zadania, zwłaszcza że usłyszał od admirała, iż koszty nie grają roli. Nigdy nie wątpił, że dowodzenie tą jednostką stanowiło ukoronowanie jego marynarskiej kariery. "Sea Sprite" pełnił służbę przez dziewięć miesięcy w roku i naukowcy zmieniali się przy każdym nowym projekcie. Przez pozostałe trzy miesiące statek podróżował z rejonów badań lub do nich, przechodził w doku modernizację lub poddawano go konserwacji. Zbliżając się do "Sea Sprite", Barnum patrzył na ośmiopoziomową nadbudowę i wielki dźwig na rufie, który opuścił "Pisces" na dno, używany do podnoszenia z morza zrobotyzowanych i załogowych pojazdów podwodnych. Kapitan przyglądał się też dużej platformie helikopterowej na dziobie oraz antenom telekomunikacyjnym i satelitarnym, wyrastającymi jak las wokół wielkiej kopuły systemów radarowych. Skupił się na sterowaniu i podpłynął do burty. Kiedy wyłączył silniki, w górze obrócił się mały dźwig i opuścił linę z hakiem. Barnum przyczepił hak do pasa wyciągowego i wkrótce mała łódź znalazła się na statku. Po zejściu na pokład natychmiast zaniósł zagadkowy obiekt do przestronnego laboratorium "Sea Sprite". Wręczył przedmiot parze studentów archeologii morskiej z Teksasu. - Oczyśćcie to dokładnie - polecił. - Ale bardzo ostrożnie. Ten artefakt może być bardzo cenny. - Wygląda na stary garnek pokryty naroślą - powiedziała blondynka w obcisłym T-shircie Uniwersytetu Stanu Teksas i wystrzępionych szortach. Najwyraźniej nie paliła się do tej roboty. - Zobaczymy, co to jest - odrzekł lodowatym tonem Barnum. - Nigdy nie wiadomo, jakie tajemnice kryją się w rafie koralowej. Uważajcie na złego ducha w środku. Zadowolony, że ostatnie słowo należało do niego, odwrócił się i poszedł do swojej kajuty. Studenci przez chwilę popatrzyli za nim podejrzliwie, potem zaczęli w skupieniu oglądać naczynie. O dziesiątej wieczorem artefakt leciał helikopterem ku lotnisku w Santo Domingo w Republice Dominikańskiej, gdzie miał być załadowany do odrzutowca odlatującego do Waszyngtonu. 3 Trzydziestopiętrowy budynek centrali NUMA stojący przy wschodnim brzegu rzeki Potomac górował nad Kapitolem. Ośrodek komputerowy na dziesiątym piętrze przypominał dekoracje do hollywoodzkiego filmu science fiction. To niezwykłe miejsce było królestwem Hirama Yaegera, komputerowego guru NUMA. Sandecker dał mu wolną rękę w tworzeniu największej na świecie biblioteki morskiej i nie ograniczał budżetu. Ogromna liczba danych zgromadzonych i skatalogowanych przez Yaegera obejmowała wszystkie znane prace, badania naukowe i analizy od starożytności do czasów współczesnych. Nigdzie na świecie nie istniał podobny zbiór. Yaeger nie podzielił przestronnego pomieszczenia na boksy. Uważał, że klitki spotykane w większości rządowych i firmowych centrów komputerowych nie sprzyjają wydajnej pracy. Kierował rozległym kompleksem zza wielkiej półkolistej konsoli umieszczonej na podwyższonej platformie w centralnym punkcie ośrodka komputerowego. Jedynym tutaj oprócz sali konferencyjnej i łazienek zamkniętym pomieszczeniem była przezroczysta cylindryczna komora wielkości toalety, która stała obok konsoli z monitorami. Yaeger nigdy nie przeistoczył się całkowicie z hipisa w urzędnika. Zamiast garnituru w prążki nosił komplet dżinsowy Levisa i bardzo stare, zniszczone buty kowbojskie. Siwiejące włosy wiązał z tyłu w kucyk i patrzył na swoje ukochane monitory przez szkła okrągłych okularów w drucianej oprawce. O dziwo, komputerowy geniusz NUMA nie prowadził takiego życia, jakie mógł sugerować jego wygląd. Yaeger miał piękną żonę, która była uznaną malarką. Mieszkali na farmie w Sharpsburgu w Marylandzie i hodowali tam konie. Ich dwie córki chodziły do prywatnej szkoły i zamierzały studiować w college'u. Yaeger jeździł do pracy drogim bmw V-12, jego żona wolała cadillaca esplanade i woziła nim swoje dziewczynki oraz ich koleżanki do szkoły i na prywatki. Yaegera zaintrygowało naczynie przysłane samolotem przez kapitana Barnuma. Wyjął je ze skrzynki i postawił w cylindrycznym pomieszczeniu usytuowanym w odległości kilkudziesięciu centymetrów od jego skórzanego krzesła obrotowego. Potem wystukał kod na klawiaturze. Po chwili w komorze pojawiła się trójwymiarowa postać - atrakcyjna kobieta w kwiecistej bluzce i spódnicy. Niematerialna piękność stworzona przez Yaegera była mówiącym, samodzielnie myślącym i mającym własną osobowość komputerowym wizerunkiem jego żony. - Cześć, Max - powitał ją Yaeger. - Gotowa do przeprowadzenia skromnych badań naukowych? - Jestem do twojej dyspozycji - odrzekła matowym głosem Max. - Widzisz ten obiekt, który umieściłem u twoich stóp? - Widzę. - Chciałbym, żebyś ustaliła, z jakiego okresu pochodzi? - Bawimy się teraz w archeologów? Yaeger skinął potwierdzająco głową. - Ten przedmiot został znaleziony przez biologów NUMA w grocie koralowej na Rafie Navidad. - Mogli go lepiej oczyścić - zauważyła oschłym tonem Max, patrząc w dół na naczynie. - Spieszyło im się. - To oczywiste. - Pogrzeb w uniwersyteckich bazach danych archeologicznych i znajdź coś bardzo podobnego. Obrzuciła go chytrym spojrzeniem. - Chyba wiesz, że namawiasz mnie do przestępstwa? - Włamywanie się do cudzych baz danych w celach naukowych to nie przestępstwo. - Zawsze mi imponuje twoja umiejętność usprawiedliwiania własnych nielegalnych działań. - Robię to z czystej życzliwości do ludzi. Max przewróciła oczami. - Oszczędź mi tego. Yaeger dotknął palcem wskazującym klawisza i Max wolno zniknęła, jakby wyparowała. Naczynie opadło do pojemnika pod podłogą cylindrycznej komory. W tym samym momencie zadzwonił niebieski telefon w rzędzie kolorowych aparatów