Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- I to nie by³ gwa³t. - Nie musimy siê o to spieraæ, poniewa¿ uratowa³aœ moj¹ nadw¹tlon¹ reputacjê jeszcze przed po³udniem nastêpnego dnia. By³ to dzieñ naszych zaœlubin, moja prawdziwa mi³oœci. Pani Gwendolyn Novak i doktor Richard Ames og³osili fakt zawarcia ma³¿eñstwa we wtorek, pierwszego lipca 2188 roku. Zapamiêtaj tê datê. - Na pewno jej nie zapomnê! - Ja te¿ nie. Wieczorem poœpiesznie opuœciliœmy miasto. Psy szeryfa z ujadaniem ³apa³y nas za piêty. Noc spêdziliœmy w komorze “Suche Koœci”. Zgadza siê? - Jak dot¹d. - Nastêpnego dnia, w œrodê, drugiego lipca, Gretchen zawioz³a nas do komory “Szczêœliwy Smok”. Spaliœmy w lokalu doktora Chana. Potem, w czwartek, trzeciego, ciotka powioz³a nas w kierunku Hong Kong Luna, ale nie dowioz³a nas na miejsce, poniewa¿ napotkaliœmy tych skwapliwych zwolenników reformy rolnej. Przez pozosta³y odcinek drogi prowadzi³aœ ty. W efekcie wyl¹dowaliœmy w hotelu Xia tak póŸno w nocy, ¿e niemal nie by³o warto k³aœæ siê do ³ó¿ka. Niemniej zrobiliœmy to. To doprowadza nas do pi¹tku, czwartego lipca, Œwiêta Niepodleg³oœci. Zgadza siê? - Zgadza. - Zerwano nas z ³ó¿ka, to znaczy mnie, ty by³aœ ju¿ na nogach, zerwano mnie z ³ó¿ka zbyt wczeœnie, póŸnym rankiem w pi¹tek... i dowiedzia³em siê, ¿e w Radzie Miejskiej mnie nie lubi¹. Jednak¿e ty i ciotka wyci¹gnê³yœcie mnie... wyci¹gnêliœcie?... wyci¹gnê³yœcie... i pojechaliœmy do Luna City z takim poœpiechem, ¿e zostawi³em swój tupecik wisz¹cy w powietrzu. - Nie nosisz tupecika. - Ju¿ nie noszê. Nadal tam wisi. Przybyliœmy do L-City oko³o szesnastej zero zero w ten sam pi¹tek. Dosz³o miedzy nami do ró¿nicy zdañ... - Richard! Proszê ciê, nie wygrzebuj moich dawnych grzechów. - ...która szybko zosta³a usuniêta, gdy¿ dostrzeg³em b³¹d w swym postêpowaniu i b³aga³em ciê o przebaczenie. Spaliœmy tej nocy w “Rafflesie”. Kiedy poszliœmy do ³ó¿ka, wci¹¿ by³ pi¹tek, czwarty lipca. Zaczêliœmy ten dzieñ daleko na zachód od tego miejsca w towarzystwie bojowników o wolnoœæ swobodnie obchodz¹cych siê z broni¹. S³uchasz mnie nadal? - Tak. Z jakiegoœ powodu wydawa³o mi siê, ¿e trwa³o to znacznie d³u¿ej. - Miesi¹c miodowy nigdy nie trwa wystarczaj¹co d³ugo, a nasz jest pe³en zdarzeñ. Nastêpnym rankiem, w sobotê, pi¹tego, wynajêliœmy Ezrê, a potem udaliœmy siê do Kompleksu Namiestnika, wróciliœmy i napadniêto na nas przy wejœciu do “Rafflesa”. Opuœciliœmy wiêc hotel poœpiesznie, wœród masy trupów, dziêki pomocy Gay Deceiver i Korpusu Czasowego. Po chwili znaleŸliœmy siê w kraju mej niewinnej m³odoœci, Iowa, gdzie dojrzewa wysoka kukurydza. Potem przeskoczyliœmy na Tertiusa. Ukochana, w tym momencie mój ziemniacki kalendarz przestaje byæ u¿yteczny. Opuœciliœmy Lunê w sobotê pi¹tego wieczorem i dotarliœmy na Tertiusa w kilka minut póŸniej, tak wiec dla naszych celów okreœlê ów tercjañski dzieñ jako sobotê, pi¹ty lipca 2188 roku. Tak go nazwijmy. Niewa¿ne jak okreœlaj¹ go tercjañscy obywatele. To by tylko wprowadzi³o zamieszanie. Nadal za mn¹ pod¹¿asz? - No wiêc... tak. - Dziêkujê. Obudzi³em siê nastêpnego ranka, w niedzielê, szóstego lipca, z obiema nogami. Na Tertiusie up³ynê³o, mogê to przyznaæ, trzydzieœci siedem dni. Mówisz mi, ¿e dla ciebie by³y to dwa lata. To bardzo nieprawdopodobna opowieœæ. Ju¿ prêdzej uwierzy³bym w jednoro¿ce i w dziewice. Dla Gretchen by³o to piêæ czy szeœæ lat, co muszê uznaæ za prawdê, poniewa¿ ma teraz osiemnaœcie lub dziewiêtnaœcie lat i jest w ci¹¿y. Jestem zmuszony w to uwierzyæ. Dla mnie jednak by³a to tylko jedna noc, z soboty na niedzielê. W tê “niedzieln¹” noc spa³em z Xia, Gretchen, Minerv¹, Galahadem i Pikselem i byæ mo¿e te¿ z Tomem, Dickiem i Harrym oraz ich laluniami Agnes, Mabel i Becky. - Kto to? To znaczy te panienki. Ch³opców znam. A¿ za dobrze. - Moje biedne, s³odkie, niewinne dziecko, jesteœ zbyt m³oda, by to wiedzieæ. Nieoczekiwanie spa³em dobrze. To doprowadza nas do dnia wczorajszego, okreœlonego drog¹ œcis³ego rachunku jako poniedzia³ek, siódmy lipca. Ostatni¹ noc spêdziliœmy, odrabiaj¹c zmarnowany miesi¹c miodowy... i bolszoje thank you, pani moja. - Proszê bardzo, mospanie, ale przyjemnoœæ by³a obopólna. Teraz rozumiem, w jaki sposób dotar³eœ do tej daty. Zarówno wed³ug kalendarza ze starej gleby, jak i twojego zegara biologicznego, który jak wie ka¿dy czasoskoczek, jest najwa¿niejszy, mamy dziœ wtorek, ósmy lipca. Szczêœliwej rocznicy, kochanie! Przerwaliœmy, by wymieniæ trochê œliny. Hazel siê rozp³aka³a, a moje oczy sta³y siê wilgotne. Œniadanie by³o bomba. Nie jestem w stanie podaæ dok³adniejszego opisu, poniewa¿ Gwen-Hazel postanowi³a uraczyæ mnie tercjañskimi specja³ami i skonsultowa³a to z Dor¹ pod polem milczenia, wiêc “¿em jad³, co ¿em dosta³”, jak wyry³ pewien farmer z Iowa na swoim nagrobku. Podobnie Piksel, który otrzyma³ jakieœ smako³yki wygl¹daj¹ce dla mnie jak odpadki. Jemu jednak smakowa³y jak ambrozja, czego dowodzi³o jego zachowanie