Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Wiedzcie wówczas, że właśnie uderzył ten niemiecki piorun". Heine, Żyd, który napisał najlepszą niemiecką poezję i który zakochał się w niemieckiej filozofii. To, co wam zacytowałem, to właśnie jego słowa napisane sto sześć lat temu. Za Slote'em wolny stolik zajmowało wesołe towarzystwo głośno rozprawiające po niemiecku i obsługiwane przez trzech kelnerów. Wyrwany z nastroju Leslie obrócił się i spojrzał przez ramię prosto w twarz szefa gestapo, który uprzejmie uśmiechnął się i ukłonił. Towarzyszyli mu mężczyzna z blizną, którego widzieli w hotelu, i jeszcze jeden z ogoloną głową oraz trzy rozchichotane Portugalki w wieczorowych sukniach. - Koniec seminarium filozoficznego - mruknął Bunky. - Dlaczego? - spytał Byron. - Dlatego, że wystarczająco się wynudziłam - ucięła Natalia. Gdy Niemcy zajęli miejsca w sali zamarły powoli rozmowy. Żydzi spoglądali ku nim z niepokojem, jedynie Anglicy nie zwracali na nic uwagi słyszani tym głośniej w cichym lokalu. - Kim są ci Anglicy? - spytała Thurstona. - Uchodźcy. Żyją tu, bo jest taniej i nie ma racjonowania żywności, a poza tym nie lecą z nieba niczyje bomby. Ich ambasada nie przepada za nimi. - To był długi cytat - w tonie Byrona można było wyczuć uznanie. - Napisałem pracę o Heglu i Heinem w Oxfordzie - Slote uśmiechnął się słabo. - Heine był Heglem tak długo zafascynowany, że wszystkich zaskoczyło, gdy zaczął nim pogardzać, a ten fragment sam tłumaczyłem i dlatego zapadł mi w pamięć. Retoryka jest klasyczna, podobnie jak u Jeremiasza, ale jak by nie patrzeć, obaj byli żydowskimi prorokami. Gdy pili kawę rozbłysł nagle różowy reflektor oświetlając szarą zasłonę na niewielkim podwyższeniu. - Oto i on - odezwał się Bunky. - Najlepszy ze śpiewaków fado. - Czego? - zdziwił się Byron. Zza zasłony wyszedł blady, ciemnooki młodzieniec w czarnym płaszczu, trzymając dziwnego kształtu gitarę, która swym kształtem przypominała cebulę. - Fado, los, pieśni przeznaczenia. Bardzo patetyczne i bardzo portugalskie. Przy pierwszych dźwiękach gitary - mocnych, zdecydowanych i żałosnych - w sali zapadła całkowita cisza. Młodzian miał czysty i wysoki głos, a śpiewając rozglądał się po sali wolno i uważnie. - Co on śpiewa? - Natalia spytała Bunky'ego. - Stare fado studentów. - O czym ono jest? - Och, słowa niewiele oddają. Przeważnie to dwie lub trzy linijki. W tej to jest mniej więcej tak.: "Zamknij oczy. Życie jest prostsze, gdy masz zamknięte oczy". Spojrzenia nowożeńców spotkały się i dłoń Natalii znalazła się w dłoni Byrona. Śpiewak wykonał kilka utworów o dziwnym, nierównym rytmie, który jakoś trafiał jednak do słuchaczy, gdyż Portugalczycy często bili brawo lub dla odmiany siedzieli w milczeniu. - Wspaniałe - mruknęła, gdy skończył. - Dziękuję, Bunky. - Sądziłem, że może się wam spodobać - podkręcił wąsa. - To coś zupełnie odmiennego. - Spieler! Können Sie "O Sole Mio" singen? - ogolony Niemiec siedzący o parę kroków od podestu zwrócił się do śpiewaka. Z niepewnym uśmiechem młodzian odparł po portugalsku wskazując na kształt gitary, że śpiewa jedynie fado, na co Niemiec wesoło kazał mu śpiewać O Sole Mio. Ponownie nastąpiła przemowa w języku portugalskim, z gestami bezradności i potrząsaniem głową. Niemiec wskazał nań cygarem i krzyknął coś po portugalsku, co spowodowało, że na sali zapadła martwa cisza i dosłownie zmroziło siedzące przy stole Niemców kobiety. Z gestem bezradności młodzian zaczął śpiewać katując utwór niemiłosiernie. W sali nadal panowała cisza. - Chodźmy - zaproponowała Natalia. - Też jestem tego zdania - przytaknął Bunky. W szatni można było kupić płyty z dopiero co słyszanymi piosenkami. - Jeśli jest tu ta pierwsza, to kup mi - zwróciła się do Byrona Natalia. Kupił dwie. Lampy na zewnątrz bardziej rozjaśniały mrok niż świece w środku, ale też wiatr zrobił się nader dokuczliwy. - Kiedy odpływasz? - spytał Leslie. - Pojutrze. - Całe lata czasu, jak ja to liczę - wtrąciła Natalia przytulając się do męża. - To mam próbować z samolotem do Rzymu w sobotę? - spytał Leslie. - Poczekaj. Może nie odpłynie? Zawsze mogę mieć nadzieję. - Oczywiście - podał rękę Byronowi. - Jeśli nie zobaczymy się do twego odjazdu to powodzenia i dobrej żeglugi. - Dziękuję. I dzięki za apartament. Zachowaliśmy się poniżej krytyki wyrzucając cię z niego. - Mój drogi, dla mnie samego było to marnotrawstwo. Drżąc konwulsyjnie Natalia obudziła się z koszmaru, w którym gestapo waliło do drzwi. Ktoś to jednak robił. Co prawda nie walił tylko stukał, ale właśnie to ją obudziło. Spojrzała na fosforyzującą tarczę zegarka i dotknęła śpiącego męża. Bez efektu. - Byron! - potrząsnęła nim w końcu. Uniósł się niezbyt przytomny. - Która godzina? - Za kwadrans druga. Pukanie stało się bardziej natarczywe. Byron wyskoczył z łóżka i złapał szlafrok. - Tylko najpierw sprawdź, kto się tłucze po nocy. Zaczynała wkładać swój peniuar, gdy Byron otworzył drzwi, wpuszczając strugę chłodnego powietrza. - Nic się nie bój, to tylko Aster. - Czego chce? - Tego właśnie zamierzam się dowiedzieć