X


Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

- Uda�o si�? - Tak, jeste�my ju� w hiperprzestrzeni. Ubierz si�. Tommy siad� na ��ku i zacz�� ostro�nie wk�ada� koszul�. - A gdzie Artur? - zapyta�. - W swojej kajucie, z Andriejem. On jest nawet lepszym leka- rzem ni� ja zab�jc�. Keyowi przebywanie w �piekarniku" specjalnie nie zaszkodzi�o - wprowadzony do sk�ry ceroplast chroni� nie tylko przed ciosami Meklo�czyka, ale r�wnie� przed wysok� temperatur�. Nieuniknio- nym efektem rakotw�rczym Dutch si� nie przejmowa�. - Bardzo pana zawiod�em? - zapyta� Tommy. - W normie. - Key usiad� w fotelu, w zadumie patrz�c na ch�op- ca. Pomi�dzy nimi wznosi�a si� lodowa �ciana, kt�r� wyczu� mogli tylko oni sami. - W��czy� muzyk�, panie? - spyta� przymilnie statek. - Wsad� sobie zatyczki do uszu! Pytaj, Tommy. Ch�opiec ostro�nie spu�ci� nogi z ��ka, spr�bowa� si� na nich oprze� i znowu opad� na poduszk�. - Key, dlaczego si� rozmy�li�e�? Czemu mnie tam nie zostawi�e�? - Jak do tego doszed�e�? - zainteresowa� si� Dutch. - Pomy�la�em troch�. Po�ytku ze mnie nie by�o i by� nie mo- g�o. Gdyby do szturmu potrzebny by� jeszcze jeden bojownik, po- prosi�by� Rodzin�. Tak? - Tak. - A to znaczy, �e chcia�e� mnie wykorzysta� do czego� innego. Skoro ratowali�my mojego sobowt�ra, to pewnie mia�em go zast�- pi�. Cia�o zosta�oby na miejscu, nikt by was nie goni�. - Zgad�e� - przyzna� Key. - Ale nie mia�em zamiaru ci� zabi- ja�. Tylko u�pi�. Przecie� obieca�em. - Dzi�kuj�. - Poznaj� rodzinn� uprzejmo��. Prosz� bardzo. - Key wsta�. - P�jd� do Artura. Z nim jest znacznie gorzej, ma�y. - Nie powiedzia�e�, dlaczego - rzek� Tommy i Key wyczu� w |jego g�osie intonacj� Curtisa. - Dobrze. Je�li powiem, �e zrobi�o mi si� ciebie �al, uwierzysz? � Pewnie, �e nie. - To nie wierz. Louis zadzwoni� do Ka� prosto z dogarskiego aTanu. Oznajmi�, �e przed�u�y� sobie nie�miertelno�� i poprosi�, �eby przys�a� po nie- go kuter. Izabela przerwa�a po��czenie. Mia�a do�� k�opot�w z Mar- jan, nad kt�r� pracowa�a teraz brygada technik�w i lekarzy, i z T/sa- nem, kt�ry po pojedynku z rodakiem znalaz� si� obok niego na stole operacyjnym meklo�skich chirurg�w. Nomachi m�g� sam dosta� si� na stacj� - �eton SBI dawa� mu W7Starczaj�ce mo�liwo�ci. Beztroska Lemaka doprowadza�a j � do sza�u. Przez ca�y dzie� ad- mira� biega� po stacji, kontroluj�c prace remontowe, prowadz�c nie- ko�cz�ce si� rozmowy z administracj� planety i sztabem g��wnym, za- niepokojonym ostatnimi wypadkami. Jego reputacja i wydarzenia ostat- nich tygodni pozwoli�y zatuszowa� skandal. Ka� nie w�tpi�a, �e w re- zultacie wszystko zostanie zrzucone na darloksa�skich terroryst�w. Admira� wezwa� j � dopiero noc�� wystarczaj�co niedwuznacz- ny gest. Ka� zjawi�a si� w jego gabinecie, kipi�c niezadowoleniem, i zosta�a przyj�ta kieliszkiem martini. - Musimy si� troch� zrelaksowa� - oznajmi� Lemak. - Nie co dzie� armia i SBI dostaj� takiego prztyczka w nos, prawda? - Czyj� nos okaza� si� za bardzo zadarty do g�ry - odpar�a Iza- bela, bior�c kieliszek. W jej sytuacji nie mog�a k��ci� si� z Lema- kiem, ale nie mia�a zamiaru powstrzyma� si� od z�o�liwo�ci. - Nie przecz� - admira� by� pokojowo nastawiony. - Ale jaki bezczelny, co? Jestem zachwycony twoim Altosem. - Nie jest m�j! - Ani m�j, niestety. - Lemak napi� si� wina. - Ka�, niepotrzeb- nie si� denerwujesz. Co mieli�my? Ch�opca, na kt�rym zaklinowa� si� ca�y system dochodzenia, kt�ry umia� wytrzyma� ka�dy b�l i przemienia� narkotyki w g�wno. Nie jestem pewien, czy nasz le- karz znalaz� przyczyn� jego uporu. Ponadto Artur ma aTan i raczej nie odebrali�my mu wszystkich mo�liwo�ci pope�nienia samob�j- stwa. Po prostu by� pewny siebie. - A co mamy teraz? - zapyta�a ironicznie Izabela. - Teraz mamy wyra�ny �lad kutra, kt�rym ch�opiec mknie pro- sto do swego celu. Wystartujemy jutro rano i zawi�niemy im na ogo- nie. Curtis junior d�ugo nie poci�gnie, sama wiesz. Ale jest najwy- ra�niej nastawiony na wykonanie zadania tatusia. Maj� tylko jedno wyj�cie: po�piech. - Wystartujemy rano - powiedzia�a Izabela patrz�c przez Le- maka. - Rano... - Wszystko w porz�dku? Ka� otrz�sn�a si�. U�miechn�a si� do admira�a i na jej twarzy nagle pojawi�a si� bezbronna naiwno�� dawnej uczennicy, kt�ra przy- kleja�a nad ��kiem portrety bohater�w Wielkiej Wojny. - Jestem zm�czona, Lemak - poskar�y�a si�. - Powinnam by�a zabi� Altosa na Tauri. Ch�opiec si� trzyma�, bo w niego wierzy�. Nie mo�na zostawia� ludziom wiary w przyjaci�. Za bardzo im to po- maga. - Jaki tam z niego przyjaciel! Doskona�y najemnik, kt�remu obiecano z�ote g�ry i bezp�atny aTan. - Nie widzia�e�, jak walczy� z T/sanem. Najemnik by si� pod- da� albo zgin��, os�aniaj�c wyj�cie. A Key walczy�, �eby zwyci�y� |i odej��. Mia� motywacj�. Nawet cyborg wydawa� si� znu�ony. Wyszed� z ma�ej sypialni - na kutrze nie przewidziano oddzielnego bloku medycznego - i wi- dz�c Keya przy stole, usiad� obok. - M�w - powiedzia� Key, dopijaj�c drug� fili�ank� kawy. - Umrze. - Rozumiem. Kiedy i na co? - W ci�gu tygodnia. Nie chodzi o tortury, ma pora�ony szpik kostny. Zdaje si�, �e kto� postawi� sobie za cel ca�kowit� steryliza- cj� jego krwi. - �adnych szans? Andriej pokr�ci� g�ow�. - Co� ci� martwi? - spyta� Key. W spojrzeniu cyborga mign�o zdumienie. - Oczywi�cie. Operacja zako�czy�a si� fiaskiem. Zgin�� Me- klo�czyk. Bracia szeregowcy nie zas�ugiwali na wspomnienie. - Ch�opiec ma aTan. Cyborg zastanawia� si� przez sekund�. - W takim razie po co ci�gn�li�my go na statek? Key nachyli� si� do groteskowej g�owy cyborga i w zaufaniu wyszepta�: - �eby umar� w odpowiednim miejscu. Andriej podni�s� si� p�ynnie. - Przejm� sterowanie. Dok�d prowadzi� kuter? - Na Urs�. - Do Bullrat�w? - Tak. Oczywi�cie, do imperialnej enklawy. O ile wiem, tamtej- sza SB1 ma wystarczaj�co du�o wewn�trznych problem�w, by jesz- cze kontrolowa� statki tranzytowe. Przesi�dziesz si� na jaki� linio- wiec na Gorr�, a my polecimy dalej. - Dobrze. - Andriej - odezwa� si� nieoczekiwanie dla samego siebie Key. -Naprawd� wykonali�my zadanie. Wszystko jest w porz�dku. Prze- ka� Lice, �e si� z ni� po��cz�... w miar� mo�liwo�ci. Cyborg skin�� g�ow�. - Nie potrzebujesz pomocy lekarskiej? Key nie by� pewien, czy to nieoczekiwana ironia, czy oznaka sympatii. - Nie, dzi�kuj�. Gdy Andriej znikn�� na mostku, Key wsta� i ostro�nie wszed� do kajuty Artura. - Witaj - powiedzia� cicho ch�opiec. Dutch by� przekonany, �e przed wyj�ciem Andriej zaaplikowa� Arturowi �rodek nasenny, wi�c zaskoczy�o go to. - Witaj - odpar� tak samo cicho. - Lepiej si� czujesz? Prawie ca�e cia�o Artura pokryte by�o warstw� r�owej galare- towatej papki. Na lewej r�ce po�yskiwa�a autostrzykawka, na piersi, wbijaj�c w sk�r� rozcapierzone paj�cze �apki, zastyg� dysk wzmac- niacza serca. - Aha. Wkr�tce b�d� si� czu� jeszcze lepiej

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.