Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

— Ju˙z si˛e zdecydowałem. Gotów jestem wzi ˛a´c na siebie jego kar˛e. — Jeste´s szale ´ncem? Czy przekupiła ci˛e rodzina tamtego? 79 — Ani jedno, ani drugie. Chc˛e zmniejszy´c ilo´s´c zła, gdy wezm˛e jego cz˛e´s´c na siebie. — Zdarza si˛e, ˙ze ludzie nie wstaj ˛a ju˙z po takim biczowaniu. Nie boisz si˛e? — Nie, panie. ´Smier´c jest tylko drzwiami, przez które wchodzi si˛e do wiecz- no´sci przy boku Ojca. — Kogo? — Ojca, który jest wiecznym szcz˛e´sciem. — Co´s mi to przypomina nauk˛e niejakiego Jezusa bar Nash. — Wstaje z sofy i przechadza si˛e po sali. — Trzydziestu dziewi˛eciu razów nie uwa˙zasz za nieludzkie? — Nie. — Chodzi o liczb˛e? — Chodzi o zasad˛e odmienn ˛a w obu wypadkach. — Bywałe´s w jakich´s bitwach? — W trzydziestu dwóch bitwach, starciach i potyczkach. Hegezynos przystaje. — I nie bałe´s si˛e? — Bałem si˛e. — Teraz — jak mówisz — nie boisz si˛e? — Mniej. — Wi˛ec jednak? — Nie, panie. Człowiek jest nie´smiertelny. Zmartwychwstanie. — To twój Jezus ci to powiedział? Czy nie wiesz, głupcze, ˙ze lepiej by´c parob- kiem na ziemi ni˙z w kraju cieni królem? Nigdy nie czytałe´s Homera i nie wiesz, kim był Achilles? Co za łajdak — drwił w my´slach — oto jest siła zabobonu — On nie umiera ze strachu na my´sl o chorobie czy ´smierci. Ma swoj ˛a ide˛e — wybrał j ˛a, a jego ciało zdrowe czy chore, przybrane w jedwabie czy ukrzy˙zowane, zdaje si˛e, nie bardzo go obchodzi. Ale poczekaj, bratku, jeszcze si˛e załamiesz, jeszcze w celi bez okien pozostawiony sam swoim my´slom, porz ˛adnie ubiczowany i z perspektyw ˛a krzy˙za, b˛edziesz skomlał o lito´s´c. Wyszedł na taras. Upał spadł na niego. U´swiadomił sobie, ˙ze zazdro´sci tamte- mu spokoju i to zaczyna doprowadza´c go do w´sciekło´sci. Co mu mo˙ze dawa´c tak ˛a pewno´s´c? To ten barbarzy ´nca z Nazaretu, ten ich Mesjasz wybawił go od strachu. Co za sofista! Z tak ˛a sił ˛a przekonywania zr˛eczny adwokat zrobiłby w Rzymie karier˛e wi˛eksz ˛a ni˙z sam Marek Tulliusz. — Uwa˙zasz wi˛ec, ˙ze człowiek zmartwychwstanie? I to uwa˙zasz za sens swojej ´smierci? Jakie masz argumenty? — Mesjasz przyszedł po to, by wybawi´c ´swiat i pojedna´c człowieka z Adonai. — Ile razy słuchałe´s tego demagoga? 80 — Ani razu. Powtarzano mi tylko Jego słowa. To nowe my´sli, a jednak wydaj ˛a si˛e stare jak ziemia. S ˛a w ka˙zdym z nas, przyjdzie dzie ´n, kiedy ´swiat przyzna si˛e do nich. — Powtarzano mu Jego słowa — przedrze´zniał Hegezynos — niewiarygod- ne! — Czego´s takiego si˛e nie spodziewał. To wymykało si˛e rozs ˛adkowi: gra po- szła dalej, ni˙z przewidywał. W´sród ˙Zydów budził si˛e niepokój, co ciekawsze, równie˙z w´sród nie- ˙Zydów. Ten jawny bunt w wojsku jest odosobniony wpraw- dzie, przyszło´s´c jednak jest zawsze pytajnikiem. Je´sli teraz jeszcze w´sród samych Rzymogreków zacznie szerzy´c si˛e my´sl o Królestwie po ´smierci, na które mo˙zna zasługiwa´c na ziemi. . . Ej˙ze. Jak błyskawica przenikn˛eła go my´sl, któr ˛a chciał rozwa˙zy´c, a do tego potrzeb- ny był spokój. — Dosy´c tych bzdur — powiedział ostro — poddany zostaniesz biczowaniu za jawne nieposłusze ´nstwo. W tej chwili jednak masz jeszcze do wyboru: albo we´zmiesz udział w nast˛epnej flagellacji i przyznasz, ˙ze twoje op˛etanie Jezusem bar Nash, niegodne rzymskiego ˙zołnierza, przemin˛eło, albo pójdziesz na krzy˙z. — Panie. . . — Decyduj. Tak albo nie. — Panie, je´sli tylko si˛e zechce, sprawiedliwi przemieni ˛a ziemi˛e. — Sko ´nczone. Miałe´s dobr ˛a okazj˛e. Cho´cby´s teraz nawet wyraził zgod˛e, nic ci to nie pomo˙ze. Pójdziesz na krzy˙z. Domy´slam si˛e, ˙ze, czekaj ˛ac na ´smier´c, za- czniesz złorzeczy´c swojemu Jezusowi. Klasn ˛ał w r˛ece. Pełni ˛acy słu˙zb˛e legionista wyprowadził wi˛e´znia. Hegezynos został sam i zacz ˛ał chodzi´c wzdłu˙z sali w nerwowym podnieceniu. Przypomniał sobie zwrot, jaki padł w jego rozmowie z obu uczonymi rabbim. — Miłowa´c nieprzyjaciół — tak wła´snie wyra˙za si˛e, tego ˙z ˛ada ten niebez- pieczny wichrzyciel. Teraz znajdował tego potwierdzenie. Je˙zeli ju˙z ˙zołnierze w murach Antonii zaczynaj ˛a mie´c my´sli takie, jak ten, jutro mog ˛a je mie´c ˙zołnierze w Syrii, potem w Egipcie, Dacji, Germanii. Zaczn ˛a p˛eka´c mury imperium. JEZUS BAR NASH w my´slach Hegezynosa: — Rzymsko´s´c wyleje si˛e na Germani˛e, Persj˛e. . . HEGEZYNOS gwałtownie, id ˛ac w kierunku tarasu: — Chyba odwrotnie. Jeste´s jak ko ´n troja ´nski, który chce spali´c od wewn ˛atrz cesarstwo. Przejrzałem Ci˛e. Domy´slam si˛e nawet jaki to Odyseusz Ciebie popiera, je´sli nie sam wprowadził: Partowie. JEZUS BAR NASH w my´slach Hegezynosa: — Przypomnij sobie, co´s sam napisał w pewnym raporcie nie ma pana ani niewolnika, wi˛ec mo˙ze równie˙z — ani Rzymianina, ani Parta? HEGEZYNOS wracaj ˛ac: 81 — Owszem, przypu´s´cmy, ˙ze zi´sci si˛e my´sl czy te˙z sen o miłowaniu nieprzyja- ciół opowiedziany ˙zołnierzowi, niestety nie tylko rzymskiemu, czy rzymo-greko- -syro-gallo-naddunajskiemu — je´sliby ju˙z si˛e stara´c o ´scisłe oddanie skompliko- wanej rzymsko´sci naszej armii, lecz tak˙ze ˙zołnierzowi arme ´nskiemu, nubijskie- mu, scytyjskiemu, a równie˙z germa ´nskiemu, gallijskiemu czy brytyjskiemu — je´sli by chcie´c przedstawi´c ´swiat antyrzymski — czyli sen o miłowaniu nieprzy- jaciół wy´sniony przez ka˙zdego ˙zołnierza, w tym równie˙z i partyjskiego. . . Kład ˛ac si˛e na sofie: — Teraz rozumiem, dlaczego ci z Ekbatany czy Atraksaty nie ˙zycz ˛a sobie, aby bunt wybuchł w Judei teraz. Czekaj ˛a, a˙z sprawa dojrzeje. Nie przelicz ˛a si˛e, ale, jak widz˛e, postanowili u˙zy´c broni, która obróci´c si˛e mo˙ze przeciwko nim samym, wyra´znie nie bior ˛ac pewnej rzeczy w rachub˛e. .