Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Powiedziałam sobie: Zarówno sprawiedliwego jak i bezbożnego będzie sądził Bóg; na każdą bowiem sprawę i na każdy czyn jest czas wyznaczony. Dlatego w górę serca i bądźmy szczęśliwi!. Propozycja modlitewnej refleksji nad tajemnicą różańca świętego: Zesłanie Ducha Świętego. 3. Kierownictwo duchowe Samotnemu biada Oprócz modlitwy i Pisma Świętego bardzo ważne miejsce w życiu duchowym zajmuje kierownictwo duchowe. Ze wspomnianej Księgi Koheleta dowiedziałam się, że człowiek nie powinien być w pracy nad sobą sam. "Samotnemu biada gdy upadnie, a nie ma drugiego, który by go podniósł". Przyznaję, że Pan Bóg postawił koło mnie wspaniałych ludzi. Spotkałam bowiem na swojej drodze świątobliwych kapłanów, spowiedników i kierowników duchowych. Był nim choćby ksiądz prałat Righetti, z zamiłowania liturgista. Wyczulił mnie on na świadomy udział w liturgii sakramentów świętych. Ponadto bardzo wielką przysługę wyświadczył mi ksiądz Enrico Ceriani. Towarzyszył mi w tamtych chwilach, gdy wahałam się co do wyboru swojej drogi życiowej. Po zakończeniu drugiej wojny światowej kierowniczką duchową z łaski Bożej stała się dla mnie siostra zakonna Marianna Meregalli ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek. Ja sama również pełniłam funkcję formatorki w Akcji Katolickiej. Tym bardziej zawsze pamiętałam, że nie można formować innych bez własnej formacji. Stały spowiednik czy kierownik duchowy to wielka łaska, którą trzeba wymodlić. Podstawową cechą, z jaką należy traktować swojego ojca duchowego jest posłuszeństwo jego kierownictwu, nawet stawiającemu wymagania. Ważna jest dyskrecja. Nie zapominajmy, iż spowiednik również ma do niej prawo. Ponadto nie należy się wynosić nad innych, którzy nie mają w swoim życiu duchowym dostępu do takiego kapłana. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie. Czego możemy się spodziewać po kierownictwie duchowym? Na początku ma ono niewątpliwie bardzo duży wpływ na nasze życie wewnętrzne. Na dalszych etapach kierownictwo z reguły przyjmuje formę o wiele bardziej dyskretną. Zawsze powinniśmy liczyć na błogosławieństwo kapłańskie. Nie bójmy się o nie prosić. Kierownik duchowy może spełnić ważną rolę między innymi w czasie, kiedy jego duchowy syn lub córka stoi przed decyzją wyboru swojego powołania. Wspomniany ksiądz Enrico Ceriani dał mi niegdyś taką radę: Jeśli kapitalne dziewczęta nie będą wychodziły za mąż, a będą to czynić tylko te z ptasimi móżdżkami, to pytam, jakie będziemy mieć rodziny? Odpraw nowennę, zastanów się i podejmij jasną decyzję. Jak więc widzimy, kierownik duchowy to nie osoba, która odbiera nam wolną wolę i odpowiedzialność za podejmowane decyzje. To raczej ktoś, kto zna nasze dobre strony, ale też słabości i może podsunąć konkretne działania po to, abyśmy rozpoznali Bożą wolę. Choć czasami słowa kierownika duchowego mogą wydawać się zbyt jednoznaczne, to nie należy się obrażać czy wręcz z tego powodu szukać kogoś innego. Zawsze przecież chodzi o miejsce Chrystusa w naszym życiu, czyli w grę wchodzi nasze dobro - obecne i przede wszystkim wieczne. Doskonalmy w sobie miłosierdzie, wzmacniając w naszej duszy łaskę. Spowiadajmy się nie tylko z pragnieniem, ażeby uzyskać przebaczenie grzechów. Przystępujemy do sakramentu przebaczenia również po to, aby otworzyć się na nową łaskę. To łaska uświęcająca uczyni nas świętymi, czyli sprawiedliwymi. Dobrym zwyczajem przy praktykowaniu kierownictwa duchowego jest także prowadzenie duchowego zeszytu. Ja również taki miałam. Moje Modlitwy i notatki nie były jednak rodzajem pamiętnika. Chodziło raczej o to, aby zapiski były świadectwem o prawdziwym stanie mojej duszy, postępach w życiu duchowym. Dobrze jest notować w zeszycie duchowym również łaski i Boże dary, których doznaliśmy. Z perspektywy czasu będziemy mogli zobaczyć, jak jesteśmy przez Boga prowadzeni i nieustannie obdarowywani. Zrodzi się wówczas w naszym sercu chrześcijańska wdzięczność. A chrześcijanin winien być przecież wdzięczny. W moim zeszycie duchowym znalazły się również zalecenia innych kapłanów, na przykład rekolekcjonistów. Wszystko to, podkreślam raz jeszcze, winno być zachowywane w wielkiej dyskrecji. Swoich zapisków duchowych nie pokazujemy innym. Lepiej, aby w przyszłości zdziwiono się, że coś takiego prowadziliśmy, niż nas gloryfikowano lub niesłusznie oceniano. Pamiętajmy: o tym, jacy jesteśmy i tak wie najlepiej Pan Bóg. Propozycja modlitewnej refleksji nad tajemnicami różańca świętego: Biczowanie i Cierniem ukoronowanie Pana Jezusa. 4. Eucharystia Mały wieczernik Eucharystia to innymi słowy wdzięczność. Dlatego Msza święta traktowana w tym duchu dość szybko przestaje być jakimś przykrym obowiązkiem, natomiast staje się prawdziwym spotkaniem z Tym, od którego mam wszystko, który mnie z miłości stworzył, za mnie umarł i zmartwychwstał. Pierwszy raz w pełni uczestniczyłam w sakramencie Eucharystii, przyjęłam Pierwszą Komunię Świętą, gdy miałam 5 lat i 6 miesięcy. Od tej pory stopniowo coraz głębiej odkrywałam tajemnicę Mszy świętej. Tej praktyki nie da się niczym innym zastąpić. Zaczęłam więc uczestniczyć w Eucharystii nie tylko świątecznej, ale i codziennej. Nawet wyjeżdżając na wakacje, nie opuszczałam porannej Mszy świętej. Czasami były to spotkania wyjątkowe. Dzieliłam się atmosferą tych Mszy z moim mężem. Pragnęłam bowiem, aby Chrystus Eucharystyczny był pośród nas. Chciałam, aby uwierzył, że nigdy jeszcze nie przeżywałam tak Mszy świętej i komunii jak w tamtych dniach. Kościółek był wyjątkowo piękny i spokojny. Czasami wręcz pusty. Kapłan nie miał nawet jednego ministranta. Czułam, że Pan Jezus jest wówczas cały dla mnie i dla mojego Piotra. Stopniowo odkryłam, na czym polega chodzenie w obecności Chrystusa przyjętego w Komunii świętej. Jezus przecież nie przestawał być we mnie obecny po wyjściu z kościoła. Nieraz ponownie szłam do świątyni na krótkie nawiedzenie Najświętszego Sakramentu. Takim przeżywaniem Eucharystii chciałam zarazić swoich najbliższych oraz tych, którym służyłam. Do swoich podopiecznych, dziewcząt z Akcji Katolickiej mówiłam, aby jeśli nie codziennie, to przynajmniej raz w tygodniu przyjmowały Komunię świętą. Będę wam to powtarzać wiele i wiele razy. Aspirantki, żyjcie Jezusem, a więc przyjmujcie często Komunię świętą. Chciałabym, aby codziennie na zmianę, przynajmniej jedna z was przyjmowała Jezusa Eucharystycznego. Co więcej, ułożyliśmy taką listę, na której znalazły się nawet dwie osoby na dzień. Poza tym zachęcałam je do odwiedzania Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Gdy przyjmujemy Komunię świętą, dopóki istnieją postaci, dopóty jesteśmy w ten sposób zjednoczeni fizycznie z Jezusem Chrystusem i możemy powiedzieć za świętym Pawłem: Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus"