Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Nie dały żadnych rezultatów. Badacze sugerowali, że to z powodu całkowitego skupienia na studiowaniu materii, odrzucenia koncepcji istnienia PSI oraz niemożności komunikowania się za pomocą innych czynników niż światło, dźwięk (wibracje powłoki gazowej) i odmiany promieniowania elektromagnetycznego (mechanicznie generowanego i przetwarzanego). Minimalne sukcesy odnoszono komunikując się jedynie z osobnikami nie poddanymi treningowi "naukowemu". Ponieważ nie musieli się niczego oduczać, u kilku stosunkowo mało wykształconych mieszkańców udało się uzyskać pewną pozytywną zmianę w racjonalnym myśleniu. Na nieszczęście te niewykształcone umysły interpretowały uzyskane dane w sposób bardzo wypaczony. Co więcej, uznane autorytety tego młodego społeczeństwa odrzucały dowody, posądzając równocześnie owych ludzi o ignorancję. Prace wciąż trwały. Zastosowano wysokiej klasy urządzenia emitujące siły PSI, w nadziei na dotarcie do członków społeczeństwa w ich fazie aktywnej, kiedy nie zapadają w sen. Każdy osobnik mający pewien stopień inteligencji połączony z ciekawością, uczony był, czasami boleśnie, podstaw technik siły PSI. Inni zostali chwilowo zabrani ze swego środowiska, w celu przebadania i znalezienia klucza do rozwiązania tego problemu. Nie podjęto jednakże żadnej akcji bezpośredniej, co było zgodne z zasadami chroniącymi słabiej rozwinięte społeczności. Jest bowiem faktem, wielokrotnie zresztą udowodnionym, że kontakty z bardziej zaawansowanymi cywilizacjami są dla młodych społeczeństw w konsekwencji zgubne. Detale tej hipotezy mogą być fałszywe, motywacje odmienne, ale same podstawy chyba nie są tak dalekie od rzeczywistości. Być może rzeczywiście jesteśmy dla "nich" jedynie zwierzątkami laboratoryjnymi, użytecznymi w różnych eksperymentach, ale niczym więcej. Jeżeli taka komunikacja i eksperymenty były i są podejmowane, może to dać odpowiedź na wiele niewyjaśnionych faktów z historii ludzkości. Bez wątpienia w ogromnym stopniu zachwiałoby to podstawami wiary, jako że działanie Boga i jego wysłanników przybrałoby bardziej prozaiczną formę. Nauki biologiczne, szczególnie mające związek z umysłem, osobowością i funkcjami neurologicznymi, musiałyby ulec drastycznej przemianie. Choroby ciała i umysłu być może byłyby leczone przy użyciu innej wiedzy, która zastąpiłaby obecną. Najłatwiej adaptowałyby się nauki fizyczne. Dalsze eksperymentowanie byłoby stosunkowo proste, a nowe informacje i teorie znalazłyby solidną podstawę. Jeżeli chodzi o mnie, to opisana powyżej hipoteza mogłaby odpowiedzieć na wiele niewyjaśnionych do tej pory pytań dotyczących moich własnych doświadczeń. Jednak aby odnaleźć prawidłowe związki w każdym przypadku, konieczne byłoby ich ponowne drobiazgowe badanie. Tak jak filozofowie, psychiatrzy i inni przedstawiciele nauki, którzy lata całe strawili na badaniach zmierzających w określonym kierunku, ja także wzdragam się przed zmianą kursu po raz wtóry. Jednak poniższe doznania nie mogą być tak po prostu zignorowane. Miały miejsce we wczesnym okresie eksperymentowania i przytoczone są prawie dosłownie z mojego dziennika. 6 września 1960 r. noc. Leżałem w pozycji północpołudnie, kiedy nagle poczułem, że jestem skąpany i unieruchomiony przez bardzo silny promień, wydający się dobiegać z północy, jakieś 30° ponad horyzontem. Byłem całkowicie bezsilny, pozbawiony woli i czułem jakbym znajdował się pod działaniem potężnej siły w osobistym z nią kontakcie. Posiadała ona inteligencję o formie, która była dla mnie niepojęta. i wnikając wprost (wzdłuż promienia?) w moją głowę wydawała się przeszukiwać każdą komórkę pamięci w moim umyśle. Byłem naprawdę przerażony, bowiem nic nie mogłem poradzić na to wtargnięcie. Owa inteligentna siła wniknęla w moją głowę tuż ponad czołem, nie oferując żadnej uspokajającej myśli czy słów. Wydawała się zupełnie nieświadoma moich uczuć czy emocji. Sprawiała wrażenie całkiem bezosobowej i pośpiesznie poszukiwała czegoś w moim umyśle. Po pewnym czasie (może zaledwie po chwili) zniknęła, a ja "połączyłem" się, uniosłem i wstrząśnięty wyszedłem na świeże powietrze. 16 września 1960 r. noc. To samo bezosobowe badanie, ta sama siła, z tego samego kierunku. Jednak tym razem odebrałem silne wrażenie związania nieodwołalną lojalnością z tą inteligentną siłą, że zawsze tak było, i że mam tu na Ziemi do wykonania pewną pracę. Niekoniecznie musi mi się ona podobać, ale przeznaczono mnie do jej spełnienia. Odniosłem wrażenie, iż jestem pracownikiem "przepompowni" że jest to brudna, zwyczajna robota, ale jest moja i nic, dosłownie nic nie może tego zmienić. Miałem wizję ogromnych rur, tak starych, że pokryte były kurzem i rdzą. Płynęło przez nie coś podobnego do oleju, ale ciecz ta posiadała o wiele więcej energii niż olej, energii niezbędnej do życia i cennej (założenie: nie na naszej planecie). Działo się tak przez wieki; były tu także zgrupowane inne rodzaje siły, pobierające ten sam materiał na zasadzie jakiegoś skomplikowanego wspótzawodnictwa, a ten był przerabiany w jakimś odległym rejonie lub cywilizacji na coś niezbędnego tym istotom, lecz przekraczało to moją zdolność pojmowania. Także i tym razem owa inteligentna siła szybko zniknęła, wizyta była skończona. Po chwili wstałem i przybity poszedłem do łazienki, ponieważ odczuwałem nieodpartą potrzebę umycia rąk, jak zawsze po pracy (chociaż były czyste). 30 września 1960 r. noc. Podobne zdarzenie jak w 16 września. Jeszcze raz poczułem się jak pracownik przepompowni. Istota ponownie zeszła w dół promienia (?) aby przeszukać mój umysł. Tym razem odniosłem jednak wrażenie, że specjalnie zależy jej na odnalezieniu tego, co kontroluje mój system oddechowy. Wydawało mi się, że pojmuję, iż szuka substancji umożliwiającej mi oddychanie w ziemskiej atmosferze. Równocześnie w moim umyśle ukazał się obraz worka, o przybliżonych wymiarach 5 na 7,5 cm i grubości 2,5cm, wiszącego na pasie w talii, ze stwierdzeniem: "Oto w jaki sposób teraz oddychamy". Natchnęło mnie to odwagą, aby spróbować porozumieć się naprawdę. Mentalnie (a może także głosem?) zapytałem, kim są. Otrzymałem odpowiedź, ale nie potrafię jej zrozumieć ani przetłumaczyć. Potem poczułem, że zaczynają się oddalać, poprosiłem więc o jakiś znak, który świadczyłby o ich wizycie, ale tym razem odpowiedzią było jedynie rozbawienie. Potem wydawali się unosić do nieba, a ja błagalnym tonem wołałem za nimi. Później zrozumiałem, że ich mentalność i inteligencja znajdują się daleko poza moją zdolnością pojmowania. Była to bezosobowa zimna inteligencja, bez żadnych śladów tak szanowanych przez nas uniesień miłosnych czy pasji, a jednak mogąca posiadać ten rodzaj wszechmocy, którą my zwiemy Bogiem