Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard
Mama zabiera się do agrestu kilka dni później, kiedy jest już miękki, ale skórkę ma jeszcze kwaskowatą. Drobne pesteczki wewnątrz są wyraźnie widoczne, można je rozprowadzić na języku i czuć ich chropowatą nierówność. Miśka lubi tylko taki agrest jak teraz, gdy wkrótce owoce, popękane od nadmiaru fermentującego soku, 95 94 opadną, ściemnieją, pokryją się pleśnią, aby wreszcie wmieszać się w spulchnioną ziemię. Miśka podchodzi do swojego ulubionego krzaka, gdzie mieszka zielona rzekotka. Owoce agrestu wiszą nabrzmiałe i ciężkie, nagrzane południowym słońcem. Podnosi ostrożnie do ust podłużny owoc, wysysa go i wypluwa cienki zwitek skóry. Sama słodycz. Trzy owoce agrestu czerwonego, dwa żółtego i dla złamania ich łagodnego miękkiego aromatu strzęp piołunowego liścia. Nieopodal, na gałązce krzaka, przysiadł mały ptak z rudą plamą na piersi. Przekrzywia łepek, przygląda się i zaczyna skubać wnętrze pękniętego i lekko już brązowiejącego agrestu. - Ty też taki lubisz? - pyta cicho Miśka. Ptak przerywa, zaniepokojony ruchem jej warg, ale Miśka klęczy nieporuszona i milczy. Jest mała, pachnie ziemią i wiatrem. Ptak strąca nadgniły owoc z krzaka i zaczyna skubać następny, po chwili porzuca ten dla innego. Wkrótce pod agrestową gałązką tworzy się mały kopczyk popękanych owoców. Ptak odfruwa równie nagle, jak nagle tu przybył. W ogrodzie jest cicho. Nie ma nikogo, tylko ptak się odzywa. Miśka spogląda w górę. Na gałęzi jabłoni siedzi ten sam, z rudym gardziołkiem, śpiewa krótką chwilę czystym głosem, który przypomina dźwięk metalowych dzwonków. Śpiew się urywa, ptak spada w dół, w locie porywa uciętą ostrym dziobem główkę kolorowego kwiatu. Miśka zrywa agrest i napełnia nim sukienkę, z której zrobiła coś w rodzaju koszyka. Niesie go ostrożnie przed sobą, jak babka, bojąc się utraty choćby jednego owocu. Idzie tam, gdzie w wysokiej trawie jest okrągła plama słońca. Wysypuje agrest i kładzie się na ziemi. Jest bardzo gorąco, więc wstaje, zdejmuje sukienkę i majtki. W górze na gałęzi drzewa kołysze się ptak, patrzy na nią błyszczącymi okrągłymi oczami. Misia kładzie się na plecach i spogląda w bok. Na wysokim źdźble trawy nabrzmiewa kropla gęstego soku. Tak jakby roślina się pociła. Słońce wyciska z niej resztki wilgoci. Kropla jest ciężka, wydaje się, że za chwilę oderwie się i spadnie głośno w dół. Miśka niemal słyszy mozolne odrywanie się kropli, wyobraża sobie jej drogę w powietrzu i głuche uderzenie o ziemię. Miśka znów patrzy w górę. Cień motyla przepływa po jej policzku, wklęsłym pępku i łonie nagim jak wnętrze dłoni. Rozkłada ręce i zagarnia rozsypane wokół agresty, ściska je, aż zmieniają się w ziarnistą lepkość. Z palcami grzęznącymi w gęstym miąższu wstaje. Trawa sięga jej do ramion, otacza ją ze wszystkich stron, zagarnia w siebie. Wieje lekki wiatr. Miśka unosi ramiona w górę, zamyka oczy. Z jej palców wytryskują małe bijące źródełka. Czuje na sobie drobne dotknięcia. Jakby stopy czegoś, co zbiega po niej z góry na dół. Jej skóra jest gładka jak wodny kamień i chropowata jak kora. Otwiera oczy i osłania je ręką. Widzi przed sobą ścianę z powietrza, zapachów i falowania. Ściana zbliża się, przenika jej ciało i odbiera sobą całe ciepło, pozostawiając nagły chłód. Coś rośnie w niej, wypełnia ją. Miśka chce zatrzymać ten moment, chwilę oczekiwania, ale to coś pęka i rozlewa się w słodycz agrestowego soku. 96 97 Święto W niedzielę rano ktoś puka do drzwi. Babka otwiera. Dzieci wyglądają zza jej szerokiej marszczonej spódnicy. W progu stoi „trójka", dwóch chłopców i dziewczyna, w szarozielonych koszulach i czerwonych krawatach. Ręce wzdłuż boków, na twarzach powaga. - Przypominamy, że dzisiaj odbędzie się czyn społeczny. - Dzisiaj? W niedzielę? - dziwi się babka. - Zapraszamy lud pracujący miast i wsi do porządkowania skweru przed pomnikiem z okazji zbliżającego się święta 22 Lipca i rocznicy powstania PKWN oraz naszej socjalistycznej... - Pomnik 22 Lipca? - pyta babka. - Nie. Obywatelka nie wie, że to pomnik Bohaterskiego Funkcjonariusza, który... -młody zetempowiec wypada z rytmu, jąka się. Pomaga mu koleżanka. - Prosimy o wzięcie udziału szerokim, radosnym frontem... - Niech żyje towarzysz Bierut! - Czuj, czuj, czuwaj! - wyrywa się Miśka, ale wszyscy patrzą na nią zdziwieni. Wyszli