Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Przy- padki takie nie były jednak rzadkością. Pięć lat temu myśliwi, którzy natknęli się na gigantyczną osę, omal nie przypłacili tego życiem. Nie wiedziano, jak wyjaśnić fakt, że ten chorobliwy gigantyzm występował tylko u owadów i im po- krewnych, np. pajęczaków. Pająk zrobił jeszcze kilka kroków. Miał jakieś sześć stóp wy- sokości. Rikki widział już takie pająki, ale o normalnych rozmia- rach. Zarejestrował kilka cech i starał się je jakoś zaklasyfikować. Pająk był czarny, z dużym, prawie okrągłym odwłokiem, z dwie- ma wydatnymi szczękoczułkami. Jego długie, cienkie nogi, jak ca- łe ciało, miały charakterystyczny połysk. Nagle Rikki przypomniał sobie. Tylko pająk zwany „Czarną Wdową" mógł mieć taki połysk. Czarna Wdowa podeszła do niego niespodziewanie. Jej szczękoczułki zadrżały, z wyraźnie zaryso- wanych kolców spływała trucizna. Rikki nie mógł powstrzymać się od wzdrygnięcia. Poczekał na odpowiedni moment i wbił swój miecz głęboko pomiędzy oczy pająka. Skoczył w lewo, odwrócił się i ponownie wycelował, tym razem w przednią część głowotu- łowia, spodziewając się natychmiastowej śmierci zwierzęcia. Ostrze trafiło jednak na twardy jak skała pancerz ochronny. Czarna Wdowa mimo swych rozmiarów, a może właśnie ze względu na nie, poruszała się wolniej niż pająk o normalnym wy- glądzie. Obróciła się dopiero po chwili, szczęki pracowały wytrwa- le. Rikki cofnął się, szukając jakiegoś słabego punktu zwierzęcia. Wiedział, że pajęczaki składają się z trzech głównych części: gło- wotułowia, wielkiego pasa, zwanego trzonkiem, i olbrzymiego od- włoku w tylnej części ciała. W szkole zawsze dbano o dobrą zna- jomość flory i fauny. Wraz z upadkiem rodzaju ludzkiego po Wiel- kim Wybuchu liczba dzikich stworzeń wzrosła niewyobrażalnie, zajmując coraz większe obszary Ziemi. Wiedza na temat ich zwy- czajów i zachowania stała się dla mieszkańców Domu nieodzow- na. Rikki przybliżył się do pająka i łukiem poprowadził miecz. Tym razem dokładnie ciął ostrzem tak, by odrąbać tylną nogę od stawu. Wytrysnęła zgniła, wodnista substancja i zbryzgała ziemię. Zanim Rikki zdążył zrobić następny ruch, pająk obrócił się i powalił go na ziemię swym masywnym cielskiem. Upadek wytrącił mu miecz z wyciągniętych rąk. Czama Wdowa podeszła do leżącego i ukąsiła go w stopę. Rikki przetoczył się szybko, unikając następnego ukąszenia; rzucił się po swój miesz, ale nie zdołał go chwycić. Pająk ruszył naprzód i przygniótł nogi Rikkiego. Wojownik leżał na prawym boku, jego ręce znajdowały się zaledwie kilka cali od miecza. Czarna Wdowa zastygła w bezruchu. - Jak się spisujesz, przyjacielu? - rozległ się niski głęboki głos, po czym pojawił się Hickok. Obiegł pająka i zatrzymał się przy Rikkim. Dzierżył w rękach swoje kolty pytony; podniósł je powoli ku górze. - Nie ruszaj się! - rozkazał. - Spróbuję go przepędzić. - Oszczędź sobie! - nalegał Rikki, ciągle próbując dosięgnąć miecza. - Bądź poważny - odezwał się szyderczo Hickock. - Jeżeli jesteś' głodne, ty ohydstwo, spróbuj zjes'ć to! - powiedział do pają ka i celując mu pomiędzy oczy, nacisnął obydwa spusty. Czama Wdowa pochyliła się na bok, jej ciałem wzdrygnął spazm bólu. - Co się stało? - ironizował Hickok. - Nie lubisz ołowiu? Odwrócił się od pajęczaka i pomógł Rikkiemu dosięgnąć mie cza. - No, dalej, brzydactwo! - wyśmiewał się ze stwora. - Nie stój tam! - krzyknął Rikki, uwolniony w końcu od cię żaru zwierza, po czym pochylił się do swych stóp. - Zabij to! - Nie ma się co zadręczać, przyjacielu - zachichotał Hickok. - To dla mnie ciastko z kremem! Potknął się o coś. - Hickok! - Rikki krzyknął ostrzegawczo. Czarna Wdowa była osiem stóp od strzelca. Nieubłagana ma- szyna do zabijania. Hickok rozciągnął się na plecach, uniósł swoje rewolwery i wystrzelił prosto w s'lepia. Strzelał cały czas, kula za kulą