Nie wiem czy Bóg istnieje, ale byłoby z korzyścią dla Jego reputacji, gdyby nie istniał" - Renard

To dżin. Donahure nasączony jest bourbonem, więc nic nie poczuje. Jaka jest twoja rola w tym wszystkim? - Dziękuję - Kramer z wdzięcznością wziął szklankę. - Sam widzisz, przeszukuję kuchnię. - Znalazłeś coś? - Na pewno znajdę, kiedy zacznę się rozglądać. Garnki, rondle, półmiski i talerze, noże i widelce... rozmaite rzeczy. Prawdę mówiąc, nie wiem, czego mam szukać - dodał i pociągnął łyk dżinu. - Zapewniam cię, Jeff, że to wszystko jest dla mnie bardzo przykre. Ale co mam robić? - Postępować dokładnie tak, jak postępujesz. Z bezczynnością jest ci do twarzy. Czy masz najmniejsze pojęcie, czego twój gruby kumpel tutaj szuka? W tym momencie usłyszeli czyjeś kroki i głosy. Jeff wyrwał szklankę z dłoni Kramera. Nim Donahure wszedł do kuchni, Kramer zdążył otworzyć jakąś szufladę i udawał, że przegląda jej zawartość. Ryder nie odstępował ani na krok komendanta policji. Donahure zaszczycił Jeffa swoim spojrzeniem: - Co wy tu robicie? - Mam oko na srebra - odparł spokojnie Jeff, powoli opuszczając rękę, w której trzymał szklankę. - Zjeżdżać! - warknął Donahure. Jeff spojrzał na ojca. - Zostań - powiedział Ryder - oni już wychodzą. - Do jasnej cholery, Ryder! - dyszał Donahure - nie doprowadzajcie mnie do ostateczności, bo gotów jestem... - Co? Zafundować sobie atak serca, zbierając zęby, które panu wybiję? Donahure zwrócił się do Kramera: - Znaleźliście coś? Nic? - Nie ma tu nic, czego nie powinno tu być. - Jesteście pewni, że dobrze sprawdzaliście? - Nie zwracaj na niego uwagi - odezwał się Ryder. - Gdyby w tym domu był ukryty słoń, Donahure znalazłby sposób, żeby go nie dostrzec. Nie ostukiwał ścian ani nie unosił dywanów, ani nie sprawdzał, czy jakaś klepka w podłodze się rusza. Nie szukał też pod materacem. Czego teraz uczą w tych szkołach policyjnych?! Ryder, nie zwracając uwagi na apoplektyczne dźwięki wydobywające się z gardła Donahure'a, wrócił do pokoju i - nie zwracając się do nikogo konkretnego - oznajmił: - Ten, kto mianował szefem policji tego osła, musiał być stuknięty albo padł ofiarą szantażu. Donahure, od tej chwili nie żywię do pana żadnych uczuć, poza głęboką pogardą. Powinien się pan pośpieszyć, aby złożyć raport swojemu chlebodawcy. Proszę mu powiedzieć, że strzelił pan właśnie klasycznego byka, przepraszam, dwa: jeden - to błąd psychologiczny, drugi - taktyczny. Założę się, że tym razem działał pan całkowicie z własnej inicjatywy. Żaden osobnik o ilorazie inteligencji wyższym niż pięćdziesiąt nie narażałby się na taką kompromitację. - Mój chlebodawca? Co to, do cholery, znaczy? - Jest pan równie dobrym aktorem, jak szefem policji. Widzi pan, że mam rację. Rozdziera pan gębę - to wszystko co pan umie - ale w głębi duszy zdycha pan ze strachu. Powiedziałem "chlebodawca" i to znaczy po prostu chlebodawca. Każda marionetka musi mieć kogoś, kto nią porusza. Kiedy następnym razem pomyśli pan o przedsięwzięciu czegoś na własną rękę, proponuję, żeby zasięgnął pan rady kogoś inteligentniejszego. Należy przypuszczać, że ten pański chlebodawca ma odrobinę oleju w głowie